Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

piątek, 22 stycznia 2016

ROZDZIAŁ XIII

Witam! 

Dodaję nowy rozdział, później niż zamierzałam. Ma dziesięć stron, więc nie potrafię ocenić, czy jest krótki, czy bardzo krótki. Dużo dialogów. Jak zwykle. Możecie dać znać w komentarzu czy chcielibyście więcej opisów. Bo osobiście preferuję więcej dialogów, ale mogłabym rozbudować opisy. To na tyle. Zapraszam do komentowania i oczywiście czytania!

Nilkrokusy. :)  

___

-To niesamowite Draco, naprawdę! -Goyle i Crabb od samego ranka krążyli za Malfoyem niczym satelity i wciąż powtarzali mu, że jest prawdziwym bohaterem. 

-Prawda? Co by to było gdyby nie ja… Granger chyba dostałaby palpitacji serca. -Zaśmiał się wypinając dumnie pierś.

-Malfoy, a Ty nadal opowiadasz im te wyssane z palca historyjki? -zakpiła Hermiona, która targała za sobą ciężki kufer w stronę wyjścia. -Jesteś gorszy niż Lavender i Parvati.

-Nie słuchajcie jej, nadal przeżywa szok… -Malfoy zwrócił się w stronę siedzących na przeciwko goryli z miną „biedaczka” i uspokajając ich przy tym gestem ręki, żeby jej nie wierzyli.

-Kpisz sobie? Opowiedz im lepiej o tym, że nie rozwijasz się intelektualnie od jedenastego roku życia. To przynajmniej jest zgodne z prawdą. -Powiedziała uśmiechając się przy tym jakby miała do czynienia z osobą specjalnej troski. 

-Czy mi się zdaje, czy Ty mnie nie lubisz Granger? -Zapytał uśmiechając się ironicznie. 

Hermiona popatrzyła na niego z politowaniem. 

-Tym bardziej powiadom ich o swojej chorobie. -Zaśmiała się perfidnie i oparła ręce o biodra. 

-Racja, Ty nikogo nie lubisz. Wolisz książki od ludzi. Czyż nie? -Zapytał zadzierając przy tym śmiesznie głowę. 

-Skończ. -Odparła krótko i spokojnie. Przymknęła powieki i odwróciła się na pięcie w stronę drzwi. 


*
 O godzinie 11:00 grupa znajomych udała się na peron, z którego odjeżdżał pociąg odwożący ich z powrotem do Hogwartu. Hermiona targała swój wielki kufer szurając nim o posadzkę. Bagaż Pansy niósł Harry, który z pewnością gdyby nie był obładowany jak beduiński wielbłąd, wziąłby również jej. Malfoy wraz z Zabinim szli tyłem. Ze względu na swoje umięśnione sylwetki nie mieli problemów z bagażem. Kiedy w końcu Hermiona zaczęła się zataczać nie mając sił, na dalsze pozorowanie ducha rycerskiego, Blaise podbiegł do niej i wziął kufer pod rękę. Uśmiechnęła się miło do niego i razem wsiedli do pociągu. Oburzony Malfoy zacisnął pięść na rączce od swojej skrzyni i wpienionym krokiem ruszył za nimi. 

Zajęli jeden z wolnych przedziałów. Harry położył się i usadowił głowę na kolanach Pansy, która delikatnie mierzwiła jego czarne kędziory. Blaise w pierwszej kolejności poszedł na poszukiwanie pani z wózkiem, z czego Malfoy miał niezły ubaw, twierdząc, że od dawna wiedział o płomienistym erosie starszej babki i czarnoskórego. 

Po kilkunastu minutach do przedziału weszła niska dziewczyna o ciemnych, lekko rudawych włosach, prostych jak sznury elektryczne. Spojrzała na Malfoya swoimi przenikliwymi, zielonymi oczami i uśmiechnęła się zadziornie. 

-Wolne tutaj? -Zapytała szkockim akcentem, na którego dźwięk Malfoy mocno się skrzywił.

-Nie. -Odpowiedział nie zaszczycając ją swoim spojrzeniem, którego nie oderwał od proroka codziennego w momencie, kiedy dziewczyna weszła do ich przedziału.

