Witajcie znowu!
Dodaję notkę dzisiaj, ponieważ tak jak już wspominałam wczoraj, nie wiem czy będzie mi dane umieścić coś w ciągu najbliższych siedmiu dni. Rozdział jest krótki, jak z resztą każdy do tej pory, ale to na pewno się zmieni. Dziękuję za wszystkie komentarze jeszcze raz, a teraz zapraszam do czytania.
Nilkrokusy. :)
Po zakończonej lekcji eliksirów Hermiona postanowiła, że porozmawia z Malfoyem na temat Ginny. Wiedziała, że przyjaciółka była bardzo wrażliwa, to dlatego tak się zachowywała. Pamiętała też jak bardzo Ginny kochała Deana, w danej chwili zapomniała już jak się czuła, kiedy rudowłosa ośmieszyła ją przed ślizgonem. Wyszła na korytarz, nie minęło kilka sekund, a w oddali dostrzegła platynowe włosy należące do ślizgona.
-Malfoy czekaj!
-Granger? -Zapytał dość zaskoczony tym, że widzi przed sobą tą jakże irytującą postać, która zdawało się go szukała.
-Musimy pogadać. -Powiedziała stanowczo.
-A mamy o czym Granger? -Zapytał. To dziwne, że Hermiona Granger chciała z nim rozmawiać, zawsze unikała go jak tylko mogła, co niezmiernie go wkurzało, lubił ją denerwować, obrzucać komplementami typu „Granger, masz najpiękniejszy świstakowy uśmiech na całym świecie” albo „Granger Twoje włosy przypominają mi spalone witki od mojej starej miotły, którą niegdyś bardzo podziwiałem”. Tak to było w jego stylu. Lubił to. Lubił być wyrachowanym palantem, który niszczy psychicznie każdego, zabierać resztki godności i pewności siebie. Potrafił doprowadzić kilkuminutową rozmową do załamania nerwowego swojego rozmówcy. Był dumny ze swojego talentu do niszczenia osobowości innych.
-Mamy, co ty knujesz Malfoy? -Zapytała unosząc prawą brew do góry.
-O co Ci chodzi Granger? -Zapytał. Początkowo nie był w kursie o co jej chodzi.
-Chodzi o Ginny, nie baw się nią. Nie zasługuje na to. -Powiedziała hardo patrząc mu w oczy.
-Pff bawić..Nie bawię się nią Granger. -Rzekł rozbawiony.
-Czyli naprawdę Ci się podoba? -Zapytała poirytowana.
-Rozumie się przez samo się…
-Dlaczego?
-P-ponieważ, jest… słodka? -Dziwił się, że to słowo przeszło mu w ogóle przez gardło.
-I dlaczego jeszcze? -Hermiona wiedziała, że chłopak ewidentnie łga jak z nut, dlatego postanowiła się nad nim trochę poznęcać.
-No ma takie piękne ceglane selery.. yyy to znaczy włosy, no i takie opalone oczy, baardzo mi się podobają. -Udawał rozmarzonego.
-Opalone? -Zapytała zdziwiona, jeszcze nie słyszała takiego epitetu określającego oczy.
-No w sensie ciemne!
-Aa racja, jest taka podobna do Rona. Te włosy, piegi, nos.. No przecież! Są rodzeństwem! -Malfoy zrobił się blady jak pośladek zakonnicy. Wyglądał jakby miał zaraz puścić haft.
-Dosyć tego Granger, masz racje nie podoba mi się! Co ja gadam? Ona jest brzydka jak siedem grzechów głównych, ale nic nie zrobię, że jest taka naiwna. W zasadzie sama mnie napastowała, jak ją spławiałem, nie chciała odejść, to nie moja wina Gran… -Pansy miała racje, ten chłopak zachowywał się jak nakręcany pajacyk, którego można uciszyć jedynie siarczystym uderzeniem pałką w łeb.
-Na boga, na miłość boską Malfoy stul dziób! Nie obchodzi mnie to, masz ją zostawić w spokoju!
-Obrończyni zwierząt się znalazła, jakoś ta wiewióra nie liczyła się z Tobą dziś rano. -Powiedział sugestywnie unosząc brew i przyjmując kpiarski uśmiech na twarz.
-Nie Twoja broszka Malfoy. Odpieprz się w końcu ode mnie! -Powiedziała zamaszyście tupiąc nogami. Draco na ten widok zaśmiał się perliście. Cz-czy to był właśnie szczery śmiech Draco Malfoya -Pomyślała Hermiona, słyszała dużo rodzai śmiechów w jego wykonaniu: He he- oznaczało „Dobrze-Ci-Tak-Bo-Cię-Nie-Lubię, Ho ho- drwina połączona z pogardą, Hu hu- „Taki odważny? To zaraz tego pożałujesz’’, Hi Hi często towarzyszyło na lekcji eliksirów, gdzie Tustowłos.. to znaczy Profesor Snape -Skarciła się w myślach. -..Upokarzał Harrego, lub podczas wizyt Umbridge jako Wielki Inkwizytor Hogwartu, która w owym czasie mieszała z błotem innych nauczycieli, których Draco nie lubił, na przykład Hagrida, którego nazywał spleśniałym, obrzydliwym, owłosionym trollem lub zgrzybiałym dziadem. W każdym razie nie słyszała jeszcze śmiechu pod tytułem „Ha ha”. Ten rodzaj śmiechu wskazywał na życiową siłę, energię radość i napięcie, które w tym momencie się uwalniało.
-Przepraszam bardzo, Panno Granger -Zza pleców Malfoya wyłoniła się postać Minerwy McGonagall, Hermiona symultanicznie spiekła widowiskowego raka. Wiedziała, że przekleństwa to nie najlepsze wyjście, ale była taka roztrzęsiona, że inaczej nie mogła.
-T-tak P-pani profesor? -Łamała sobie język. Malfoy stał z pięścią w ustach, byle tylko nie uderzyć w morderczy śmiech. Widok czerwonej jak cegła Hermiony, był dla niego bardzo błazeński.
-Proszę, mogłabyś zawiesić tę informację na tablicy w każdym z pokoi wspólnych, każdego domu rzecz jasna? -Hermiona odetchnęła.
-Oczywiście, zrobię to zaraz po zakończeniu zajęć proszę Pani. -Nauczycielka posłała dziewczynie miły uśmiech i po chwili już jej nie było. -No i z czego rżysz? -Posłała blondynowi mordercze spojrzenie.
-Co tam masz? -Zapytał, kiedy już nieco ochłonął. Wyrwał dziewczynie kartkę i przeczytał na głos naśladując przy tym głos profesorki. -Ja profesor McSeksownyTyłeczek -Hermiona skrzywiła się, przy okazji karcąc się za swoją wyobraźnie na temat opiekunki gryfonów. -Ooo wypad do Hogsmade -Powiedział entuzjastycznie. Malfoy po raz kolejny dzisiaj ją zaskoczył. Posiadał również inne brzmienia niż ten lodowaty, obojętny i znudzony ton głosu. -Dobra, cześć Granger. -Powiedział na odchodne wciskając jej pergamin w dłoń i ruszył w stronę klasy profesora Flitwicka.
Hermiona stała jak wryta. Co miało znaczyć to CZEŚĆ GRANGER? Żadnej obelgi? Żadnej docinki typu „Spadnij ze schodów po drodze”? Co się stało temu człowiekowi? -Głowiła się brązowowłosa. Poza tym.. nie przypominam sobie, żeby używał w stosunku do mnie słowa szlama- Mówiła sama do siebie. -A Pokątna to co?! -Odezwał się głosik w głowie. -Raacjaa -Westchnęła Hermiona. Następnie udała się na kolejną lekcję, którą były zaklęcia.
