Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

sobota, 17 grudnia 2016

ROZDZIAŁ XX

Cześć?

Trudno jest mi się wytłumaczyć, z tak DŁUGIEJ i niezapowiedzianej nieobecności, no ale cóż, jestem po prostu totalnym leserem i w dodatku kłamcą, bo we wrześniu obiecałam wam powrót na oba blogi, a kontynuowałam pisanie jedynie na jednym. Szkoda, bo mogłam już dawno zakończyć tę historię i zacząć nową, ale trudno, czasu się nie cofnie. 
Chciałabym przybliżyć tej garstce czytelników, która ze mną jest, jak sytuacja z tą historią wygląda: otóż rozdziałów mamy dwadzieścia i myślę, podejrzewam, choć nie jestem pewna, że nie będzie ich więcej niż dwadzieścia trzy. Na dzień dzisiejszy opowiadanie ma sto czterdzieści stron i wszystkie ulegną korekcie, bo jak zabierałam się za przeczytanie tego, to po prostu chciało mi się płakać ze śmiechu. TRAGEDIA. W szczególności pierwsze rozdziały, ale lepiej pozostawię to bez komentarza. 
Nie przeciągając, zapraszam do czytania rozdziału, w którym to magiczne uczucie zwane miłością, zaczyna rozkwitać między bohaterami. Wreszcie.

WATTPAD z moimi opowiadaniami.

Nilkrokusy

____________________________________



— Malfoy! — ryknęła Hermiona upadając na zieloną kotarę z herbem Slytherinu.

Kiedy Malfoy wylądował pośladkami na twarzy Hermiony, która natychmiast mocno odepchnęła go w bok, chłopak zrobił fikołka i spadł z niemałej wysokości. Hermiona prędko podniosła się, aby zobaczyć, co stało się blondynowi, ale nie mogła go dostrzec spomiędzy drewnianych belek, na których zawieszone były kotary. Po chwili usłyszała pisk, który brzmiał jak… spanikowany Malfoy.

— Granger! Pomocy! — krzyczał, ale Hermiona wciąż nie wiedziała, gdzie obecnie chłopak się znajduje.

Spojrzała jeszcze raz i wtedy go zobaczyła. Malfoy, uwieszony za kaptur swojej bluzy wisiał na kawałku chorągiewki z herbem Gryffindoru. Mimo że widziała, iż chłopak przerażony nie potrafi sobie poradzić, wybuchła niepohamowanym śmiechem.

— Tak cię to bawi? Ja zaraz zginę! — ubolewał nad swoim losem.

Hermiona zauważyła, że cała ta sytuacja może faktycznie stać się groźna dla Malfoya, dlatego postanowiła szybko zorganizować pomoc.

— Jacob! — krzyknęła w stronę zawodnika, który przelatywał nad jej głową. — Mógłbyś nam pomóc? Malfoy utknął!

Po usłyszeniu jej słów chłopak zanurkował swoją szybką miotłą i zaczął wypatrywać Malfoya. Nie trudno było go odnaleźć, zważając na fakt, że blondyn zaczął wykrzykiwać „że wcale nie utknął!”
Hermiona pisnęła uradowana, kiedy Jacob szybował na niebie tym razem z Malfoyem, który kurczowo trzymał się jego szaty, usiłując nie spaść z miotły, której właściciel chyba specjalnie kierował raz w górę i w dół, robiąc niebezpieczne pętle. Hermionie wydało się to trochę żałosne, bo łatwo było się domyślić, że próbuje się przed nią popisać. Po chwili jednak wylądowali, a Malfoy zszedł z miotły w przeciągu ułamka sekundy i schował się za ciałem Hermiony.

— On jest psychiczny — szepnął jej do ucha przerażonym głosem. — Chciał mnie zabić!

— Wystarczy — powiedziała, łapiąc Malfoya za dłoń, aby dodać mu otuchy. — Dzięki Jacob, nie wiem, co by z nim było, gdyby nie ty.

— Moja psychika byłaby o wiele spokojniejsza — wyjaśnił Malfoy.

— Eeee… nie ma za co. Widzę Draco, że strach cię obleciał — zakpił Jacob.

Malfoy zacisnął pięść na palcach Hermiony, co oznaczało nic innego jak furię.