-Wolne, siadaj. -Hermiona uśmiechnęła się do dziewczyny i wskazała miejsce obok siebie. 

Ciemnowłosa odwzajemniła uśmiech, powstrzymując grymas, który cisnął jej się na usta.

-Ty jesteś Draco Malfoy? -Zapytała pocierając dłońmi kolana. 

-A Ty kto? -Zapytał mierząc ją od stóp do głów.

-Brutus. -Odpowiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej na widok Malfoya, który chyba w głębi duchu przyznał jej kilka punktów za urodę. 

-Mówiłem Granger! -Krzyknął Malfoy na tyle głośno, że para przytulająca się w rogu, aż podskoczyła. 

-Co? -Zapytała niezbyt inteligentnie Hermiona. Szkotka potraktowała ją zohydzonym spojrzeniem. 

-Mówiłem, że Brutus to imię żeńskie. -Powiedział z satysfakcją. 

-Mam na imię Shay. Nie Brutus. -Zaśmiała się uroczo rudowłosa. 

-To w końcu jak? -Zapytał nieco podirytowany wyciągając z torebki Hermiony sok dyniowy, na co zareagowała oburzonym grymasem twarzy, ale nic nie powiedziała.

-Mam na imię Shay. Na nazwisko Brutus. -Malfoy spojrzał na Hermionę dając jej do zrozumienia, że faktycznie miała rację. 

-Masz paskudny akcent. -Prychnął w stronę dziewczyny w zielonym swetrze, spod którego wyłaniał się biały kołnierzyk. 

-Wiem. -Rzuciła obojętnie nieurażona jego obelgą.

-A gdzie masz kilt i dudy? -Zapytał, na co Hermiona parsknęła cichym śmiechem. 

-Słyszałam o Tobie. -Dziewczyna zignorowała jego wcześniejszą uwagę, po raz kolejny nie czując się urażona tym w jaki sposób Malfoy do niej mówił. -Uratowałeś jej życie. -Wskazała kciukiem na Hermionę nie odrywając spojrzenia od znudzonego blondyna. 

Hermiona już miała się odezwać, że to bzdura, a blondyn nie przyczynił się wcale do jej uratowania, ale w ostatnim momencie powstrzymał ją od tego wiedząc, że zaraz zacznie wygłaszać swój przerażająco nudny monolog na temat ich wizyty w lesie. 

-Ach tak. To Granger. -Powiedział. 

Pansy spojrzała na nową lokatorkę ich przedziału z nieufnym błyskiem w oku. Nie podobała jej się. Tą uwagą od razu podzieliła się z chłopakiem leżącym na jej kolanach.

-I jak było? -Jej szkocki akcent w połączeniu z dociekliwym tonem brzmiał jeszcze ohydniej niż wcześniej. Przynajmniej tak pomyślał Malfoy.

-Co jak było? -Odpowiedział pytaniem na pytanie dosyć zgryźliwą tonacją, która przypominała raczej warknięcie. 

-Jakie to uczucie ratować życie szlamie? -Zapytała nie zważając na to, że Granger siedzi tuż obok niej. 

Harry zerwał się z siedzenia, a zaraz po nim czarnowłosa przyjaciółka szatynki. 

-Coś Ty powiedziała?! -Krzyknął Harry. 

-Jest szlamą. -Wzruszyła ramionami. 

-Popieram! -Malfoy uniósł prawą rękę do góry.

-Draco… -Pansy spojrzała na niego jak na zdrajcę, ale po chwili znowu odwróciła wzrok w stronę dziewczyny, która śmiała obrażać Hermionę w jej towarzystwie. 

-Ja wychodzę. -Hermiona wstała ze swojego miejsca i złapała klamkę od drzwi przedziału. Przed wyjściem z niego powstrzymał ją Malfoy, który złapał ją w tali i usadził na swoim kolanie. Momentalnie po jej ciele przeszły ciarki. Po raz kolejny nie wiedziała czym są spowodowane, ale nie miała teraz czasu się nad tym zastanawiać. Powieki zaczęły ją niebezpiecznie piec. Nie chciała płakać. Naprawdę nie chciała. Nie chciała dawać tej wrednej małpie satysfakcji. Skąd ona w ogóle się wzięła? -Pomyślała. 

