Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

czwartek, 24 grudnia 2015

ROZDZIAŁ IX

Witam.

Zapraszam na nowy rozdział. Komentarze bardzo mile widziane. 
Nilkrokusy :)

Przez następne dni Draco nie potrafił spojrzeć Hermionie w oczy. Po ostatniej lekcji transmutacji jego duma cierpiała katusze. Nie mógł zrozu
mieć własnego rozumowania, dlatego postanowił skupić się na czym innym. Jego obiektem zainteresowania stała się Lucrettia, dlatego poświęcał jej więcej czasu niż kiedykolwiek miało to miejsce. Zauważył, że kotka stała się bardziej kochana i czuła, co wcale go nie ucieszyło, ponieważ mimo tego, że była kotem, to starał się, żeby zachowywała się w sposób typowy dla Malfoyów, co nie było łatwe biorąc pod uwagę kocią naturę. Do jej zmiany przyczyniła się również Pansy i jej nowa przyjaciółka. Często przyłapywał ślizgonki na dokarmianiu i pieszczotach owego sierściucha. Niestety, nie mógł na to zareagować, gdyż nie miał zamiaru się odzywać do szatynki, co oczywiście zauważyła i miała z tego niezły ubaw. Mimo, że miała mu za złe ich ostatnią kłótnię, to często się do niego uśmiechała i spoglądała w jego stronę, tylko dlatego, żeby zobaczyć rumieniącego się blondyna. Bardzo nietypowy widok czyż nie? Oczywiście, że tak! Dlatego nie potrafiła się powstrzymywać i mu tego odpuścić.

Dzisiejszego dnia miało wydarzyć się coś co zasługiwało na umieszczeniu w Historii Hogwartu. Niczego nieświadomi uczniowie jak i personel szkoły udali się na śniadanie do wielkiej sali. Draco, który już prawie pozbył się z myśli swojej nieszczęsnej sytuacji między nim, a Hermioną usiadł na swoim stałym miejscu przy stole domu węża. W chwili, w której smarował swoją grzankę dżemem wiśniowym, ogromne wrota otworzyły się z hukiem, a stanął w nich… jego ojciec. Tak, stał tam Lucjusz Malfoy! Na dodatek miał na sobie czarny dres, a jego platynowe włosy do ramion zastąpione były krótkimi, na szczęście ich kolor nie uległ żadnym zmianom. Draco zobaczywszy uradowanego ojca, poderwał się z ławki i ruszczył w jego stronę. Każdy znajdujący się na sali obserwował to wydarzenie z szczęką na ziemi. 

-C-co to ma znaczyć!? -Młody Malfoy, miał głos, jakby powstrzymywał się od płaczu. 

-Siema Draco! -Mężczyzna podszedł do swojego syna i objął go ramionami, zaś ten od razu wyrwał się z objęć osoby, którą niegdyś nazywał ojcem.

-Siema?! Czy Ty jesteś niepoważny?! -Chłopak w tej chwili stracił panowanie nad sobą. W jego oczach było widać grzmiące pioruny. -Co Ty zrobiłeś z włosami! -Mało brakowało, a upadłby na kolana, ze swojej rozpaczy.

-Czaderskie co nie? -Lucjusz mówił to z takim entuzjazmem i uśmiechem na twarzy, którego Draco nigdy w życiu jeszcze nie widział. Jego ojciec zawsze był naburmuszony, zły lub usatysfakcjonowany. Nawet wykluczył z życia, że mógłby zobaczyć go w takim stanie. 

-Czaderskie? Nie wierzę! Ty oszalałeś!? -Blondyn krzyczał na całą salę, nie oszczędził ojcu również wyzwisk, a mimo tego mężczyzna stał przed nim i nadal uśmiechał się w dość głupkowaty sposób. Chłopak po chwili ucichł, a jego ryk zastąpił niepohamowany, szaleńczy śmiech. Spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i po chwili wybuchnął kolejna kaskadą śmiechu. 

