Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

środa, 16 grudnia 2015

ROZDZIAŁ VII

Witajcie!

W jednym z najzabawniejszych dni mojego życia. Przychodzę z nowym rozdziałem, krótkim co prawda, ale kolejny będzie już w piątek. Z góry przepraszam za wszystkie błędy jakie tutaj mogą występować, ale mam dużo nauki i musiałam się pośpieszyć ze sprawdzeniem. Wszystko poprawię w najbliższym czasie. Zapraszam do czytania i komentowania!

Nilkrokusy. :)

-A to co? -Zmrużyła oczy i powoli skierowała kroki w stronę biurka chłopaka, na którym leżał stos pergaminów i pełno różnorakich ksiąg. Przyjrzała się bliżej przedmiotowi, który śledziła wzrokiem przez całą drogę prowadzącą od drzwi wejściowych aż do końca pokoju, gdzie znajdował się sekretarzyk jej wroga.

-Co to tutaj robi Malfoy! -Teraz wskazała ręką na swoją własność, a z uszu szatynki niemalże wydobywały się kłęby dymu w rachunku wściekłości. Było to jej ulubione pióro, które zafundowała sobie na drugim roku nauki w Hogwarcie. Na srebrnym uchwycie było wygrawerowane jej imię i nazwisko, przez co całość prezentowała się bardzo ładnie.

-Leży. -Odparł spokojnie.

-Leży?  Widzę, że leży! Ale dlaczego?

-Zapewne dlatego, że nie potrafi na przykład stać lub siedzieć. -Wyjaśnił jej rozbawiony. 

-Ukradłeś je.

-Nonsens! Ja tylko pożyczyłem.

-Właściwie skąd je wziąłeś? Byłeś u mnie w pokoju!

-Ale nie po pióro! 

-T-Ty! Ty bezczelny, namolny, jaszczurczy, szujowaty,  podł…

-Nie pluj jadem Granger. -Przerwał jej. -Leżało, w twojej torbie to sobie pożyczyłem. Powiedzmy, że je znalazłem.

-Znalazłeś w mojej torbie?! 

-Ładnie to ujęłaś.  -Uśmiechnął się szelmowsko, a wtedy szatynka nie wytrzymała i rzuciła się na niego z pięściami.

-Granger złaź ze mnie! -Krzyczał blondyn, gdy oboje wylądowali na miękkim, białym dywanie.

-Niedoczekanie! -Rzuciła i zaczęła go okładać małymi piąstkami po twarzy.

-Przestań! Jeszcze mi coś zrobisz z twarzą wariatko!  -Przerzucił ją na plecy i teraz leżał tuż nad nią podpierając się na łokciach. Nie miała siły go zepchnąć, wiec postanowiła przerzucić swój oręż na słowa, co według blondyna od zawsze było lepszym rozwiązaniem. Wiedział, że słowa bolą bardziej niż bezpośrednia agresja

-Za późno Malfoy, już dawno z nią nie tak! 

-Czyżby? Granger co Cię tak rozzłościło? Spojrzałaś w lustro?

- Gdzie jest mój kot! -Wycedziła przez zaciśnięte zęby.

-Nie wiem Granger, mój też zniknął. 

-I co nawet go nie szukasz? -Zdziwiła się. Malfoy niby tak kochał swojego kota, a nawet nie raczył ruszyć tyłka i go poszukać?  

-Wynająłem do tego specjalne służby. 

-Służby? Rusz swoja arystokratyczna dupę i go poszukaj! 

-Nie rozkazuj mi. Poza tym gdzie mam niby jej szukać? Mogła pójść wszędzie. -Prychnął. 

-Zacznij szukać na błoniach.

- No to… chodź ze mną. 

-Chyba żartujesz. Nie będę nigdzie się z tobą szlajać!

-Dlaczego? Przecież sama szukasz swojego Krzywołapcia, czy jak mu tam.

-KRZYWOŁAP! KRZYWOŁAP KRETYNIE. Nie żaden krzyworyj, krzywonóg, ani krzywołapeć. Ile Tobie można powtarzać? Dla rozrywki jesteś taki złośliwy? 

-Właściwie, to mój główny motor napędowy. -Uśmiechnął się po raz kolejny złośliwie.