***
Zajęcia minęły bardzo szybko, nim się obejrzała, a wychodziła już z ostatniej lekcji jaką była obrona przed czarną magią. Obiecała profesorce porozwieszać komunikaty, zawierające informacje na temat wyjścia do Hogsamade w najbliższą sobotę i tak też chciała zrobić. Szła korytarzem, kiedy nagle nie wiadomo skąd, prawdopodobnie znikąd pojawił się Malfoy.
-Znowu on… -Mruknęła pod nosem.
-Granger, mam prośbę chciałby…
-PROŚBĘ!? -Parsknęła śmiechem Hermiona.
-Jak najbardziej Granger. Mam Ci przeliterować? -Schował ręce za plecy, wzrok podniósł do góry i z całkiem zabawną miną zaczął przeliterowywać słowo „prośba”. -PE ER O EŚ..
-Dość Malfoy! Jaką prośbę? Uprzedzam mów zwięźle i szybko bo nie mam czasu. -Założyła ręce na ramiona.
-Bo widzisz, zakładam, że wiesz gdzie znajduje się wieża tych gryfodupków, a tak się składa, że ja nie i masz mnie tam zaprowadzić! To znaczy, to właśnie moja prośba, masz mnie tam zaprowadzić.
-To raczej wygląda jak rozkaz Malfoy, a mogę wiedzieć po co chcesz dostać się do wieży Gryffindoru?
-Nie, Granger nie możesz.
-To chyba nie mamy o czym rozmawiać. -Już miała odejść, kiedy ten złapał ją za łokieć.
-Do Notta. Chcę iść porozmawiać z Teodorem Nottem.
-To teraz wystarczy, że poprosisz.
-Chyba jesteś niepoważna Granger!
-Malfoy albo powiesz ładne proszę, albo Cię tam nie zabiorę.
-Granger, dlaczego mi to robisz? -Westchnął. -Zgoda, prrr-prrrooo..sz -Nic więcej nie przeszło mu przez gardło.
-Szzzzz? -Ciągnęła Hermiona
-PROSZĘ! PROSZĘ GRANGER! Zadowolona?! -Wydzierał się blondyn.
-Tak. Chodźmy. -Powiedziała z satysfakcją i ruszyła przed siebie. Zaraz za nią dumnie kroczył blondyn.
Ruszyli w stronę schodów, które dzisiejszego dnia jak na nieszczęście płatały dużo figli.
-Matko boska, ile to jeszcze potrwa! -Bulwersował się Draco. Hermiona milczała. Musiała się nasycić widokiem wściekłego ślizgona, który jeszcze nie ochłonął po wypowiedzeniu tego jakże ciężkiego słowa jakim było zwykłe „proszę”.
Po kilku niecierpliwych minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, przez co Draco miał wrażenie, że spędził tam co najmniej kilka epok, dotarli na siódme piętro, gdzie znajdowała się siedziba gryfonów. Hermiona podeszła do portretu Grubej Damy i wypowiedziała hasło. Draco spojrzał na nią wzrokiem Skąd-wiedziałaś? Na co ta odpowiedziała mu przebiegłym uśmieszkiem. Weszli do środka, w pokoju znajdowało mnóstwo wytartych foteli, krzeseł i stolików. Hermiona przywołała do siebie wspomnienia, w których siedziała razem z Harrym i Ronem, opowiadali wtedy sobie różne historie, dowcipy, lub po prostu milczeli. Bardzo za tym tęskniła. W głębi pomieszczenia dostrzegli sylwetki dwóch postaci. Dafne stękała w rękaw drugiej. Draco pociągnął swoją towarzyszkę za szatę, aby ukryć się za jednym z foteli.
-Gi-Ginny co, co ja mam roooobić? -Chlipała blondynka. -Ja jeestemm w ciąży! -Rozpłakała się na dobre. Hermiona i Draco wymienili się znaczącymi spojrzeniami.
-Nic z tym nie zrobisz Dafne. Urodzisz dziecko, a potem oddasz komuś kto będzie go potrzebował. -Dafne podniosła wzrok na Ginny, jakby zdziwiona jej słowami.