— Nie wiem jak ty… — zaczął podniesionym głosem.

— Koniec! Uspokój się! — krzyknęła Hermiona i pociągnęła go za sobą, prowadząc do zamku.

W trakcie drogi żadne z nich się nie odezwało, lecz atmosfera między nimi jakby się rozluźniła.
Malfoy nie potrafił oderwać od niej wzroku. Jej rysy twarzy były takie rozluźnione, choć wiedział, jak bardzo jest na niego zła. Kto by pomyślał – oni, znający się tak dobrze, jak najlepsi przyjaciele. Spędzone z nią miesiące sprawiły, że stali się dla siebie bliscy, choć oboje próbowali zachować dystans, nie angażować się. Wydawało mu się, że ona pozostaje zimna, ale z czasem zrozumiał, że jej w jakiś sposób na nim zależy i nie ważne, czy o tym wiedziała, czy nie. Jemu wystarczyło, że troszczyła się i miała dobre intencje, choć lata obustronnej nienawiści powinny wypłukać z niej całą empatię do niego.


Ciężko mu było na sercu z uczuciem, które go obezwładniło, bo wiedział, że przywiązanie do niej go zgubi. Chciał wykorzystać chwile, które może spędzić razem z nią, ale nie potrafił okazać emocji w o d p o w i e d n i sposób, ani ubrać słów tak, by wyrazić to, co czuł od wielu miesięcy.

— Powinieneś nad sobą panować… — Przerwała ciszę Hermiona.

— Nic nie zrobiłem — odpowiedział rozgniewanym głosem.

— Ale się zdenerwowałeś — rzuciła, wchodząc do budynku.

— Twierdzisz, że okazywanie emocji jest zabronione? — zakpił, a ona spojrzała na niego z litością.

— Bezpodstawne oburzenia nie są po prostu na miejscu! — zdenerwowała się, zatrzymując go, kładąc dłoń na torsie chłopaka i spoglądając mu w oczy.

— Nie były bezpodstawne — warknął, spychając jej dłoń.

— Ach tak? A więc co takiego zrobił ci ten chłopak?

— Podoba ci się, to wystarczy — odpowiedział, wymijając ją i szybko ruszając, aby nie mogła go dogonić.

***

— A jak myślisz? — zaśmiał się Blaise, wrzucając sobie ogórka konserwowego do ust i odsuwając od siebie talerz. — Jest z a z d r o s n y!

— Zazdrosny Malfoy? Nie wydaje mi się — odpowiedziała Hermiona i poprawiła włosy, by nie było widać jej zaróżowiałych policzków.

— Hermiono, to wszystko się łączy — stwierdziła Pansy. — Od początku roku się bardzo zmienił. Wydaje mi się, że mu na tobie zależy i tyle — skwitowała i wygładziła kruczoczarne włosy.

Hermiona spojrzała na nią, próbując ukryć zawstydzenie. Od dawna podejrzewała Malfoya, że żywi względem niej jakieś dziwne uczucie. Nigdy nie miała na myśli miłości, czy czegoś w tym stylu, a raczej… W zasadzie sama nie wiedziała jak to nazwać. Wydawało jej się, że chce odbudować ich relacje i to wszystko. Czasem przez myśl przelatywał jej pomysł, że ją polubił, ale potem przypominała sobie jego przykre słowa.

— Nawet jeśli, to nic z tego nie będzie — powiedziała, nalewając sobie do szklanki soku dyniowego.

— Z czego nic nie będzie? — zapytał Malfoy, siadając naprzeciwko niej, spychając z ławy Crabbe’a.

— Z niczego, co mogłoby cię interesować — burknęła.

— A ja myślę, że akurat jego bardzo by to zainteresowało. — Wyszczerzył zęby Zabini i nim Hermiona mogłaby zdążyć, obrzucić go morderczym spojrzeniem wyleciał z sali jak dziki pershing.

Pansy po chwili również wstała z ławki i tłumacząc, że Harry już na nią czeka, wyszła, zostawiając ich samych.


— Przeszło ci już? — zapytała, jak gdyby nic Hermiona, a Malfoy spojrzał na nią, marszcząc brwi.


— Nic mi nie było — odpowiedział, odwracając się w stronę stołu Gryffindoru. — Ej, Potter siedzi nadal przy stole — zauważył.