-No tak bezczelność masz już we krwi. Zapomniałam. -Fuknęła. -Złaź ze mnie! -Wydarła się, kiedy uświadomiła sobie, że chłopak spoczywa w tej samej pozycji od kilku dobrych minut. 

-Racja. Dźwigaj tyłek, idziemy na poszukiwania. -Wspiął się na rękach i po chwili ciągnął za rękę zdezorientowaną Grangerównę.

-Co Ty wyprawiasz puść mnie! -Szarpała się i wyrwała z uścisku blondyna. Wyszli z zamku kiedy szatynka nieco się uspokoiła. Postanowili rozpocząć poszukiwania od otaczających zamek pól, tak jak radziła to zrobić Hermiona. Przeczesali już znaczącą część obiektu, podczas gdy nagle w oddali, na jednej z łąk dostrzegli spacerującą parę. 
Draco przykucnął, aby nie zostać zauważonym, natomiast Hermiona schowała się za jednym z krzewów.

-Co do cholery!? Czy ja zawsze muszę przyłapywać cichociemniaków w Twoim towarzystwie? -Bulwersował się blondyn.

-A co mam powiedzieć ja Malfoy?

-Powiedz mi co Potter i Parkinson tutaj robią do jasnej…CZEMU POTTER CAŁUJE PARKINSON? CO TO MA ZNACZYĆ! -Hermiona parsknęła śmiechem na wybuch blondyna.

-Jesteś zazdrosny!

-Absolutnie. -Powiedział z ironią. -Jestem zazdrosny o mopsice, która krążyła za mną jak satelita, albo nie, jak wytresowany niuchacz przez… niech no pomyślę… sześć lat.

-Nie mów tak o niej. -Oburzyła się szatynka.

-Granger taka prawda, poza tym ona wygląda jakby dostała tłuczkiem przynajmniej z piętnaście razy. 

-Malfoy patrz! -Hermiona wskazała na dąb na środku pola.

-Granger nie chcę… oglądam jej gębę codziennie od pierwszego roku, a tym bardziej nie mam ochoty patrzeć na tego skretyniałego czubka Pottera.

-Malfoy!

-Zamknij się Granger i chodźmy stąd bo zaraz puszczę pawia, mając świadomość, że sama-wiesz-kto, robią sama-wiesz-co.

-Spójrz tam!

-Nie przekonasz mnie. -Powiedział stanowczo zasłaniając sobie dłońmi oczy. 

-Draco! Popatrz, tam są nasze koty! -Huknęła i zdjęła mu "klapki" z twarzy. Chłopak wyglądał jak spetryfikowany, jednak po chwili zarzucił na twarz ten swoisty wyraz ironii.

-Huhu Garnger! Od kiedy jesteśmy na Ty?

-Matko, przymknąć się nie możesz?

-Granger łap swojego koguta!

-Koguta?

-o Merlinie, kocura wiesz o co mi chodziło. Lucrettia!  -Zawołał niemal szeptem. Dużym utrudnieniem była dla nich para, która wciąż odbywała swój spacer. Jednak nie był to jedyny duet zakochanych na tej łące. Platynowa kotka wtulała się w kota Hermiony, na co Draco zareagował niczym zatroskany tatusiek. Wystrzelił w górę jak z procy i już miał zamiar ruszyć w stronę dębu, który z dwóch stron otoczony był rozmiłowanymi, lecz Hermiona była szybsza.

 -Nie! -Złapała blondyna za dresy, przy czym ściągnęła je do wysokości kolan. -Upss...

-Granger! -Ryknął na całe gardło. Hermiona widząc bokserki Malfoya uderzyła się otwarta dłonią w twarz. Były one zielone, w charakterystyczne herby rodziny Malfoyów i małe wężyki, zaś na ściągaczu było wychaftowane srebrną nicią imię i nazwisko właściciela. 

-Pansy! Malfoy, słyszałem Malfoya. -Z oddali dobiegał głos Harrego Pottera.

-Ja też, nie przejmuj się. On często drze się jak stare prześcieradło na cały zamek, jeszcze nigdy nie słyszałeś? -Zdziwiła się czarnowłosa 

-Oh w takim razie już wiem skąd te jazgoty się biorą. -Zaśmiał się chłopiec-który-przeżył-i-zaraz-dostanie-w-twarz-od-księcia-slytherinu.

-Oo, to jego kotka! -Pansy obeszła wielkie drzewo i wzięła na ręce moruska.  -Przytyło Ci się malutka.