-To Twoja sprawka! Który dziś mamy? Na prawdę już pierwszy kwietnia? -Jednak jego przyjaciel patrzył na całą tą sytuację, z otwartą buzią i oczami wielkością dwóch galeonów. Zresztą nie tylko on. Cała sala przyglądała się temu nietypowemu zajściu z niemym szokiem wymalowanym na każdym milimetrze twarzy. Neville w między czasie zdążył dwa razy zemdleć i trzy razy się rozpłakać. 

-J-ja nie wiem… o co chodzi. -Wyjąkał Zabini. Wtedy Lucjusz pojął, że jeżeli zaraz nie zareaguje, jego syn popadnie w głęboką depresję. 

-Draco…-Zaczął spokojnie podchodząc do syna, który w owym momencie wyrywał sobie sobie włosy i chichotał niczym człowiek z oddziału psychiatrycznego. -Możesz się temu wszystkiemu dziwić i ja Ciebie doskonale rozumiem. 

-Rozumiesz? Ty nic nie rozumiesz! O co w tym wszystkim chodzi?! -Spojrzał w oczy ojca i dostrzegł w nich iskierki szczęścia, które spowodowały, że chłopak jakby na chwilę stracił wzrok, przez co całe pole widzenia rozmyło się, a on pomyślał, że to tylko głupi sen, a raczej koszmar i zaraz obudzi się w swoim dormitorium. Mógł nawet obudzić się gdziekolwiek, byleby wszystko było jak dawniej. 

-Synu, Twoja matka urodzi Ci siostrę. -Rzekł spokojnie.

-S-słuch-ch… -Chłopak zdołał jedynie wyjęczeć jedną sylabę, następnie puścił się biegiem do lochów. Zaraz za nim wybiegła drobna szatynka, na co Lucjusz i reszta osób znajdująca się w wielkiej sali spojrzała z jeszcze większym szokiem… jeżeli było to oczywiście możliwe, biorąc pod uwagę sytuację, która miała tutaj miejsce. 


Hermiona ruszyła za roztrzęsionym blondynem. Kiedy dobiegła do kamiennej ściany, nie mogła sobie przypomnieć hasła, które pozwoliłoby na wejście jej do pokoju wspólnego. Było to spowodowane szokiem jaki przed chwilą przeżyła. Nie rozumiała nawet tego dlaczego za nim pobiegła, przecież nawet nie lubiła tego chłopaka! Po kilku minutach spędzonych na chłodnym korytarzu udało jej się wejść do pomieszczenia, w którym Draco Malfoy leżał jak długi i patrzył w sufit, do którego śmiał się w niebo głosy. 

-Malfoy co się dzieje?! -Popatrzyła na chłopaka i dostrzegła krople potu spływające po jego nienaturalnie bladym czole. Jednak nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie, odważyła się dotknąć dłonią miejsca gdzie prawdopodobnie znajdował się jego mózg i od razu poczuła, że jest rozgrzany jak piec hutniczy. 

-Dobrze się czujesz Malfoy? -Zapytała jakby z… troską?

-Jak cholera. -Odpowiedział jej zachrypnięty głos. Zapewne było to przyczyną tego, że kilkanaście minut temu darł się na całe gardło. -Po co tutaj przyszłaś?

-J-jaa… nie wiem. Masz rację Malfoy, pójdę już. -Już wstała z kolan i chciała pójść do swojego dormitorium, kiedy nagle chłopak złapał ją za nadgarstek. 

-Nie zostawiaj mnie teraz. -Niespodziewanie złamał mu się głos. 

-Malfoy… 

-Po prostu bądź tutaj. -Powiedział i nagle zaczął cicho łkać. 

-Malfoy, Ty p-płaczesz? 