— Eee, no tak… Faktycznie — mruknęła.

— Podejrzane — stwierdził i oparł podbródek na złożonych dłoniach. — Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie — powiedział, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały.

Hermionę bardzo zaskoczyło to, co usłyszała, ale musiała przyznać, że Draco tym razem zachował się bardzo w porządku.

— Oh, to miło z twojej strony — odparła, bawiąc się srebrną łyżeczką od herbaty. — Nic się nie stało.

— W tym tygodniu jest wypad do Hogsmade — zwrócił się do niej Malfoy, który od dawna z utęsknieniem wyczekiwał odpoczynku w barze Pod Trzema Miotłami, ale tym razem miał zamiar inaczej spędzić to sobotnie popołudnie.

— Tak, jutro — rzuciła zdawkowo Hermiona, z trudem wytrzymując spojrzenie Malfoya, który przypatrywał się jej z dziwnym błyskiem w oku.


— Chciałbym pójść tam z… — Nie zdążył dokończyć, ponieważ Hermiona przerwała mu wymuszonym śmiechem.

— To miłej zabawy, ja się nie wybieram — powiedziała dziwnie urażonym tonem.

Malfoya zatkało. Zupełnie nie wiedział, o co może jej chodzić. Wpadł na pomysł, żeby ją o to po prostu zapytać, ale natrętny głosik w głowie podpowiadał mu, że mogłoby ją to urazić jeszcze bardziej, więc postanowił udawać, że nie zauważył jej dziwacznego zachowania.

— Miałem na myśli ciebie — odparł. — Chciałem zapytać, czy poszłabyś tam ze mną — wymamrotał, a jego policzki delikatnie się zaróżowiły.

— A… ale po co? — wypaliła, a łyżeczka wypadła jej z rąk.

Malfoy wyraźnie się zmieszał, złapał za krawat, gdy Hermiona schyliła się, aby podnieść łyżkę i energicznym ruchem go poluzował, bo poczuł, że robi mu się gorąco. Zmierzwił blond włosy długimi palcami i utkwił wzrok w misce z owocami.

— No, może to dziwnie zabrzmieć, ale na randkę… — wybełkotał tak szybko, że Hermiona nie zdołała go usłyszeć.

— Na co? — zapytała, domyślając się, jak będzie brzmiała odpowiedź.

— Na randkę — powtórzył już nieco pewniejszym tonem, karcąc się w duchu za tę cnotliwość, która zawsze bawiła go w Hermionie.


Patrzył na nią z wyczekiwaniem, ale z jej twarzy, prócz zawstydzenia, nie dało się niczego wyczytać. Kiedy zmarszczyła brwi i uśmiechnęła się delikatnie, wciskając coś do buzi, pomyślał, że na pewno się nie zgodzi, albo wyśmieje i karze mu spadać.


— Eee, tak, myślę, że mogłabym pójść z tobą na randkę — odpowiedziała z naciskiem Hermiona, ale nie patrzyła na niego.

Malfoy dopiero teraz uświadomił sobie, jak żałośnie to brzmi, tym bardziej że oboje zachowują się, jakby mieli pięć lat.

— To spotkamy się przy wyjściu — rzekł, szukając w pobliżu czystego talerza.

— Albo w pokoju wspólnym — zauważyła wspaniałomyślnie.

— Być może — powiedział, ziewając głośno. — Tyle że jestem bardzo śpiący. Dobranoc, Hermiono. — Wstał, zapominając o swoim talerzu i na pożegnanie musnął palcami dłoń Hermiony, na co przechodząca obok Astoria prychnęła z oburzenia.

Hermiona siedziała przy stole Ślizgonów jeszcze dłuższą chwilę, uśmiechając się do siedzącego niedaleko Crabb’a, który wpatrywał się w nią tępym wzorkiem, a gdy przyłożyła swoją dłoń do policzka, uświadomiła sobie, że jest bardzo gorący.

Odkładając filiżankę niedopitej herbaty, wyciągnęła z kieszeni zegarek, który wskazywał godzinę dziewiętnastą i od razu doszła do wniosku, że Malfoy musiał tylko udawać, że chce mu się spać, bo była przekonana, że w piątkowy wieczór będzie on grał do późnej godziny z Blaisem w karty.
Nim jednak opuściła Wielką Salę, z trudem znalazła w tłumie Astorię, która o dziwo na nią patrzyła i uśmiechnęła się do niej złośliwie.