-Pewnie dała nogę. Tez bym długo z nim nie wytrzymał.

-Co za dup... -Syczał blondyn.

-A to Krzywołap! Kot Hermiony! -Harry wziął rudzielca na ręce. -Odprowadźmy je do 
zamku. -Zaproponował i objął swoją ukochaną ramieniem.

-Tak, dobry pomysł. -Powiedziała Parkinson i oboje ruszyli polami w stronę Hogwartu.

-Ależ oni słodcy.  -Rozczulała się kasztanowłosa.

-Nie. 

-Jesteś niewrażliwy niczym pień Malfoy. 

-Wiem Granger.

-Zaraz spóźnimy się na zielarstwo. 

-My? Jakie my? Ja działam w pojedynkę Granger.

-Przyszliśmy tu razem. -Powiedziała mrużąc oczy.

-Bo za mną poszłaś. -Zaśmiał się wrednie.

-POSZŁAM?  Poszłam tak? Sam mnie zaciągnąłeś. -Hermiona bardzo się zdenerwowała, zrobiła się czerwona jak to miała w zwyczaju, zaczęła tupać i wymachwiać rękoma niczym karuzela dla dzieci. -Wiesz co Malfoy? Jesteś dupkiem. Największym chamem jakiego znała Ziemia. Pa Malfoy, do zobaczenia na zielarstwie. -Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę szklarni, po drodze jeszcze pokazała mu środkowy palec. Chłopak mimo to uśmiechnął się pod nosem.

-Jesteś słodka kiedy się wściekasz. -Mruknął pod nosem i śladem dziewczyny powędrował na zajęcia.

Kiedy dotarł do cieplarni Profesor Sprout opowiadała o Kłaposkrzeczkach*

-Dzień dobry panie Malfoy. Spóźnienie, minus pięć punktów dla Slytherinu. Blondyn uśmiechnął się tylko ironicznie i zaczął rozglądać się za wolnym miejscem przy prostokątnym blacie ciągnącym się przez całą oranżerie. Niestety, jedyne wolne miejsce było obok Pottera i to w dodatku naprzeciwko Granger, która stała po prawej stronie Blaisa 

-No więc tak jak już mówiłam roślinki potrzebują ochrony na nadchodzącą zimę i to wy się nimi zajmiecie. -Tłumaczyła profesor Sprout. -Proszę zająć miejsce panie Malfoy. -Kobieta lekko zdenerwowana na ślizgona rozejrzała się po klasie. Następnie kiwneła głową na wolne miejsce. Malfoy dziarsko ruszył na swoje stanowisko, a profesorka kontynuowała swój jak dla chłopaka wyjątkowo nudziarski wykład. 

-Dostaniecie taką roślinkę na kilka miesięcy, a za opiekę nią, ocenę, która będzie bardzo ważna. W parach, dobierzcie się w pary… albo nie. Pary tworzą osoby stojące na przeciwko siebie. -Powiedziała i machnięciem różdżki rozesłała doniczki pod nosy uczniów. Ręka Hermiony wystrzeliła w górę jak pocisk i nim dostała zgodę na pytanie, zaczęła:

-Przepraszam Pani Profesor, ale czy można dobrać się w parę z osobą obok siebie? -Harry spojrzał na przyjaciółkę z wyrzutem, naprawdę nie chciał być z Malfoyem. 

-Nie panno Granger. Nie róbmy zamieszania. -Hermiona zapłakała w duszy. Dlaczego akurat ona? Dlaczego los musiał być taki okrutny? Dlaczego musiała napotykać tego aroganckiego arystokratę tak często w swoim młodym życiu? -Rośliny te mają uczucia, potrzeby, kaprysy tak samo jak ludzie. Tak więc nie zdziwcie się kiedy zaczną płakać, śmiać się lub marudzić. -Kontynuowała. -To tyle, zapoznajcie się ze swoimi nowymi przyjaciółmi. -Skwitowała. Draco spojrzał na kwiat znajdujący się pomiędzy nim, a jego ulubionym wrogiem i wcale nie miał zadowolonej miny. Mimo że dostali całkiem ładna odmianę roślinki nie przypadła mu do gustu. Miała szkarłatne płatki kwiatu z którego wychodziła duża szczypaczka, która stanowiła głowę rośliny. Na szczęście jeśli się o nią odpowiednio dbało, nie było z nią dużo problemów. Stwierdził że to zadanie wykona na ocenę wybitną, a raczej Granger wykona, bo on nie zamierzał nawet kiwnąć palcem w tej sprawie. 