-Malfoy puść ją. -Powiedział Harry gniewny tonem. Mało brakowało, a wpadłby w dziki szał. 

Dziewczyna o rudych włosach siedziała naprzeciwko Malfoya z lubieżnym uśmiechem na ustach. 

-Słuchaj… -Zaczął Malfoy. -To jest Granger. Jeżeli ją jeszcze raz obrazisz wylecisz stąd. -Uśmiechnął się do niej ironicznie, a uśmiech z twarzy Shay śpiesznie zniknął. Zastąpiło go nieme zdziwienie. -Żartowałem, już wylatujesz. -Posadził Hermionę na siedzeniu obok i złapał rudą dziewczynę za ramię wypychając ją siłą na zewnątrz. 

Shay w locie wpadła na czarnoskórego Blaisa, który jakby wiedział o zaistniałej sytuacji i odsunął się, w rachunku czego szczupła szwedka wpadła na szybę. Blaise uśmiechnął się do Malfoya.

-Miła dziewczyna. -Powiedział rozbawiony.

-Co ona tu robi? -Zapytał Harry zdezorientowanym tonem. Zachowanie Malfoya go bardzo zdziwiło. Draco-Malfoy-Obrońca-Mugolskich-Szlam, kto by pomyślał.

-Wymiana międzyszkolna. -Westchnął Zabini. -Spotkałem jej kolegę. Całkiem romantyczny gość… -Mruknął pod nosem.

-Co masz na myśli? -Zapytał Malfoy robiąc dziwną minę. 

-No wiesz… -Zabini usiadł na siedzeniu obok Malfoya i odpakował czekoladową żabę. -Dobierał się do mnie! Mówił, że mam niezłą siądkę! 

-Siądkę?

-Kuper! 

-Kuper?

-Dupę! -Wrzasnął Zabini, będąc pewny, że usłyszała go cała Wielka Brytania. -Dotknął mnie… o tam… -Zabini wskazał palcem na swoje udo, Malfoy zaśmiał się perfidnie. 

-I co zrobiłeś? -Zapytał Harry, będąc bardziej obrzydzony, niż rozbawiony tym wyznaniem.

-Jak to co? Przylałem mu… w twarz. 

Reszta podróży minęła im całkiem przyjemnie. Jedynie Hermiona rzadko odzywała się, co oczywiście Malfoyowi nie umknęło i na każdym kroku usiłował szatynce przypomnieć o jej ciętym języczku. Raz nawet zaproponował jej poszukiwania zguby. Jednak z niewiadomych przyczyn odmówiła.

*

Kiedy znajdowali się już w Wielkiej Sali, po obfitej kolacji, gdzie Hermiona rzuciwszy okiem na Rona dostrzegła, że obżarł się jak zwykle, dyrektor Hogwartu obwieścił, że ona wraz z Szanownym Panem Malfoyem (Jak to ujął dyrektor) mają udać się do jego gabinetu. Tak też zrobili, wyszli wielkimi wrotami na korytarz i wtedy zaczęły się ich mniej oficjalne przepychanki słowne. 

-Wpadłeś Malfoy. -Rzuciła ze złowieszczym uśmieszkiem na ustach. 

-Nie przypominam sobie żebyś zaszła w ciążę. 

-Wpadłeś z czarami. I nie mów mi już o żadnej ciąży. Najpierw Dafne, Twoja Matka, Twój kot… Jestem ciekawa kiedy Ty będziesz spodziewał się dziecka. -Prychnęła.

-Z tego co mi wiadomo Granger, to ja, jako przedstawiciel płci męskiej, tej lepszej… nie mam możliwości noszenia płodu w swoim łonie. -Powiedział i poklepał ją niby przyjaźnie po plecach. 

-Nie dotykaj mnie. -Warknęła. 

-W porządku. -Oderwał dłoń z jej ramienia i uniósł ręce w geście poddania. 

-To tutaj. -Mruknęła. 

Obydwoje przeszli przez posąg gargulca, pchając się przy tym jak rozwydrzone dzieci. Raz Hermiona straciła równowagę, ale Malfoy w odpowiednim momencie złapał ją za szatę, co jej się niezbyt podobało, biorąc pod uwagę fakt, że złapał w miejscu, gdzie znajdowały się jej piersi. Oczywiście nie zapomniał wspomnieć o tym, że są zbyt małe i wcale mu się nie podobają. Walnęła go za to w głowę i uciekła po schodach wkraczając do owalnego pomieszczenia, gdzie za biurkiem czekał na nich uśmiechnięty Albus Dumbledore. 

-Witam. Usiądźcie. -Powiedział uprzejmym tonem wskazując ręką na dwa purpurowe fotele stojące na wprost niego. 

-Dobry wieczór Profesorze. -Przywitała się szatynka i zajęła miejsce jakie było jej wskazane. Malfoy powstrzymał się od uprzejmości, jak to miał w zwyczaju i po prostu usiadł obok Hermiony rozwalając się na siedzeniu niczym pan i władca. 

-Draconie, Hermiono… -Zwrócił się do nich dyrektor. -Jak się domyślacie już wiem o waszej wyprawie do lasu. -Hermiona spojrzała ukradkiem na Malfoya uśmiechając się szyderczo. Już wiedziała co go czeka. Szlaban! Wytłumaczy dyrektorowi, że ona go powstrzymywała, ale nie posłuchał. -Podziwiam Cię Draco. Wykazałeś się prawdziwą odwagą. -Hermionie szczęka opadła na ziemię. Tego się nie spodziewała!

-Profesorze… Za co pan go podziwia? -Zapytała z niedowierzaniem. 

-Panienko Granger, pan Malfoy uratował pani życie. -Rzekł spokojnie staruszek. 

Malfoy wyginał się na swoim fotelu, jakby miał, za przeproszeniem, kija w czterech literach. Piał niczym kogut. Typowy Malfoy. 

-Pan nie rozumie… 

-Hermiono, nie tłumaczcie się… Rozumiem doskonale. -Dyrektor uciszył Hermionę gestem ręki i kontynuował. -Draconie, jutro zjawi się Rita Skeeter i udzielisz jej wywiadu. Dobrze? -Zapytał.

-Oczywiście. -Hermiona jeszcze nigdy nie widziała, żeby Malfoy był z siebie, aż tak dumny. W szczególności, że to co sugeruje dyrektor i reszta czarodziejskiego świata, nie było prawdą.

-Poza tym jak już wspominałem wcześniej, gościmy u siebie uczniów ze szkoły Disputatores. Panienka Granger razem z panem Zabinim pokaże im zamek. Jutro rzecz jasna. -Hermiony humor popsuł się już całkowicie. Była wściekła.

-W porządku… -Burknęła pod nosem.

-Draconie proszę przyjść tutaj do mnie jutro po zajęciach. Życzę dobrej nocy. -Dumbledore pożegnał ich miłym uśmiechem i oboje wyszli z gabinetu. Hermiona wściekła jak osa. Malfoy dumny jak paw. Nie odezwali się do siebie przez całą drogę do lochów. 

*

W poranek pierwszego dnia nowego semestru, Draco obudził się nadzwyczaj wypoczęty, zrelaksowany, a tym bardziej chętny do kilku niegroźnych sprzeczek. Na przykład z Hermioną Granger. Pędem ruszył do łazienki, aby się odświeżyć i ruszyć na podbój świata, ale to co tam zobaczył wręcz wywróciło jego świat do góry nogami. Przed nim stał Seamus Finnigan. Nagi Finnigan. Draco nie miał pojęcia co zrobić. Najlepszą opcją wydawało mu się pobiec do dormitorium i zabrać ze sobą aparat fotograficzny, ale ostatecznie nie pozostało mu nic innego niż tarzać się ze śmiechu, w momencie gdy purpurowy Finnigan wybiegł z łazienki trzymając dłonie na kroczu. Kiedy się pozbierał z podłogi, zdecydował się na szybki prysznic. Oczywiście nie zapomniał użyć zaklęcia dezynfekcyjnego, które rzucił na kabinę prysznicową. Po doprowadzeniu swojej osoby do idealnego stanu, postanowił zejść do salonu i podzielić się ze wszystkimi swoją poranną przygodą. Podczas swojej wędrówki, raz po raz wybuchał głośną kaskadą śmiechu. 

-Uspokój się Malfoy, bo inaczej się udusisz. -Draco usłyszał za plecami głos, który niewątpliwie należał do Granger. Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął ironicznie. 

-Mamy wczesny ranek, a Ty Granger już z potężnym tomiskiem w ręku. Brakowało mi tego widoku. Naprawdę. Cudownie się patrzy na Ciebie taką radosną, niczego nieświadomą, że za chwilę dostaniesz zeza od czytania tych bzdur. Dziwię się, że Twój mózg jeszcze wytrzymuje. 

Hermiona westchnęła. Zdegenerowany kretyn. Cholerny Malfoy. W dodatku w dobrym humorze, a co się z tym wiążę- jeszcze gorszy Malfoy.

-Zamknij się. -Burknęła. 

-Ale popatrzmy na to z innej strony Granger. Co by było, gdyby Ciebie nie było w szkole? Zapewne większość tutejszych osobników, pomyślałoby, że jestem niepoprawnym zakuwaczem tego chłamu. Nie ukrywam, że wśród rankingu najlepszych uczniów w Hogwarcie, moja skromna osoba zajmuje drugie miejsce. Tyle, że ja po prostu jestem inteligentny i sprytny. Nie potrzebuję siedzieć przy książkach dłużej niż kilka minut. W przeciwności oczywiście do Ciebie. 

-Nie schlebiaj sobie. Jesteś dzisiaj aż nazbyt rozgadany Malfoy. Coś się stało? -Zapytała mierząc go zirytowanym spojrzeniem, które wyrażało nieme „Nienawidzę Cię”. 

Uśmiechnął się w sposób „Ja Ciebie też” 

-Pleciesz bzdury. Jeszcze nie zauważyłaś, że ja zawsze mam coś do powiedzenia? Doprawdy Granger, nie dość, że taka gburowata, to i mało spostrzegawcza. 

Hermiona z hukiem zatrzasnęła podręcznik od transmutacji, dając mu mocnego klapsa, na który zdecydowanie sobie nie zasłużył. Po chwili włożyła go do szkolnej torby i wyszła z pokoju wspólnego głośno uderzając stopami o podłogę. 

*

Spóźniony wszedł do sali na lekcję eliksirów. Rozejrzał się po sali i dostrzegł wolne miejsce obok Longbottoma. Postanowił zaryzykować i usiąść obok niego. Zrobił zaledwie kilka kroków w jego stronę, a ten z piskiem zerwał się z ławki wywracając swój kociołek na plecy Finnigana, który siedział tuż przed nim. Obydwoje wpadli w przeraźliwą histerię, którą przerwał zirytowany głos Snapa. 

-Longbottom, co Ty wyprawiasz! Odejmuję Gryffindorowi dziesięć punktów! 

Tak. Ten dzień zapowiadał się pięknie, przynajmniej dla Malfoya. 

*

Hermiona stąpała twardo po kamiennej posadzce, jednego z ponurych korytarzy. Tego dnia miała obowiązek oprowadzić szkockich gości po szkockiej szkole. Cholerna Szkocja. Wszędzie jej pełno. W oddali dostrzegła sylwetkę Zabiniego, obok którego kaczym krokiem człapała niska, ciemnowłosa dziewczyna o dziwacznym nazwisku i chłopak, niewiele niższy od jej czarnoskórego przyjaciela o blond włosach. Z daleka mógł bardzo przypominać Malfoya. Jednak nie. Z bliska był paskudny. Jego kinol był dwukrotnie większy od przeciętnego nosa, a niebieskie, małe oczy, za nic nie przypominały srebrnoszarych oczów Malfoya. Podeszła do nich z zadartą głową i hardo spojrzała wrednej szkotce w ogromne, wyłupiaste oczy. Chłopak, który dotychczas przyglądał się Hermionie, podszedł do niej i wyciągnął spoconą, bladą dłoń przed siebie. 

-Jestem Blathmac. -Powiedział tak skrzeczącym głosem, że Hermiona musiała zatkać uszy. Dosłownie. -Coś się stało? -Zapytał, a ona uśmiechnęła się sztucznie. 