-Granger, Ty nie rozumiesz…

-Masz racje. Nie rozumiem. Dlaczego Ty… no wiesz, tak zareagowałeś? -W momencie kiedy skończyła mówić uświadomiła sobie, że blondyn nadal trzyma jej dłoń. Jednak odpowiedzi nie otrzymała, a Draco wstał i po prostu wyszedł z salonu…


Mijały kolejne tygodnie, a w ciągu nich nie było dnia, w którym Hermiona nie myślała o tym co zaszło między nią, a Draconem. To niewyobrażalne. On na prawdę płakał! Przy niej… Niestety chłopak po tej sytuacji zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Był jeszcze bardziej chłodny, zdystansowany i złośliwy. Po małym chłopcu, którego szatynka widziała zaledwie miesiąc temu nie było śladu. Nie było tego Malfoya, w którym grzmi cząstka wrażliwości. Wydawało się, że tym razem odczłowieczył się na dobre. 

Był chłodny, grudniowy ranek. Dzisiejszego dnia, Draco wybierał się z Blaisem, Pansy, jej chłopakiem i na jego nieszczęście z Granger, do Hogsamade. Dyrekcja wyraziła zgodę na mały relaks, ale tylko i wyłącznie dla uczniów na siódmym roku. Młodemu Malfoyowi to bardzo pasowało. Nie lubił być otoczony dzieciarnią, która denerwowała go niemiłosiernie. Nie wiedział dlaczego inni uczniowie okazywali pierwszoroczniakom taką czułość. Przykładem tego była Hermiona, która starała się pomagać nowym jak tylko mogła. Co z tego, że była prefektem i to jej obowiązek! Jego zdaniem te smarki przychodziły do szkoły tylko po to, by mógł je gnębić, co zresztą ostatnio przychodziło mu robić coraz częściej. Blondyn potrząsnął głową, jakby chciał odgonić od siebie niechciane myśli. Jak on mógł myśleć o Granger i jej durnych nawykach ratowania świata tuż po obudzeniu? To nie było dobrym rozwiązaniem. Wstał z wielkiego łoża i natychmiast zorientował się, że faktycznie na dobre mu to nie wyszło i zepsuł sobie cały dzień. Wdepnął w kałużę, czegoś co wodą na pewno nie było. Swoje kroki skierował prosto do łazienki, aby pozbyć się ze stopy moczu swojego kota. Co prawda strasznie go to zezłościło, ale nie potrafił wyżywać się na tym drobnym stworzonku, a już na pewno nie w tej chwili, kiedy jego pociecha dziwnie się zachowywała i prawdopodobnie na coś chorowała. Po wziętym prysznicu, który nieco go uspokoił, udał się z powrotem do dormitorium i wybierał strój na spotkanie z przyjaciółmi. Poprawka: z przyjaciółmi i wrogiem. Po raz kolejny dzisiaj zdawało się, że to jeden z jego najmniej udanych dni tego roku. Zupełnie nie wiedział w co się ubrać! Czarna koszula, czy może jednak czarna koszula? Dylemat dzisiejszego dnia. Po godzinnej szperaninie w swojej szafie, zdecydował się na czarną koszulę i dżinsy tego samego odcieniu. Draco zwykle nie potrzebował wiele czasu przed lustrem, ale dzisiejszego dnia oczywiście musiało być inaczej! Co za pech! Kosmyki platynowych włosów sterczały we wszystkich możliwych kierunkach, a biedny chłopak nie mógł nic na to poradzić. Po kilkunastu minutach usiłowania przywrócenia swojej czupryny fuknął tylko pod nosem coś w stylu „Pieprze to” i wyszedł z dormitorium trzaskając drzwiami na całą północną półkulę Ziemską. 