Po zakończonych zajęciach Hermiona wracała do dormitorium, aby napoić swoją pracę domową, która potrzebowała jedynie trochę porozmawiać, wody trzy razy dziennie i oczywiście dużo światła. Szatynka uznała, że nie będzie to trudne zadanie i postanowiła wykonać je sama, nie obchodziło ją czy Malfoy na to przystanie, czy nie. Co z tego, że zarobi dzięki niej ocenę wybitną? Wolała się nie denerwować, bo jak znając Malfoya, to przez tego głupiego badyla dochodziłoby do kilkudziesięciu kłótni dziennie więcej. 

Szła korytarzem, na którym wyrazie było słychać kłótnie Dafne i Rona. Szatynka bez jakiejkolwiek osłony, nie przejmując się, że ją zauważą ruszyła przed siebie.

-Dafne, kochanie, będziemy mieli dziecko, a Ty chcesz mnie tak po prostu zostawić? -Rudzielec trzymał za rękę blondynkę, która wyrywała mu się z objęć. 

-Puść mnie kretynie! Tak! Z nami koniec, ile razy mam ci to powtarzać! -Dafne w momencie, kiedy Hermiona była już w ich zasięgu wzroku odwróciła się za siebie.

-Czego tu szukasz szlamo! Wypad! Chyba, że życie Ci niemiłe! -Wrzeszczała. 

-Jesteście na tyle głupi żeby rozmawiać na temat  Twojej ciąży na korytarzu prowadzącym do lochów? Żałosne naprawdę. -Hermiona była rozbawiona całą ta sytuacja. I oni mieli zostać rodzicami? Nawet kamienny posąg współczułby dziecku tej dwójki. 

-Nie rozumiesz? Won! -Wściekła Dafne, która trzymała się jednocześnie za brzuch i głowę wyglądała bardzo zabawnie. -Ron zrób coś! Uderz ją! -Chłopak, który patrzył z pogardą w oczy szatynki ruszył w jej stronę i kiedy już podnosił rękę, aby uderzyć drobną dziewczynę, został potraktowany drętwotą, rzuconą przez Harrego Pottera, który z Zabibim szedł w stronę lochów.

-Chodź Hermiono -Zachęcił ją czarnoskóry. Dziewczyna przystała na to i podbiegła do przyjaciela wtulając się w niego. Była roztrzęsiona. Nie mogła uwierzyć w to, że Ron chciał ją po prostu uderzyć. 

-Jak mogłeś! -Wydarł się złoty chłopiec. -Gardzę Tobą Weasley. -Harry pierwszy raz zwrócił się do Rona po nazwisku. To smutne, że przyjań, przyjaźń tak wieloletnia, która miała skończyć się na cmentarnej ziemi, rozpadła się przez głupią ciężarną blondynę. Czarnowłosy odwrócił się na pięcie i wraz z szatynką i chłopakiem, który trzymał ją pod ramię ruszyli do dormitorium jednego z prefektów naczelnych. 

-Ja pójdę już do siebie. -Powiedziała cicho Hermiona, chłopcy kiwnęli głowami i rzucili w jej stronę coś w stylu "trzymaj sie” i "dobranoc". Wiedzieli że potrzebuje pobyć sama, i właśnie o tym w danym momencie dziewczyna marzyła najbardziej na świecie. Kiedy znajdowała się już w swojej sypialni chwyciła książkę, która była akurat w zasięgu jej dłoni i pogrążyła się w lekturze. Niestety nie trwało to długo, ponieważ po około dwudziestu minutach odpłynęła w krainę snów, co spowodowane było zbyt dużym natłokiem myśli.

W tym samym momencie, w sypialni drugiego prefekta. Potter wraz z Zabinim sączyli ich ulubiony mocny trunek. Kto by pomyślał, że się kiedykolwiek zaakceptują, ba! Nawet polubią. Według ślizgona Harry był idealną partia na geja, jednak pozory mylą. Gryfon również interesował się kobietami i w dodatku, miał podobny gust do czarnoskórego. Dyskusję na temat tyłków bliźniaczek Patil przerwał huk drzwi, który zwiastował powrót pewnego blondyna do lochów. Po odliczaniu na palcach przez Blaisa, w dokładnie tym samym momencie, którym chłopak przypuszczał, pojawił się jego najlepszy przyjaciel. Draco w dobrym humorze powitał przyjaciela, lecz po chwili jego wzrok zawiesił się na siedzącym po przeciwnej stronie kanapy Potterze.