-O-oddam? -Zapytała zachrypniętym głosem i pociągnęła nosem.
-Tak, nie sądzisz, że to najlepsze wyjście? Kto jest ojcem?
-T-twój braaat! -Znowu zaczęła wyć.
-C-co!? -Zdziwiła się rudowłosa. Spodziewała się każdego, ale Rona? Nie była pewna, że jej brat wie na czym polega współżycie seksualne, a tu proszę. Niespodzianka, za dziewięć miesięcy zostanie ojcem. -Dafne chodźmy do Twojego pokoju, jeszcze nas ktoś usłyszy, a tego byśmy nie chciały, prawda? -Blondynka pokiwała głową i przy pomocy rudej wstała z kanapy.
-Niee, nikt was nie usłyszał, nie przejmujcie się dziewczyny. -Prychnął Draco.
-Czy Ty wiesz co się stało?! -Zapytała roztrzęsiona Hermiona. -Ron zostanie ojcem!
-No i co z tego? -Zapytał, jakby niewzruszony.
-No jak to co z tego! Oni mają po osiemnaście lat!
-Wiesz, ja robiłem to po raz pierwszy kiedy miałe..
-Zamknij się! Nie obchodzi mnie to, idź do Notta, a ja zawieszę ogłoszenie. -Draco kiwnął głową i po chwili zniknął na schodach prowadzących do dormitoriów chłopców. Na szczęście na każdych z drzwi była zawieszona plakietka z nazwiskami mieszkańców, dzięki czemu trafił bez problemu do sypialni swojego przyjaciela.
***
Hermiona nie mogła otrząsnąć się po dawce emocji, jaką dostarczyła jej wiadomość o tym, że jej przyjaciel, poprawka- były przyjaciel, będzie musiał wychowywać dziecko. Zaraz, zaraz! Ginny mówiła coś o oddaniu do adopcji! Nie może do tego dopuścić, Ron zniszczy sobie życie.. w zasadzie już zniszczył. Po zawieszeniu krótkiej notatki, udała się do wielkiej sali, aby zjeść obiad. Usiadła na ławce obok Blaisa i Pansy, którzy gawędzili o młodych pingwinach. Nigdy nie sądziła, że rozmowy ślizgonów są takie… dziwaczne. Odruchowo spojrzała na stół gryfonów, gdzie dojrzała Rona. Nie wyglądał na zmartwionego. Najwidoczniej jeszcze nie wiedział, że Dafne nosi pod sercem jego potomka.
O jestem pierwsza :-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie i bardzo mi się podoba. Nie spodziewałam się, że Hermiona tak szybko odnajdzie się w nowej sytuacji (mam na myśli Slytherin) szkoda, że Ron i Ginny są tacy niemili...
Jestem ciekawa relacji Draco i Hermiony (uwielbiam ich dialogi!)
Będę tu zaglądać.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam do mnie może Ci się spodoba
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Cieszę się, że się podoba ;) Zajrzę na pewno, jak tylko będzie chwilka. :D
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award - tutaj masz szczegóły: http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/2015/12/nominacja-do-liebster-blog-award.html
UsuńKiedy następny rozdział? :) świetne!
OdpowiedzUsuńDziekuję :) Przypuszczam, że dopiero w następnym tygodniu- poniedziałek/wtorek :) Chociaż może dam radę napisać coś na telefonie.
UsuńKiedy następna część? <3
OdpowiedzUsuńNiestety prawdopodobnie dopiero w przyszły poniedziałek lub wtorek :(
UsuńŚwietne :D Ron ojcem z Dafne?! Nieee to coś nowego :> Nie spodziewała się :D Rozmowy Draco i Herm <3 Kocham twoje opowiadania ! Zapraszam też do mnie :*
OdpowiedzUsuń~Pani Black
Dziękuję bardzo :) Wpadnę :D
UsuńGenialny rozdział ;) Ron zostanie ojcem , genialnie :) ~Basiabella
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za wszystkie komentarze :)
Usuń