Brązowowłosa siedziała na kanapie w pokoju wspólnym, lubiła wstawać o wczesnej porze, ponieważ ślizgoni przywykli do wstawania najpóźniej jak tylko się dało, a co się z tym wiąże- mogła posiedzieć chwilę w spokoju. Niestety, dzisiejsze plany pokrzyżował jej pewien arogancki arystokrata, którego od kilku dni prześladował istny pech. Kiedy usłyszała trzaśnięcie drzwiami, które nie miała wątpliwości prowadziły do dormitorium blondyna, o mało nie spadła z twardej kanapy, na jeszcze twardszą posadzkę. 

-Oho…Malfoy… -Mruknęła pod nosem. 
Draco dumnym krokiem ruszył w stronę salonu. Był doskonale świadomy tego, że w danej chwili każdy ślizgon przeklina go w myślach. No bo kim trzeba być, żeby budzić ludzi o siódmej rano w sobotę? 

-Malfoyem! -Powiedział do siebie dumnie wypinając pierś.

-No proszę! Pan się wybudził. -Prychnęła szatynka. -Jak się spało panie Malfoy? 

-No cóż, biorąc pod uwagę świadomość, że musiałem spać pod jednym dachem właśnie z Tobą, to nie za dobrze.

-Jak śmiesz! -Hermiona rzuciła książkę na siedzisko sofy i w pozycji gotowej do walki stanęła naprzeciwko swojego rywala. 

-Po co zaczynasz Granger? -Mruknął niezadowolony. Przecież tak naprawdę on nic jej nie zrobił! Więc dlaczego od samego rana ta głupia dziewucha musiała psuć mu całą sobotę!

-Masz rację. Nie chcę się z Tobą kłócić. 

-Uhu, a to Ci nowość. -Powiedział ironicznym tonem.

-Zamknij się palancie. -Wysyczała przez zaciśnięte zęby, na co chłopak zareagował jedynie machnięciem ręki i miną, która wyrażała coś w rodzaju „Ale mi dowaliła”

-Okej. 

-W takim razie świetnie. 

-Świetnie.

-Fantastycznie. 

-Coś jeszcze? -Zapytał unosząc prawą brew do góry.

-Nie… A właściwie tak! Nienawidzę Cię Malfoy. 

-Jakbym nie wiedział Granger. -Prychnął.

-I dobrze, że jesteś tego świadom. 

-Matko, Granger! Czy Ty nie masz nic innego do roboty? Po co na siłę się ze mną kłócisz?! -Chłopak nie rozumiał dlaczego szatynka tak zawzięcie dzisiaj z nim dyskutowała. Faktycznie nie robili tego od jakiegoś czasu, ale powodem było tylko to, że chłopak ostatnimi czasy nie był zbytnio rozmowny, a już tym bardziej nie miał ochoty przekomarzać się z Hermioną Granger, która wyprowadzała go z równowagi jak nikt inny. 

-Ja się nie kłócę. -Stwierdziła i z wdziękiem opadła tym razem na fotel, nad którym stał Draco,

-Wiesz co, gdybyś nie była kobietą już dawno spuściłbym Ci niezłe manto. 

-Jak masz się ośmieszać, to lepiej nic nie mów. -Hermiona faktycznie miała nastrójnik idealny do kłótni. W pewnym sensie brakowało jej ciętych słów blondyna i miała nadzieję, że chłopak pozbiera się po jakimś czasie i wróci do nich ze swoim niekiedy prostackim to i tak wciąż ogromnym poczuciem humoru. 

-Widzę, że się stęskniłaś. -Powiedział uśmiechając się zadziornie. Dotarł do niego fakt, że to bardzo możliwe, że dziewczyna walczy o przedłużenie rozmowy tylko dlatego, że boi się, że chłopak po raz kolejny urwie z nią kontakt na kolejny miesiąc, a może i nawet dłużej. 

-Nie bądź śmieszny. -Parsknęła śmiechem.

-No już Granger, przyznaj jak bardzo mnie uwielbiasz. Choć ja teraz doskonale wiem jakie masz o mnie zdanie, to ja wolę usłyszeć to od Ciebie. -Jego uwodzicielski głos i szarmancki uśmiech wywołał, że szatynka nieco się zaróżowiła. 