-Nie, nic oczywiście. Chodźmy. -Hermiona wyminęła blondyna i razem z Zabinim poprowadzili towarzyszy do lochów, gdzie pokazali im przejście do pokoju wspólnego Slyterinu oraz inne mroczne części chłodnego korytarza. 

-Uważam, że nie powinni Cię przyjąć do Slytherinu. -Panującą miedzy nimi, niczym niezmąconą ciszę w końcu przerwała naburmuszona, ciemnowłosa dziewczyna, której wcale się nie podobało, że oprowadza ją po szkole właśnie Granger. 

-Uwierz, nie pchałam się tam. -Powiedziała Hermiona. Nie interesowała jej opinia tej zarozumiałej choleryczki. 

-Shay mówiła, że jesteś szlamą, to prawda? -Zapytał rechotliwym głosem jasnowłosy chłopak. 

-Tak to prawda. Nie przeszkadza mi to. -Rzuciła niedbale szatynka i ruszyła przed siebie prowadząc ich teraz na parter, gdzie zamierzała pokazać im Wielką salę i salę wróżbiarstwa. 

-Doprawdy? Ja bym nie mógł tak żyć. Nie zniósłbym tego. -Prychnął wysoki chłopak zaczesując do tyłu swoją długą grzwę. 

-Doprawdy? Ja za to nie zniosłabym faktu, że będąc mężczyzną, podniecają mnie genitalia mojego kolegi! -Wykrzyknęła wściekła do granic możliwości Hermiona. 

-C-co Ty insynuujesz? -Chłopak zaczął się jąkać i zagryzać dolną wargę, w dodatku czerwieniąc się jak gwiazda betlejemska. 

-Och, pytasz co insynuuję? -Zadrwiła. -Nie jestem homofobem, ale nie życzę sobie obraźliwych uwag na temat mojego pochodzenia. Nie atakuj, to również nie będziesz atakowany. -Powiedziała mijając drzwi do skrzydła szpitalnego na pierwszym piętrze. 

-Nie jestem gejem! -Krzyknął. 

-Oczywiście. -Prychnęła. -Raczej kryprtogejem. W dodatku słabo Ci to wychodzi. Na kilometr czuć od Ciebie homoseksualizm.

-To nie Twoja sprawa wredna szl… -Do rozmowy wtrąciła się Shay, która usiłowała bronić swojego przyjaciela.

-Nie waż się. -Wysyczał przez zaciśnięte zęby Zabini. 

Hermiona złapała wzburzonego przyjaciela za ramię i odciągnęła go na bok.

-Blaise, ja z nimi nie wytrzymam. -Szepnęła zdesperowana, trzymając palce na skroni. 

-W porządku. Możesz iść. Sam sobie poradzę. -Zabini uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i pogłaskał po głowie. 

-Dziękuję… -Hermiona posłała chłopakowi przyjazny uśmiech i pomknęła w stronę schodów. Planowała dostać się do lochów najszybciej jak tylko mogła, jednak coś, a raczej ktoś, jej w tym przeszkodził.

-Hermiona poczekaj! -Zawołał chłopak, kiedy szatynka wyminęła go bez słowa, przyśpieszając krok. 

-Dlaczego? Po co mam się zatrzymywać? -Zapytała nie kryjąc pogardy, która biła z jej tonu. 

-Ja nie chciałem… Przepraszam. To nie tak miało być. Jesteśmy przyjaciółmi. -Rudowłosy chłopak stał przed Hermioną z opadniętymi rękoma i spuszczoną głową w dół. 

-Byliśmy przyjaciółmi, Ron. -Hermiona odwróciła się w stronę podłamanego Weasleya, próbując utrzymać wojowniczy ton. Jednak wcale jej się to nie udało. Jej głos był cichy i pełny żalu. 

-Przepraszam… -Ron swoim chrapliwym szeptem wcale jej nie pomagał. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej pogarszał jej stan emocjonalny.

Odwróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki do pokoju wspólnego ślizgonów. Nie mogła ulec. Nie po tym, co zrobił. Być może potrzebowała czasu. 