***

— Na randkę — zapytała Pansy z niedowierzaniem w głosie. — Draco Malfoy zapraszający dziewczynę na randkę, też mi coś — prychnęła, ale po chwili uśmiech pełen ekscytacji rozkwitł na jej twarzy.

— Ciszej! — fuknęła Hermiona. — Jeszcze cię usłyszy! — Kątem oka spojrzała na blondyna siedzącego kilka foteli dalej. — I nie gap się tak! — Uderzyła ją w ramie i głęboko westchnęła.

— Och nie denerwuj się, to tylko Malfoy.


— A wiesz, co mi powiedział, jak wychodził z Wielkiej Sali? — zapytała lekko zirytowanym głosem. — Że chce mi się spać i się pożegnał. A teraz siedzi sobie i gra sobie w eksplodującego durnia.

— A co miał ci niby powiedzieć? Musiał chyba jakoś się wywinąć i stamtąd zwiać, bo założę się, że jeszcze chwila, a oboje popłakalibyście się z nerwów — zakpiła Pansy i wróciła do piłowania sobie paznokci.

— Wydaje ci się to takie śmieszne tak? — warknęła. — I wiesz co, mogłabyś zacząć powtarzać do owutemów — zagrzmiała, a Pansy spojrzała na nią z niedowierzaniem.

— Oh daj spokój, mam jeszcze dużo czasu… — rzuciła lekceważąco, ale po minucie zerwała się ze swojego siedzenie i powędrowała do dormitorium po kilka pergaminów z notatkami.

Hermiona siedziała w wielkim fotelu z książką do astronomii w ręku i myślała nad jutrzejszym dniem. W co powinna się ubrać? Przemknęło jej przez myśl, ale po chwili zaśmiała się pod nosem i pomyślała, że jest skończoną idiotką i nie ma zamiaru stroić się na spotkanie z Malfoyem. W duchu jednak wiedziała, że nie ma zamiaru wyglądać tak jak teraz, kiedy miała na sobie rozciągniętą, czerwoną podkoszulkę i szare spodnie, które prędzej zwabiły do niej sklątkę tylnowybuchową niż jakiegoś chłopaka.


Popatrzyła na Dracona, który razem z przyjaciółmi podnosił się ze swoich foteli i ruszali powoli w stronę swoich sypialni. Zanim jednak Malfoy podążył ich krokiem, odwrócił swój wzrok ku niej i uśmiechnął się. Poza tym mogłaby przysiąc, że zanim odwrócił głowę, powiedział do niej bezgłośnie „dobranoc”.

9 komentarzy:

  1. Jaki uroczy rozdział :) podoba mi się Malfoy w takim wydaniu a jwgo zachowanie takie sweet <3
    Czekam na więcej
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Ja również uwielbiam uroczego Malfoya. :D
      Pozdrawiam
      Nilkrokusy

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią - ja nie lubię uroczych, ale Malfoy w takim wydaniu jak najbardziej na plus :)
    W ogóle strasznie mi się podobało to zdanie na początku - "Malfoy wylądował pośladkami na twarzy Hermiony" XDD Już wiedziałam, że to będzie dobry rozdział XD
    Weny życzę i czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziwię się, że rozdział ma w sobie jakiś tam urok, bo pisałam go w dużej rozbieżności czasowej, także... Miło, że komuś się podoba! Zakuwam do chemii, a potem zabieram się do pisania. Pozdrawiam i dziękuję! <3

      Usuń
  3. Pochłonęłam tego bloga w jeden dzień. Jest taki super. Tyle zabawnych wtrąceń i teraz pojawia sie słodki Malfoy <3 Czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faaajnie, strasznie mnie to cieszy <3
      Jak widać nie tylko mnie podoba się uroczy Draco, także postaram się go do końca poprowadzić w takiej wersji! :D

      Usuń
  4. Kiedy planujesz dodać rozdział? Twoje opowiadanie jest przecudowne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baardzo mi miło! Mam ferie, tak więc postaram się jeszcze w styczniu:)

      Usuń
  5. Kiedy nowy? Czekam i czekam :3

    OdpowiedzUsuń