-O Tobie mogę powiedzieć tylko sześć liter Malfoy… I nie, nie jest to słowo „miłość” tylko „frajer”

-Szczerością nie grzeszysz. -Blondyn delikatnie musnął swoją dłonią przedramię Hermiony, które teraz spoczywało na nagłówku fotela. Pod swoimi długimi, bladymi palcami poczuł gęsią skórkę dziewczyny, co tylko spowodowało, że jego czarujący uśmiech przerodził się w ten złowieszczy, pełen satysfakcji.

-Ja nie jestem taka, na jakiego Ty wyglądasz. -Stwierdziła tylko i strzepnęła jego dłoń ze swojego ramienia.

-Co masz na myśli? -Zapytał rzeczywiście nie rozumiejąc wypowiedzi dziewczyny.

-To, że wyglądasz na zakłamanego dupka Malfoy, ale to nic nie szkodzi, przecież taki jesteś. 

-Granger, już nawet troll leśny posiada więcej kultury. Mogłabyś się pohamować z niektórymi komenta…

-A i jesteś tępy jak noga stołowa Malfoy. -Dodała przerywając mu. -Już skończyłeś, czy może masz coś jeszcze do powiedzenia? Jeśli nie to bardzo Cię proszę, ale zjeżdżaj stąd, albo się nie odzywaj. 

-Nie wspomnę o tym, że sama rozpoczęłaś tą dyskusję Granger!

-To ją zakończ stuknięty szajbusie! -Krzyknęła, a Draco stwierdził, że podziała na nią inną taktyką. Nie będzie się do niej odzywał i olewał to sama przybiegnie do niego i będzie błagała na kolanach o kolejną niezrównoważoną kłótnię.

 Mijały minuty, a chłopak wciąż się nie odzywał. Dokładnie dwadzieścia dwie minuty temu usiadł na przeciwko szatynki i nawet nie poszczycił jej spojrzeniem. Musiała przyznać, że trochę było jej głupio. Zawsze to on miał ostatnie słowo i lubił się z nią droczyć, tym razem role się odwróciły i to ona wydawało się, że okropnie irytuje chłopaka. 

-I co będziesz udawał obrażonego? -Zapytała wywracając oczami. Jednak blondyn nadal nie zachowywał się tak jak przewidywał podręcznik panny Granger pt. „Jak rozgryźć Malfoya” Wciąż siedział na fotelu pogrążony w lekturze. -No już Malfoy! Powiedz coś! -Wrzasnęła, a blondyn przerzucił kolejną stronę książki nie zaszczycając szatynki spojrzeniem swoich metalicznych oczu. 
Zdenerwowało ją to. Wstała z fotela, podeszła do miejsca, w którym Draco beztrosko czytał podręcznik do numerologi i wyrwała mu go, następnie rzucając nim w kierunku schodów. 
Chłopak z uśmiechem na twarzy wstał z miejsca swojego spoczynku i dziarskim krokiem podszedł do książki zbierając jej kartki z podłogi. -Malfoy! Spójrz na mnie i powiedz coś! -Krzyknęła.

-Jesteś niemożliwa Granger. -Zaśmiał się.

-Co Cię tak bawi?!

-Stęskniłaś się za mną. 

-A Ty się powtarzasz.  

-Czyli jednak? 

-NIE! Zamknij się Malfoy.

-Mam się zamknąć? W porządku, ale bądź świadoma tego, że mogę nie odezwać się do Ciebie przez resztę życia. 

-Ja również mogę to uczynić. -Powiedziała gniewnie mrużąc oczy.

-Ty jesteś hipokrytką Granger! 

-Nie Malfoy. To Ty nie rozumiesz przekazu moich słów. 

-Czekaj… Przed chwilą kazałaś mi do siebie mówić, a teraz każesz mi się zamknąć. Powiedz mi jaki sens mają te słowa? Hm? -Draco był ubawiony całym tym teatrem wyprawionym przez reżyserkę Granger. 

-Szlag by Cię Malfoy! -Fuknęła i natychmiast opuściła pokój wspólny. 

-HIPOKRYTKA! -Wrzasnął Malfoy na odchodne. 


Hermiona od godziny grzebała w talerzu, na którym spoczywały dwa tosty z serem i wciąż nie mogła zabrać się za jedzenie. Było jej wstyd przez szopkę jaką odegrała przed Malfoyem dzisiejszego ranka. Nagle ktoś złapał ją za ramiona i szepnął do ucha niby-groźne „bu” Odwróciła się i ujrzała przed sobą gębę Malfoya, który wraz z Pansy, Zabinim, Goylem oraz największym czubkiem w całej szkole Crabbem przybył do wielkiej sali. Obsiadli ją ze wszystkich stron, a Pansy zaczęła swój niezwykle ciekawy monolog dotyczący tego, jak bardzo nienawidzi bliźniaczek Patil. Malfoy zaś ciągle spoglądał na Hermionę z ni to zadziornym ni to kpiącym uśmiechem na ustach. Zabini kłócił się z Crabbem o to, która owsianka najlepiej smakuje, ta z bananami i kawałkami czekolady, której stronę trzymał, czy ta z kawałkami bekonu, która była ulubioną Vincenta. W końcu ich żałosną kłótnię przerwał Malfoy, który wtrącił, że żadna, ponieważ owsianki z reguły są obrzydliwe. Wszyscy zgromili go wzrokiem, gdyż uważali, że od owsianki powinno się zaczynać każdy poranek. Jedynie Hermiona pozostawała obojętna i głucha tej całej dyskusji o płatkach, a w między czasie przyglądała się Dafne, której zdecydowanie napuchła twarz a brzuszek nieco się zaokrąglił. Już na pierwszy rzut oka było widać, że przytyła, ale najwidoczniej oprócz kilku ślizgonów i trójce gryfonów nikt nie był świadom tego, że panna Greengrass spodziewa się dziecka. Z jej przemyśleń wyrwała ją Pansy, która czerwona na całej twarzy ze złości zapytała, jaką owsiankę lubi najbardziej. 

-Żadną. -Oznajmiła.

-Jak to żadną? -Zapytał Zabini nachylając się nad stołem. 

-Po prostu. Owsianki z reguły są obrzydliwe. -Wzruszyła ramionami, a jej towarzysze obejrzeli się po sobie i zrobili bliżej nieokreślone miny.

-Przecież ja to powiedziałem! -Malfoy uderzył pięścią w stół. Był zły, że ktoś po nim papuguje! 

-Naprawdę? Przykro mi, ale nie słuchałam. 

-No cóż. Wielkie umysły myślą podobnie. -Zaśmiał się Zabini. 

-Taa, a raczej wielki i mały. -Odburknął Malfoy.

-Mały? Miałeś na myśli siebie?- Zapytała szatynka nie podnosząc na niego wzroku. 

-Nie, raczej Ciebie.

-Nie kłóćcie się! -Wrzasnął Crabb. 

-Zamknij się. -Warknął Malfoy, co było niestety błędem, ponieważ grubas poczuł się bardzo urażony, a następnie zaczął głośno łkać i dusić się poprzez smarki i łzy wydobywające się z nosa oraz świńskich, małych oczek. Wszyscy spojrzeli na niego jak na trójgłowego psa, tylko Malfoy wybuchnął niepohamowanym śmiechem. I słusznie, to było dosyć zabawne, w szczególności, że nigdy nie widział by Crabb płakał. 

-No nie wierzę! -Krzyknął Malfoy, z jego stalowych oczu spływały łzy spowodowane rozbawieniem. 

-N-n-no i co Cię tak bawi! -Wydyszał Crabb. Jednak nie otrzymał odpowiedzi. Przyjaciele spoglądali z politowaniem na Malfoya, który w owym momencie zwijał się ze śmiechu. 

-Nie przejmuj się nim. -Powiedziała Hermiona do zapłakanego chłopaka, który zajmował miejsce obok niej. 

-Dziękuję. -Powiedział i ucałował policzek Hermiony. Szatynka zesztywniała. To było obrzydliwe, Crabb pozostawił na jej czerwonym policzku plamę glutów, która ześlizgiwała się z twarzy dziewczyny powolnym spływem.  Malfoy na ich widok zaśmiał się jeszcze głośniej, co przykuło uwagę wszystkich zgromadzonych, a także nauczycieli. Profesor McGonagall zauważywszy zapłakanego Vincenta podbiegła do stołu ślizgonów, a zaraz za nią pobiegł rozwścieczony Snape. 

-Co tu się dzieje! -Zapytał gburowatym tonem. 

-M-Malfoy. On mi dokucza. -Wychlipał. Snape spojrzał na księcia Slyterinu i uśmiechnął się kpiąco. 

-Zabierzcie go do pani Pomfrey. nie wygląda na to, żeby miał się szybko uspokoić. -Profesor tylko po raz kolejny uśmiechnął się do Dracona i odszedł. Goyle natomiast wstał i wziął pod ramię swojego najlepszego przyjaciela, szorując nim po podłodze. 

-Dajcie mi chusteczkę! Chusteczkę! Potrzebuję… chusteczki. -Piszczała Hermiona. Zabini szybko podał szatynce do ręki wykrochmaloną chustę. 

-Expelliarmus! -Zawołał Draco i natychmiast chusta, którą przed chwilą Hermiona miała już w dłoni, znajdowała się w objęciach palców blondyna. 

-Malfoy oddawaj, bo zaraz zwymiotuję! -Krzyczała brązowowłosa. 

-Twój ukochany, aż tak Cię obrzydza? -Zapytał ironicznie. 

-Nie bądź śmieszny! -Hermiona oddychała głęboko, jakby zbierało jej się na haft. 

-Chłoszczyć. -Powiedziała Pansy wskazując różdżką na twarz Hermiony. 

 -Dziękuję! -Zawołała i zaczęła tulić się do czarnowłosej przyjaciółki.

-Zdrajca. -Powiedział Malfoy oskarżycielskim głosem. 

-Świnia. -Odpowiedziała panna Parkinson. 

W między czasie, podbiegła do nich Astoria, ze zdecydowanie za dużą ilością błyszczyku na ustach, którymi ucałowała czoło Draco Malfoya. 

-Draco, dzisiaj wychodzimy do Hogsamde. Poszedłbyś tam ze mną? -Zapytała trzepocząc rzęsami. 

-Nie! -Powiedział dobitnie. 

-Dlaczego? -Zapytała podejrzliwe mrużąc oczy, które skanowały Hermionę od pasa w górę. 

-Bo ja się…już umówiłem. 

-Z kim?! -Draco rozejrzał się po swoich znajomych, jakby oczekując od ich strony pomocy. Hermiona w tym czasie sięgała ręką po dżem, aby posmarować swojego nowego tosta, którą niespodziewanie obtuliła dłoń blondyna siedzącego po przeciwnej stronie. Spojrzała na niego zdezorientowana.

-Z Granger. Idziemy razem. -Blondyn zwrócił się w stronę Astorii, która w tempie błyskawicy obeszła stół i chwilę potem znajdowała się po stronie szatynki, która nieudolnie próbowała się wyrwać z uścisku blondyna. Kiedy siostra Dafne znajdowała się tuż obok Hermiony, ta odwróciła się, aby wszystkiemu zaprzeczyć, jednak młodsza panna Greengress nie dała jej dojść do słowa, mocno policzkując szatynkę. 

-Ty jędzo! -Pansy oburzona wykręciła rękę ślizgonki, która pisnęła z bólu. Draco mocno oszołomiony całą tą sytuacją wstał i zwrócił się do Astorii.

-Jeszcze raz podnieś na nią rękę, a pożałujesz! -Wrzasnął, a wtem Hermiona, która trzymała jedną dłonią pulsujący policzek spojrzała na niego z łzami w oczach. Widząc to blondyn uśmiechnął się do niej przepraszająco. 

-Podniosę! Żebyś wiedział! -Odpowiedziała mu równie głośno brunetka. 

-Na pewno? -Zapytał, a jego brew powędrowała w okolice cebulek włosów. 

-A co niby mi zrobisz? Pobijesz!?

-Racja, kobiet i starych dziadków nie biję, ale…

-Ale jeżeli będzie wymagała tego sytuacja to ja to zrobię! -Pansy Parkinson wstała patrząc w oczy z pogardą młodszej ślizgonce. 

-Ty wredny mopsie! -Wrzasnęła opluwając wszystkich, którzy siedzieli w zasięgu najbliższych pięciu metrów. Kiedy już podnosiła rękę, aby po raz kolejny dokonać ataku, Blaise Zabini złapał rozzłoszczoną do granic możliwości Astorię. 

-Nikt nie powiedział, że ja nic Ci nie zrobię! 

-Uderzyłbyś kobietę!? -Wrzasnęła.

-Ty nie zasługujesz na taki tytuł. -Astoria wyrwała się z uścisku czarnowłosego, odwróciła się na pięcie i podążyła ku drzwiom kręcąc tyłkiem niczym tłusta kaczka. 

-Nic Ci nie jest? -Zapytał Zabini delikatnie gładząc policzek panny Granger. Widząc to, stojący na przeciwko Draco zacisnął ze złości pięści. 

-Przepraszam! -Krzyknął zaciskając powieki. Cała trójka spojrzała na niego z otwartymi 
buziami. 

-W porządku. -Burknęła szatynka. Następnie wstała z ławki i opuściła wielką salę. 

                                                            

         Życzę wszystkim wesołych i pogodnych Świąt!



12 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział ;)
    Hah Hermiona tęskniła za Draco mimo, że się do tego nie przyznaje. Rozmowy i docinki naszej parki bardzo mi się podobały :)
    Astoria zachowała się chamsko!
    Czekam na next i życzę weny :)
    Wesołych Świąt ;)

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    i zapraszam do mnie na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem. Draco coraz bardziej się zmienia. A to z jego ojcem. Boskie! Uwielbiam Twojego bloga. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Po prostu kocham twoje opowiadania! <3 Jeśli mogłabyś trochę komuś polecić mojego bloga będę wdzięczna! I jeszcze raz mowie ze twoje opowiadania są świetne a jak pomyslałam o Crabbe'u to było mi nie dobrze :| Żeby całować Hermione nie ładnie ;-; xD
    http://zakazaneuczucie-dramione-hansy-i-inne.blogspot.com/?m=1

    ~Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) I pomogę w miarę możliwości :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Cię piszesz tak super proszę Cię o następne rozdziały bo nie mogę wytrzymać 😍😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Nowy rozdział pojawi się na blogu prawdopodobnie w niedzielę :)

      Usuń
  5. Ja pitolę... Ten jego ojciec! Przywróć mu szacunek i godność, błagam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, typowy Lucjusz trochę znudził mnie w innych opowiadaniach... :) Poza tym facet dużo przeżył, mógł oszaleć!

      Usuń
  6. Mama trochę dziwnie się na mnie patrzy, bo teoretycznie uczę się do geografii, a ja tu pochylona nad książką rechoczę jak głupia:-D
    Rozdział cudowny! Lecę czytać dalej:-)

    OdpowiedzUsuń