*

W tym samym czasie, Draco siedział na wygodnym fotelu i udzielał wywiadu do Proroka Codziennego. Napuszony niczym paw, po godzinnej rozmowie wstał i pożegnał się z redaktorką. Czuł, że Hermiona wcale nie będzie z niego zadowolona.

*
Następnego dnia, podczas śniadania w Wielkiej Sali, panowała dziwna atmosfera. Malfoy był pożerany wzrokiem przez znaczną część uczennic, nawet tych z pierwszego roku. Lavender cały ranek uśmiechała się do niego słodko. Wciąż zauroczona młodym ślizgonem od czasu sylwestra, nie odstępowała mu na krok. Grupka młodych puchonów nawet prosiła go o autografy. Pansy Parkinston, była bardzo podirytowana tą sytuacją. Czekała tylko na moment, w którym Hermiona weźmie nowy numer Proroka w dłonie. Była pewna, że nie będzie nim podekscytowana tak bardzo, jak reszta uczniów Hogwartu. 

Hermiona Granger weszła do Wielkiej Sali w chwili, kiedy Draco Malfoy podpisywał kolejny autograf. Po pozostawieniu czarnej pętelki na swoim zdjęciu, smarkaty ślizgon niemal unosił się kilka metrów nad ziemią. Spojrzała na to zdumiona. O co tu chodziło? Podeszła dziarskim korkiem do Pansy, która miała niezbyt tęgą minę i opowiedziała jej co przed chwilą zobaczyła. Kiedy Pansy odpowiedziała jej, że dzieje się to od samego rana, poprosiła o wyjaśnienia. 

-Przeczytaj. -Powiedziała, podając jej egzemplarz czasopisma. 

Draco Malfoy to… bohater? 

Wielu z nas kojarzy tego młodzieńca, ale czy znamy go naprawdę? Ten człowiek uratował życie! Oto historia Dracona Malfoya i jego towarzyszki Hermiony Granger. Poznajcie jego prawdziwe Ja! 

Rita Skeeter: -No więc panie Malfoy, ile ma pan lat? 

Draco Malfoy: -Pani redaktor… nie zaczynamy zdania od więc. Mam osiemnaście lat. 

R: -Uroczy chłopiec. Jesteś bardzo młody, a mimo to osiągasz tyle sukcesów. Zdradzisz nam swój sekret, jak to robisz? 

D: Niestety, ale sądzę, że to dar, z którym trzeba się urodzić. Jestem niepoprawnym szczęściarzem. 

 R: W porządku. Być może moje pytanie zabrzmi bardzo osobiście, ale co łączy pana z panną Granger? 

D: -Łączy nas długoletnia przyjaźń. 


-Że co nas łączy?! -Hermiona zachłysnęła się kawą. 

-Czytaj dalej… -Mruknęła Pansy. 


R: Naprawdę? Z tego co mi wiadomo, to podobno od siedmiu lat darzycie się nieprzyzwoitą nienawiścią. Czy to prawda?

D: Nonsens. Od dziecka mamy bardzo dobry kontakt, a teraz kiedy moja przyjaciółka została przyjęta do mojego domu, spędzamy ze sobą jeszcze więcej czasu. 

R: Jak wiadomo panna Granger nie jest z rodziny arystokratycznej. Co na to pańscy rodzice? 

D: Moi rodzice uwielbiają Granger. Poza tym jesteśmy bardzo tolerancyjni. 

R: Czy uważa pan, że panna Granger mogłaby coś do pana czuć?

D: Bardzo możliwe, ale nie chcę się na ten temat wypowiadać.


-Jasne, że czuję! Głęboką pogardę... Idę do niego... -Wstała, ale zatrzymała ją Parkinson.

-Poczekaj jeszcze chwilę...


R. Tyle pan dla niej zrobił… Opowie pan mi o tym?

D:  Myślę, że dla mojej przyjaciółki to dosyć dotkliwy temat, ale skoro już tu jestem, to opowiem co tam się wydarzyło. Razem z Granger poszukiwaliśmy kotów. Naszych kotów, ojca i matki naszych małych kruszynek. Ze względu na ich bezpieczeństwo postanowiłem wejść do ciemnego lasu. Moja przyjaciółka była temu przeciwna. Dlatego poradziłem jej powrót do domu, a ja w tym czasie kontynuowałbym poszukiwania. Nie zgodziła się, ponieważ nie chciała zostawiać mnie samego. Kiedy już znajdowaliśmy się w tym buszu, zorientowałem się, że nie jesteśmy sami. Ogromny wilk naskoczył na moją przyjaciółkę. Nie potrzebowałem dużo czasu na zastanowienie. Czym prędzej pognałem w ich stronę, odciągnąłem to paskudne zwierzę i obezwładniłem, ratując jej przy tym życie. Nie wiem co by się stało gdybym ją stracił.

R: Wygląda pan na przytłoczonego. Czy panna Granger jest dla pana, aż tak ważna?

D: Naturalnie! Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Zawsze jej pomagam i nie oczekuję niczego w zamian. Myślę, że to uczciwa przyjaźń. 

R: A czy uważa pan, że panna Granger postąpiłaby wobec pana tak samo?

D: Nie sądzę. Kobiety jak wiadomo są słabsze pod względem fizycznym. Poza tym nie dałbym jej się narazić na taki czyn. 

R: Czy nie myślał pan nad zawarciem związku z panną Granger? Biorąc pod uwagę fakt, że jesteście sobie tak blisko?

D: Nie. Mogłoby to zepsuć naszą przyjaźń. Jest dla mnie jak młodsza siostra. 

R: Rozumiem. Jest pan bohaterem. 

D: Och nie nazwałbym siebie bohaterem… 

R: Cały świat ma pana za niego. To wspaniałe osiągnięcie. Zastanawiam się czemu krążą pogłoski iż jest pan aroganckim arystokratą? Co pan na to?

D: Uważam, że ludzie mi zazdroszczą. Moje pochodzenie nie zależy ode mnie. Chociaż cieszę się. Słyszałem, że wiele osób miało dużo nieprzyjemności ze względu na to. Przykładowo moja przyjaciółka… Tak mi jej szkoda. To taka dobra dziewczyna. 

R: Rozumiem. To piękne co pan mówi. Jest pan taki tolerancyjny. 

D: Schlebia mi pani. Ale to prawda. Nie patrzę na ludzi poprzez pryzmat czystości krwi. Nie zaglądam innym do portfela. Moja rodzina ma klasę i tego się trzymam. 

R: Słusznie. Oby tak dalej. Dziękuję panie Malfoy za rozmowę, myślę, że po pańskich wypowiedziach ludzie zmienią podejście co do pana osoby. 

D: Również mam taką nadzieję. Należy mi się to.



-Już ja Ci pokażę co Ci się należy… -Warknęła rozwścieczona szatynka. -Niech no ja go tylko dorwę…



12 komentarzy:

  1. Super rozdział iii proszę trochę więcej Rona. Ten blondyn ze Szkocji i rozmowa Hermiony z nim po prostu zarąbista 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny momentami śmiałam się na głos! (nadal się śmieję) Dialogi wyszły Ci fenomenalne. Wg mnie nie powinnaś nic zmieniać, bo taka forma historii ma swój urok ;)
    Co do rozdziału Hermiona jest strasznie agresywna bije Draco (oczywiście mu się należało za to obmacywanie) ale i tak ją uwielbiam :)
    Draco tym wywiadem sobie nagrabił. Czeam na zemstę Hermiony!
    Oczywiście czekam na next i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
    PS. Zapraszam na 15 rozdział i na kontynuację, bo moja historia jeszcze się nie kończy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Zaraz lecę do kina, więc jak tylko przyjadę to biorę się za czytanie :)

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział!
    Pozdrawiam z podłogi :)
    druellaopowiada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mistrz :'). Zoztań przy dialogach, bo wychodzą Ci przewybitnie ;).
    Nowa, stała czytelniczka (:
    Nieparzysta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Cieszę się, że stała :D

      Usuń
    2. Powiedz mi proszę, jak zrobiłaś Proroka? :D. Genialny jest, no! *-* :)

      Usuń
    3. Ach te moje amatorskie umiejętności graficzne :D Tak właściwie, to artykuł był o Dumbledorze, ja po prostu sobie wkleiłam napis i zdjęcie :D

      Usuń