-Co tu robi Potter? -Zapytał ni to zdziwiony ni to zdenerwowany.

-Siedzi, chodź. -Zachęcił go Blaise. Zupełnie nie wiedział w jaki sposób pogodzić dwóch nastolatków, którzy nienawidzą się od rozpoczęcia edukacji w Hogwarcie, a nawet i dłużej bo ich wojna zaczęła się już w pociągu, kiedy to Harry odrzucił propozycję zakolegowania się z blondynem. Jednak Draco ma nosa do ludzi, najwyraźniej od razu poczuł że Weasley to nieciekawy człowiek. Harremu w pewnym momencie zrobiło się głupio, najwyraźniej Malfoy miał rację i mimo tego, że sam sprawiał ból Hermionie, to jednak nie fizyczny, nigdy nie podniósł ręki na kobietę, co jednak Ronowi się zdarzyło. Ślizgon był lepszy od Weasleya, przynajmniej pod tym względem i Potter właśnie w tym momencie sobie to uświadomił.

-Mam siedzieć tu z wami i tak po prostu popijać ognistą w towarzystwie bliznowatego? -Zapytał z nutą ironii w głosie. Harry wstał podszedł do blondyna i wyciągnął dłoń w jego stronę.

-Czas zakończyć te wojnę Draco. -Chłopak zapewne zrobił to pod wpływem impulsu i wypitego alkoholu, który w pewnym stopniu wpłynął na jego zachowanie, co nie zmienia faktu, że miał dość ciągłych kłótni ze ślizgonem, które prowadziły do... właśnie dokąd? Raczej donikąd. Blondyn spojrzał na niego jak na idiotę. Po chwili jednak pomyślał, że dokładnie to samo zrobił sześć lat temu w drodze do Hogwartu. Podał dłoń Harremu. Chciał się z nim zaprzyjaźnić, ten go odrzucił, ale szczerze nie dziwił mu się. Doszedł do tego kiedy uświadomił sobie czym jest przyjaźń, która stworzył z Blaisem. Świadomość, że Potter mógł obrazić jego przyjaciela bardzo mu pomogła w jego zrozumieniu. On obraził osobę, która pierwsza polubiła Harrego, która z nim porozmawiała, nie uderzyła, nie wyśmiewała jak jego kuzyn i reszta rówieśników w jeszcze mugolskiej szkole. No i Hagrid. Jego obraził już w sklepie Madame Malkin, kiedy to olbrzym czekał na Harrego przed sklepem. Hagrid to pierwsza osoba, która okazała chłopcu serce, a Malfoy tak po prostu go wyśmiał. To wszystko było zrozumiałe.

-Zgoda. -Powiedział mało sympatycznie, ale uścisnął dłoń.


Resztę popołudnia siedzieli, rozmawiali, może niezbyt wylewnie, a nawet trochę sztywno, ale nikt nie oczekiwał od nich zaskarbienia sympatii podczas pierwszej normalnej rozmowy, znaczy prawie normalnej bo Draco nie mógł się pochamować od niektórych zgryźliwych komentarzy, które same cisnęły mu się na język, z powodu jego wrodzonego chamstwa, ale to już było na prządku dziennym, a uwagi najmłodszego przedstawiciela rodziny Malfoyów nie były na tyle uszczypliwe, żeby urazić Gryfona. W końcu lekko podpity Potter opuścił lochy, a Draco razem z Zabibim usnęli na kanapie, w sypialni czarnoskórego.



* Kłaposkrzeczki - Magiczne rośliny w Harrym Potterze, nie są one przedstawiona tak jak przez Rowling, ale musiałam użyć nazwy na potrzeby swojego opowiadania.

1 komentarz:

  1. Super rozdział ;)
    Akcja "poszukiwanie kotów" to po prostu mistrzostwo!
    Nigdy nie lubiłam Rona jak on mógł chcieć uderzyć Hermionę? Co za drań...
    Harry pogodzony z chłopakami a to nowość :D
    Czekam na next!

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń