Nieważne, że każdy wstęp jest taki sam. Przychodzę z nowym rozdziałem! (Tego się nie spodziewaliście, no nie?) Mam nadzieję, że się spodoba. Komentarze mile widziane i zapraszam do czytania!
Nilkrokusy. :)
PS! PS! Moje opowiadanie ma sto stron, łaaał! Nie wiem po co to mówię, ale tak pomyślałam, że chcielibyście wiedzieć.
P.PS. Co za debilizm. Dodałam się przypadkiem do swoich kręgów i nie mogę tego zmienić... Ugh! Wie ktoś jak to zmienić? Idiotycznie to wygląda. :/
____________
Draco Malfoy zerwał się ze swojego siedzenia jak oparzony. Widok rozjuszonej Hermiony Granger, która trzymała w zaciśniętej pięści gazetę nie wróży nic dobrego. Kiedy zauważył, że dziewczyna zmierza w jego stronę, prędko przyśpieszył kroku i opuścił zagrożone dla niego miejsce. Pomknął na dzieciniec i schował się za jedną z potężnych kolumn.
-Malfoy wyłaź! Wiem, że tu jesteś! -Wołała Hermiona, kiedy w końcu dogoniła blondyna.
-Cholera… -Mruknął pod nosem.
-Tu jesteś! -Wrzasnęła, wychylając się zza ściany. Malfoy podskoczył.
-Granger, jak miło Cię widzieć! O masz gazetę! Mogę pożyczyć? -Zapytał przymilnym tonem i wyrwał jej czasopismo z ręki.
-Jak mogłeś! Przecież to same bzdury! -Hermiona była purpurowa na twarzy. Po zewnętrznej stronie dłoni miała ślady odbitych paznokci, które uporczywie wbijała mocno w skórę.
-To nie tak jak myślisz!
-Wiesz co Malfoy! To, co właśnie powiedziałeś na ogół oznacza, że to dokładnie to, co się myśli. -Wrzasnęła. -Dlaczego wszystkim mydlisz oczy?! Co z tego będziesz miał?!
Właśnie, co będzie z tego miał?
-Zabawę? -Zapytał beztroskim tonem. Jednak od razu tego pożałował, ponieważ pazury Hermiony momentalnie się wyostrzyły, a jej spojrzenie nabrało morderczego wyrazu.
-Ty paskudny, obłudny… Ty!…Ty! Złośliwy! Arogancki! Kłamliwy, dwulicowy, obślizgły imbecylu!
-Zapomniałaś wspomnieć o seksownym… -Dodał cicho. Hermiona wymierzyła cios w jego głowę, ale szybko zrobił unik. -To było niechcący! -Krzyknął.
-Niechcący udzieliłeś wywiadu i pominąłeś w nim całą prawdę? -Wysyczała.
-Nie, z premedytacją. -Odparł uśmiechając się głupkowato.
-Zemszczę się! -Wysyczała przez zaciśnięte zęby, a jej włosy stanęły dęba. Jeszcze nigdy nie była tak wściekła.
-Nie wydaje mi się. Granger Ty nie jesteś mściwa. Już zapomniałaś jak kończą się Twoje intrygi? -Prychnął rozbawiony. -Właściwie, to kończą się na pomysłach typu wsadzenie komuś pierdziuszki pod tyłek. Jesteś w tym słaba.
Miał rację. Ona nie była mściwa. Prychnęła oburzona i poczłapała do klasy. Spóźniona już zresztą.
*
-Panno Granger, czyżby się pani spóźniła? -Zapytała profesor McGonagall, mierząc ją podejrzliwym spojrzeniem.
-Przepraszam pani profesor. -Mruknęła zajmując miejsce w drugiej ławce.
Jeden z puchonów, siedzący w równoległej ławce, zaśmiał się pod nosem, widząc czerwoną twarz szatynki.
-I z czego się śmiejesz!? Głupi dupku! -Wybuchła. Jej emocje musiały znaleźć sobie ujście. Niestety nie było to odpowiednie miejsce, ani pora na takie agresywne i wulgarne odzywki.
Oczy McGonagall wyszły poza orbity. Tego się nie spodziewała po swojej najlepszej uczennicy.
-Panno Granger… czy ja się nie przesłyszałam? -Zapytała oszołomiona. -Niestety, ale muszę Cię ukarać za takie zachowanie. Odbędziesz dzisiaj szlaban. Przyjdziesz po lekcji do mojego gabinetu.
-Oczywiście…
Po piętnastu minutach zajęć transmutacji, do klasy wkroczył Draco Malfoy. Nie był zbyt przejęty tym, że spóźnił się ponad dwadzieścia minut. Usiadł w ostatniej ławce, którą zawsze zajmował razem z Zabinim.
-Panie Malfoy… -Profesor McGonagall najwyraźniej traciła wewnętrzny spokój ducha. -Czy wyjaśni mi pan dlaczego się pan spóźnił? -Warknęła rozdrażniona.
-Byłem w toalecie. -Powiedział wstając. Stwierdził, że jeżeli powstrzyma się od zgryźliwych pyskówek, to nie dostanie szlabanu.
-W toalecie? -Zapytała nauczycielka, będąc przekonana, że teoria blondyna jest całkowicie niezgodna z prawdą. -Co pan robił dwadzieścia minut w toalecie?
-Był tłok. W końcu mamy lekcję. -Powiedział, a cała klasa zarechotała. Nie było to co prawda śmieszne, ale mina McGonagall mówiła wszystko za siebie.
-W porządku. W takim razie przyjdziesz do mojego gabinetu po zakończeniu lekcji. Siadaj. -Burknęła i powróciła do dalszego tłumaczenia.
Hermiona spojrzała na blondyna. Z jej oczu bił wyraźny, biały neon z napisem: „Zabiję Cię”. A więc szlaban z Malfoyem? Wspaniale.
*
Po zakończonej lekcji, nauczycielka wskazała Hermionie i Malfoyowi, aby weszli do jej gabinetu. Tak też zrobili. Malfoy nie miał pojęcia dlaczego Granger idzie tam razem z nim. Miał nadzieję, że to nie ona będzie wymierzała mu karę. W gabinecie znajdowało się tylko jedno krzesełko. Obydwoje spojrzeli na siebie, po czym Malfoy dał susa, dzięki czemu pokonał znaczącą odległość między nim, a upragnionym siedziskiem. Hermiona kręciła swoimi krótkimi nóżkami tak szybko, że po chwili znajdowała się tuż obok Malfoya. Oboje usiedli w tym samym czasie, przez co ich pupy wbiły się w siedzenie i no cóż… można powiedzieć, że utknęli.
-Malfoy dotykasz mojego tyłka swoim tyłkiem! -Warknęła.
Ładnie pachniesz. -Pomyślał
-Zdajesz sobie sprawę Granger, że Twój tyłek, również ociera się o mój!?
-Malfoy, nie rób sobie żartów i wyłaź! -Hermiona powoli traciła cierpliwość.
-Do jasnej cholery Granger! Nie mogę! -Krzyknął, wiercąc się. -Poczekaj, mam pomysł…
-Pomysł? Jaki pomysł?
-Na wakacje Granger. -Zakpił.
-Twoje pomysły Malfoy… Nie ufam Ci. -Powiedziała. -Lepiej go nie realizujmy. -Dodała szybko i dobitnie.
-Niby dlaczego? Ja zawsze mam dobre pomysły Granger… -Malfoy wypiął dumnie pierś do przodu uśmiechając się szelmowsko. -Podskocz Granger! -Dodał po chwili.
-Co mam zro… Malfoy! Nie! To toporny pomysł. Co Ty…
-Skacz! -Krzyknął.
Skoczyli razem, aby uwolnić się z krzesełka, które wydawało się, że przygwoździło ich pośladki do siebie i nie miało zamiaru puścić. Niestety w ten właśnie sposób, z głośnym hukiem wylądowali na ziemi, mocno uderzając twarzą o posadzkę.
-MALFOY! -Ryknęła.
-To był Twój pomysł. -Powiedział pośpiesznie, wyciągając ręce do przodu.
-Masz różdżkę? -Zapytała znienacka szatynka.
-Mam, jasne, że mam. W tylnej kieszeni spodni! -Warknął.
-Czyli…
-Czyli jesteśmy w dupie Granger! -Krzyknął z udawaną radością. -Ale grunt, że razem, no nie? -Uśmiechnął się w ten sposób. W ten pieprzony sposób, który sprawiał, że kobietom uginały się nogi. Ale nie jej. Ona była silna.
-Malfoy… -Westchnęła. -Ja swoją mam w torbie. Przyczołgajmy się tam. -Hermiona wskazała ręką na torbę, która beztrosko leżała u progu drzwi.
Obydwoje niczym wąż, z krzesłem na ogonie, pełznęli w stronę wrót.
-Kiedy ta pieprzona McGonagall… -Zaczął Malfoy, a w jego głosie można wyczuć było wyniosłą irytacje.
-Ma pan do mnie jakąś sprawę, panie Malfoy? -Zapytała profesorka otwierając drzwi do gabinetu.
-Tak, otóż tak się składa, że mam. Mogłaby pani zabrać ten fotel z mojej siądźki? -Zapytał wyraźnie wkurzony.
McGonagall popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Siądźki? -Zapytała. Najwyraźniej ona również nie znała tego przedziwnego synonimu słowa „zadek”
-Niech da sobie pani spokój!
-Malfoy uspokój się… -Szepnęła szatynka. Nie miała zamiaru dostawać przez jego maniery, a raczej ich brak, kolejnego szlabanu.
Profesorka machnęła różdżką, a po chwili krzesełko zniknęło. Malfoy złapał się za pośladki i zaczął przeklinać pod nosem, że będzie miał siniaki.
-Proszę się opanować panie Malfoy. -Burknęła niezbyt przyjaznym tonem nauczycielka. -Przyszliście tutaj po szlaban, nie wnikam jak doszło do tego, czego byłam przed chwilą świadkiem. -Skwitowała. -Szlaban będziecie odrabiać układając moją osobistą biblioteczkę. -Profesor McGonagall zachichotała. Szatynka spojrzała na Malfoya, który usiłował powstrzymać się od zalania ich kaskadą śmiechu. -Nie ukrywam, że ostatnio się znacznie powiększyła. -Nauczycielka zaczerwieniła się i spuściła wzrok na posadzkę. Niby co było w tym wstydliwego? Co za kobieta. -Przyjdziecie tutaj dzisiaj wieczorem. W porządku? -Zapytała, a oni przytaknęli skinieniem głowy.
Wyszli z gabinetu, a zaraz po tym Draco parsknął niekontrolowanym śmiechem. O dziwo- Hermiona się do niego przyłączyła. Szkli kilka minut, ignorując potępiające prychnięcia obrazów, które nakazywały im się za przeproszeniem zamknąć. Kiedy w końcu się opamiętali, ruszyli w ciszy w stronę klasy do numerologii, gdzie niestety musieli usiąść w jednej ławce.
-Malfoy, bierz te graty. -Mruknęła cicho, widząc co Malfoy przyniósł ze sobą na lekcję.
-To nie żadne graty Granger! -Warknął, zabierając jej sprzed nosa kilka dziwnych notatników i pojemnika, w którym znajdowało się, w zasadzie nie wiadomo co, ponieważ blondyn zabrał swoją metalową szkatułkę, zanim zdążyła do niej zajrzeć.
-Przed ostatnia ławka! Proszę się uspokoić! -Zwróciła im uwagę profesor Vector.
-Malfoy, przestań. -Mruknęła podirytowana szatynka, kiedy Malfoy zaczął uporczywie grzebać w swojej szkolnej torbie.
-Zamknij się Granger! Okropnie mi się z Tobą siedzi. -Wymamlał Malfoy, który w ustach trzymał swoje pióro.
-Malfoy, obślinisz MOJE pióro!
-Poprawka Granger, już jest moje. Zapomniałaś? -Przypomniał jej Malfoy uśmiechając się przy tym wykrętnie. -Poza tym nie ukrywaj tego, że nawet obślinione, ale przynajmniej przeze mnie, to byś chciała. Co nie?
-Przestań w końcu! -Powiedziała trochę za głośno Hermiona.
-Przedostatnia ławka! Proszę o spokój! -Zdenerwowała się nauczycielka.
Reszta lekcji wglądała bardzo podobnie. Malfoy i Granger po prostu nie potrafili dojść do porozumienia.
*
Po zakończonych zajęciach, Hermiona udała się na błonia. Owinięta w szary szalik, i przykryta brązowym kożuszkiem, wyszła na polane, gdzie próbowała uspokoić nerwy, na których Malfoy dzisiaj zagrał wyjątkowo wyczerpujący koncert. Kiedy za pomocą zaklęcia pozbyła się z ławki śniegu, usiadła i spojrzała na niebo, które z minuty na minutę, zdawało się gasnąć. Już przez jakiś czas, czuła czyjąś obecność. Nawet zdawała sobie sprawę z tego, kto siedzi obok niej. Ten zapach, za którym tak bardzo tęskniła, dzięki któremu mogła poczuć przynajmniej namiastkę tego, co było kiedyś. Nie musiała go widzieć, żeby wiedzieć, że siedzi tuż obok. Poznała go, w momencie, kiedy usłyszała dźwięk kroków, które znała na pamięć. Ona znała go na pamięć, był typowy, zwyczajny, choć dla niej wyjątkowy, na swój banalny sposób. Jej przyjaciel, który z dnia na dzień stał się innym człowiekiem, tak bardzo odległym. Nienawidziła każdego głupiego słowa wypowiedzianego przez właśnie jego.
-Hermiono… ja przepraszam. -Ron w końcu zdobył się na odwagę i wydukał słowa, które od kilku miesięcy cisnęły mu na język.
-Przestań Ron. -Ucięła mu szybko szatynka.
-Żałuję. Zrobiłem tyle głupstw, ale naprawdę liczę na to, że jesteś w stanie mi to wybaczyć. Hermiono, przepraszam. -Ron schował twarz w dłoniach. Z jego ust, wydobyło się westchnienie, które spowodowało, że biała para unosiła się nad nimi w powietrzu.
-Ron… Przeprosiny niczego nie załatwią. Trudno jest mi to wybaczyć. -Mruknęła i spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Wzrok utkwiła w tej, która świeciła najmocniej. Wpatrywała się w ciemną otchłań, która ma nam przypominać, że poza naszą planetą istnieje coś, co nas przerasta. -To mnie przerosło… -Dodała po chwili.
-Jestem pokaleczoną niedorajdą… ale Hermiono, ja tęsknie. Cholernie. -Ron miał głos, jakby miał się zaraz rozpłakać. Pełnia księżyca rzucała blaski, na jego rudą czuprynę, która dzisiejszego wieczoru miała tak intensywny kolor.
Co miała zrobić? Wybaczyć? Według niej wybaczenie ma się w sercu. Nie na języku. Trzeba poczuć to, że się wybacza. A nie wypowiedzieć kilka pustych słów.
-Możesz mi opowiedzieć, dlaczego to zrobiłeś? -Zapytała niepewnie.
-Wstyd mi… Hermiono… tak mi wstyd… -Jęczał Ron. -Poznaliśmy się w wakacje. Uwierz, nie chciałem tego. Przysiadła się w jakiejś kawiarni na Pokątnej. Mówiła, że będzie w Gryffindorze, że cieszy się, że w końcu będzie mogła mnie poznać. Wiesz, że mam problemy z kobietami. Dafne jest… jest ładna… Zawróciła mi w głowie, a ja… ja uległem. Mówiła jak bardzo Cię nienawidzi, mówiła, że Ty spotykasz się potajemnie z Zabinim. Wściekłem się… Uwierzyłem jej. Potem się ze sobą przespaliśmy. Hermiono… ona jest w ciąży! Urodzi mi syna! Nie wiem co ze sobą zrobić. Błagam wybacz mi… -Ron się przed nią otworzył. Zaufał jej. Mówił to z takim żalem, że nawet kamienny posąg byłby w stanie mu współczuć.
-To będzie mój błąd Ron…
-Tak mi na Tobie zależy… błagam… -Ron złapał ją za chłodną dłoń. Nie mogła znieść tego dotyku. Uległa.
-Ron, ja nie powinnam. Nie powinnam Ci tego wybaczać, normalny człowiek nie powinien wybaczać czegoś takiego drugiemu, ale ja to zrobię. Ja też tęskniłam. -Kiedy to mówiła, jedna nieskalana łza spłynęła jej po bladym policzku.
Rudzielec również płakał. Mocno przytulił szatynkę i trzymał ją tak długo, aż zabrakło jej tchu.
-Co z Harrym? Czy on też mi wybaczy? -Mówił rozżalony.
-Każdy jest w stanie nauczyć się wybaczać… -Powiedziała, a łzy, które do tej pory uporczywie piekły jej oczy, spływały teraz lawinami,rozbijając się o zimny puch.
To był wyjątkowo sentymentalny wieczór. Wieczór, w którym nauczyła się wybaczać.
Kiedy razem z Ronem przekroczyli próg zamku, pożegnali się delikatnym uśmiechem. Cieszyła się, że wszystko tak się potoczyło, ale co z Ginny? Czy ona również zrozumiała swój błąd? Nie miała zamiaru do nikogo wystawiać ręki. Ona nie zawiniła. Rudzielec cały wieczór przepraszał ją za to co zrobił, a po godzinie spędzonej z dawnym przyjacielem, zaczęło ją to nawet bawić. Była szczęśliwa. Musiała o tym porozmawiać z Harrym, lecz teraz nie było na to czasu. Pędem udała się do gabinetu profesor McGonagall, gdzie miała odrabiać swój szlaban.
*
-Granger, do roboty! -Zawołał Malfoy, który siedział w fotelu i wyglądał jakby miał zamiar tylko i wyłącznie przyglądać się jej poczynaniom.
-Nie bądź śmieszny Malfoy, rusz tyłek i mi pomóż. -Warknęła zdejmując ciężkie tomy z ogromnej półki.
-Żartujesz sobie? To przez Ciebie tu jestem! -Powiedział rozzłoszczony.
-Przeze mnie? Niby dlaczego? -Zapytała gniewnie mrużąc oczy.
-Też pytanie… To oczywiste! Gdybyś mnie nie goniła, nie spóźniłbym się. -Prychnął wstając z bordowego fotela.
-Nie denerwuj mnie… Malfoy, te książki są ciężkie. Ty chyba wiesz coś o noszeniu takiego balastu, czyż nie? -Zapytała uśmiechając się perfidnie. Malfoy momentalnie przypomniał sobie sytuacje, w której taszczył ciężarne książki prosto w jej ręce. Zawstydził się.
-Ćwiczyłem wtedy muskuły. -Rzucił jakby od niechcenia.
-Jakie muskuły? -Zapytała, patrząc na niego z politowaniem. Miała ochotę przyłożyć temu bufonowi, w tę jego wykrzywioną z zadowolenia gębę.
-Nie ważne. -Mruknął. -Co mam zrobić? -Zapytał, leniwie stawiając kilka kroków w jej stronę.
-Weź… o tamte książki i zanieś tam. -Wskazała na stertę śmierdzących książek leżących na małym stołku, obok którego siedział… kot. I nie była to profesor McGonagall, lecz jej rudy, wyliniały kocur.
-Ale paskudne zwierzę… -Bąknął pod nosem Malfoy i wziął w objęcia cztery opasłe tomy.
Byłoby dobrze, gdyby profesorka nie zostawiła na podłodze skórki od banana, ponieważ wtedy Malfoy nie gruchnął by z łomotem na ziemię, a książki nie poleciałyby na śpiącego kotka, który był tak stary i niemrawy, że nie zdążył uciec, przez co kilka ciężkich cegieł poleciało prosto na niego.
-Nic mu nie jest? -Zapytała przerażona Hermiona, klękając przy rannym zwierzątku.
-Jemu? A mi? Wiesz co Granger! Ciesz się, że podłoga zamortyzowała upadek! -Krzyknął oburzony jej obojętnością na jego pech. -Jestem zbyt przystojny, żeby mieć pecha. -Westchnął, a Grangerówna spojrzała na niego z wyraźnym wkurzeniem.
-Jak myślisz, czy coś mu się stało? -Zapytała po raz kolejny.
-No nie wiem… -Powiedział Malfoy przyglądając się rudzielcowi. -Zwykle też leży i się nie rusza?
-Malfoy to nie pora na żarty i jesteś okrutny. Niczym się nie martwisz! Dobrze wiesz, że McGonagall jest zakochana w tym futrzaku. -Powiedziała, będąc szczerze zestrachana wizją uśmiercenia kota profesorki.
-Jeżeli bycie kimś takim jak ja, jest złe, to ja nie chcę być dobry. -Oburzył się. -Nic mu nie jest. Widzisz? -Powiedział, szturchając kocice w brzuch. -Nie panikuj, panikaro. Żartowałem! Atak histerii- start! -Krzyknął i machnął ręką na znak, że może zaczynać.
-Wcale nie panikuję Malfoy! Ja po prostu boję się konsekwencji! -Krzyknęła. -Co z nim zrobimy? -Zapytała.
-Sprzedamy na czarnym rynku? -Zapytał z nadzieją w głosie.
-Nie Malfoy! McGonagall nas zabije! -Wrzasnęła.
-Jesteś panikarą. -Stwierdził dając jej zadziornego pstryczka w nos.
-Nie oceniaj mnie z góry! Nic o mnie nie wiesz!
-Cóż, trudno to robić z dołu Granger… Jesteś bardzo karłowata. -Uśmiechnął się drwiąco i podszedł do niej, aby uświadomić jej, jaka różnica wzrostu ich różni. A była ona kolosalna.
-Co Cię w ogóle obchodzi mój wzrost! Mi on nie przeszkadza. Świetnie się z tym czuję, a Tobie nic do tego Malfoy! Nie moja wina, że jesteś wysoki jak kłoda. Do tego chudy jak wieszak. Wiesz co? wolę być niską sobą, niż wysoką, a głupią jak Ty! A i wiesz co jeszcze?
-Nie, Granger, ale wiem, że z Twojej buzi wydobywa się bełkot szurniętego kosmity. -Zaśmiał się.
-Miaaaał!
Obydwoje odwrócili się w stronę, jeszcze przed chwilą nieprzytomnego kocura, który teraz jak gdyby nigdy nic, pałaszował małego tuńczyka, który leżał na talerzyku leżącym wśród gąszczu pergaminów na biurku nauczycielki.
-Na Merlina! Jaki fart! -Krzyknęła Hermiona tuląc do siebie prychającego z niezadowolenia rudzielca.
-Teoretycznie, fart to tylko uczesany niefart Granger. -Powiedział Malfoy przyglądając się z rozbawieniem swojej towarzyszce.
-O co Ci chodzi? -Zapytała.
- Mówię tylko, że plusy nie przysłonią Ci minusów.
-Nadal nie rozumiem. -Powiedziała odkładając kota na fotel.
-Jasne, ja też. Zakończmy ten temat, zanim dotrze do mnie, że to bez sensu. -Stwierdził.
-Jesteś dziwakiem Malfoy. -Prychnęła.
-Jestem po prostu czarujący. -Malfoy uśmiechnął się w nadzwyczaj uroczy sposób. Hermiona z bólem musiała przyznać, że był to jeden z jego atrybutów, o czym rzecz jasna wiedział. W dodatku nie musiał wcale nad tym rodzajem uśmiechu pracować.
-Bierzmy się do pracy. -Westchnęła i zaczęła układać pergaminy, które kot zdążył rozgrzebać. -O nie… -Szatynka zakryła ręką usta, aby stłumić chichot. Niestety to nie pomogło. Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Malfoy przyglądał się jej z zaciekawieniem.
-Co jest Granger? -Zapytał zbliżając się w jej stronę.
-Nie Malfoy. Nie… możesz tego… zobaczyć. -Wydusiła zalewając się łzami.
-Granger? Pokaż to! -Malfoy podszedł dziewczynę od tyłu i wyrwał jej pergamin z ręki.
Draco po przeczytaniu tego jakże żenującego listu miłosnego, również wybuchł perlistym śmiechem. Profesor McGonagall i miłość? Też coś!
-Malfoy nikt nie może się dowiedzieć, że to przeczytaliśmy. -Powiedziała Hermiona, która zdążyła się już pozbierać i przybrała poważny ton. Jednak jej oczy zdradzały ogromne rozbawienie.
-Dlaczego Granger? -Zapytał wycierając łzę z kącika oka. -Twój każdy najmniejszy uśmiech jest pieszczotą. Niech inna miłość nie przychodzi, niech nie puka do drzwi mego serca, one są zamknięte na stalową kłódkę, do której tylko Ty masz klucz. -Zaczął cytować słowa z listu od niejakiego Antoniego, który najprawdopodobniej był kochasiem nauczycielki.
-Przestań! -Zaśmiała się szatynka.
-Zrobię sobie kopię. -Powiedział i wyciągnął różdżkę, której tak naprawdę nie powinien mieć, biorąc pod uwagę fakt, że byli na szlabanie.
-Nie! -Hermiona złapała za dłoń blondyna, który mimowolnie się wzdrygnął. -Nikt się o tym nie dowie! -Powiedziała z wyraźną pretensją w głosie.
-O matko Granger, Ty nudziaro. -Burknął, ale uśmiechnął się delikatnie.
-Przyrzekasz? -Zapytała i wyciągnęła najmniejszy palec prawej ręki.
-Boli Cię palec? -Zapytał, unosząc prawą brew do góry.
-Och Malfoy… -Zaśmiała się. -To taki symbol. Symbol obietnicy.
-Obietnicy? Coś w rodzaju przysięgi wieczystej? -Zapytał, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nie był już uśmiechnięty, w ten uroczy sposób. Na twarzy wykwitł mu ten jego wredny, kpiący uśmiech.
-Nie. To tylko symboliczne. -Wciąż trzymała swój palec w powietrzu, choć szczerze wątpiła, że chłopak pójdzie na ten układ. Jednak ku jej zdziwieniu, blondyn wyciągnął swój długi, blady palec i uścisnął jej. Uśmiechnęła się i odłożyła list na biurku, przykrywając go innymi dokumentami.
Przez następne trzy godziny próbowali doprowadzić regał do porządku. Kiedy w końcu im się udało, nauczycielka wróciła do swojego gabinetu i wypuściła ich do lochów. Hermiona czuła się bardzo senna i… głodna. Nie miała pojęcia, która była godzina. Wiedziała tylko, że spędziła w gabinecie profesorki kilka długich godzin.
-Granger, czy na Twoim zegarku też jest taka późna godzina? -Zapytał Malfoy, w momencie, kiedy mijali Wielką Salę.
-Nie mam zegarka, ale gdybym miała, to zapewne byłaby ta sama godzina Malfoy. -Powiedziała nie siląc się na uprzejmość.
-Konam z głodu, pójdziemy coś zjeść? Dochodzi pierwsza. -Hermiona spojrzała na niego jak na wariata.
-Że niby Ty i ja? Razem? Zjeść? -Szatynka nie miała pojęcia o co Malfoyowi chodzi. To niemożliwe, żeby zaproponował jej swoje towarzystwo. To wykluczone. To wychodziło poza ludzkie normy.
-Nie musisz iść Granger. Jestem tak głodny, że chyba zaraz zjem swój pasek, a wtedy spadną mi spodnie. Idę. -Powiedział i wyminął oszołomioną dziewczynę.
-Czekaj Malfoy! -Zawołała.
Blondyn odwrócił się i uśmiechnął triumfalnie.
-Ja… też jestem głodna. -Powiedziała i ruszyła za nim do kuchni.
Kiedy oboje stanęli przed ogromnym obrazem z misą, Malfoy spojrzał na Hermionę tak, jakby nie wiedział co teraz zrobić.
-No nie żartuj Malfoy! -Zaśmiała się szatynka i posmyrała opuszkami palców zieloną gruszkę, która po chwili zamieniła się w uchwyt, za który pociągnęła i tak znaleźli się w gigantycznym pomieszczeniu, gdzie przygotowywano im zawsze jedzenie.
-Paniczu Malfoy, panienko Granger, Zgredek tak się cieszy, że może was widzieć. -Skrzat natychmiast pojawił się przed nimi i skłonił tak nisko, że jego długi nos otarł się o posadzkę.
-Och Zgredku, my też się bardzo cieszymy. -Hermiona powitała skrzata z promiennym uśmiechem, zaś Draco miał minę, jakby wręcz brzydził się Zgredka.
-Mów za siebie panienko Granger, Draco wcale się nie cieszy. -Burknął.
-Malfoy, Ty chamie! -Mruknęła tak cicho, że tylko on mógł ją usłyszeć.
Wzruszył ramionami.
-Zgredku, czy mógłbyś przygotować dla nas skromną kolację? -Zapytała, a skrzat ponownie się skłonił.
-I herbatę! -Dodał Malfoy. -Najlepiej moją ulubioną- Vintage Narcissus Wui Oolong.
Hermiona potrząsnęła głową na znak roztargnienia.
-Oczywiście, to zaszczyt dla Zgredka. -Powiedział i ruszył w nieznane im miejsce, z którego po niecałych pięciu minutach przyniósł dwie porcje sezamowych kąsków kurczaka i herbatę… jakąś tam.
Hermiona podziękowała skrzatowi i razem z Malfoyem udali się do pokoju wspólnego Slytherinu.
-Granger, powiedz mi co ja robię z Tobą o pierwszej w nocy, w pokoju wspólnym Slytehrinu, młócąc kurczaka? -Zapytał Malfoy, a w jego głosie można było wyczuć nutkę rozbawienia. -Ach i bym zapomniał, jeszcze jedną z najdroższych herbat świata.
-Uwierz, ja również nigdy się tego nie spodziewałam. -Zaśmiała się wycierając ręce serwetką.
-A wiesz co jest jeszcze bardziej absurdalne? -Zapytał.
-Co? -Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
-Ty Granger. Tutaj. -Zaśmiał się pod nosem. -Minęło już pół roku, a ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że Ty tutaj jesteś. Nie ma tutaj Notta, ani Dafne. Za to jesteś Ty. To dziwne.
Z niewiadomych przyczyn Hermionie zrobiło się przykro. To prawda. To wszystko było absurdalne, wiedziała, że nikt tutaj jej nie potrzebował, ani tym bardziej nie chciał, ale nigdy wcześniej nikt jej tego nie powiedział prosto w twarz.
Nie odpowiedziała.
Malfoy podszedł do czarnej komody i wyciągnął z niej dwie butelki kremowego piwa. Postawił je na stole i uśmiechnął się drwiąco do Hermiony.
-Granger, napij się. -Walnął dziarsko, a Hermiona wytrzeszczyła oczy. Jeszcze takiego Malfoya nie widziała. -No dalej, juto sobota. -Hermiona chwyciła niepewnie butelkę i spojrzała na niego. Nalej się uśmiechał.
-Dziwny jesteś Malfoy dzisiaj. -Mruknęła cicho, ale ją usłyszał.
-Po prostu Granger lubię się śmiać. To takie ciekawe doświadczenie. -Powiedział z zamyśleniem.
-Niewątpliwie…
-Wiesz co Ci Granger powiem? -Zapytał, a raczej poinformował, upijając solidny łyk piwa. -Myślałem, że Cię nienawidzę.
-I co? Może jeszcze mi powiesz, że tak nie jest? -Oburzyła się Hermiona.
-Nie. Nie wiem. -Udał zamyślonego. -To taka ironia losu. Tak bardzo Cię nienawidziłem, a tu proszę, teraz Cię toleruję. Może nawet ja dam Ci się polubić. -Zaśmiał się po raz kolejny i uśmiechnął rozbrajająco.
-Ciebie nie da się lubić Malfoy. -Stwierdziła.
-Tak tylko sobie wmawiasz. Ja też byłem przekonany, że Ciebie się nie da. Myślałem, że jesteśmy zupełnie różni, nic mi w Tobie nie pasowało. Jesteś nudna, zarozumiała, kłótliwa, zbyt szlachetna, nie za to Cię polubiłem. Polubiłem Cię za to, jaka nie jesteś.
-Ja za to nie mam za co Cię lubić. Jesteś wredny, zadufany w sobie, zbyt pewny siebie, wyrachowany, cyniczny… Jesteś po prostu emocjonalnie zmanipulowanym narcyzem, Malfoy. -Powiedziała i upiła łyk piwa. -Mógłbyś się nauczyć trochę empatii, to może coś by z tego wyszło.
-Malfoy…-Prychnął. -A dlaczego nie Draco? -Pomimo tego, że szatynka go teraz najzwyczajniej w świecie obrażała, nie wściekł się, nie oburzył i nie nawrzeszczał na nią. -Poza tym, nie. Nauka i ćwiczenia są dla nieidealnych.
-Malfoy brzmi lepiej. -Stwierdziła. -Czyli dla Ciebie. -Dodała, komentując jego samouwielbienie.
-Racja, Granger też jest dobre. Zawsze będziesz dla mnie Granger. -Powiedział rozbawiony. -I skończmy gadać o mnie.
Ciągle był rozbawiony. Dlaczego?
-Kiedyś będziesz musiał się odzwyczaić. -Powiedziała zaczesując włosy w luźny kucyk.
-Zapomnij. Nawet jak będziesz kolejną Weasleyówną, to nie będę Cię tak nazywał. Nie mam zamiaru, aż tak Cię upokarzać. -Powiedział tym razem bardziej poważnie.
-Słucham? Że jak? Weasley? -Była mocno zdziwiona. Skąd mu to przyszło do głowy?
-Cieszysz się? -Zapytał, a w ręce luźno obracał butelkę. Pochylił się nad nią i powiedział niemal szeptem. -Widziałem was.
-I co z tego? -Zapytała szybko biorąc kolejny łyk. -Nie twoja sprawa.
-Wiesz, może będziemy rodziną. Glinny wyznała mi dzisiaj miłość! -Tym razem niemal krzyknął.
-Ginny, nie Glinny, baranie. I nie wierzę Ci. Ginny od dawna kocha Deana. -Powiedziała pewnie.
-Tak sądzisz? -Zaśmiał się. -W porządku. -Pokiwał głową. -Ja będę się zbierał Granger. Którą my tu mamy? -Spojrzał na zegarek. -Kurcze blade. Już w pół do trzeciej. Dobranoc Granger. A i w tym kucyku Ci nie do twarzy. -Malfoy wstał i ruszył w stronę korytarza do dormitorium chłopców.
-Idiota! -Warknęła w jego stronę i również skierowała kroki do swojego małego apartamentu.
Akcja z krzesłem mnie rozbawiła, płakałam przez ciebie ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńRozdział na duży plus. Piszesz zabawnie, lekko i chce się czytać :)
Pozdrawiam
szkarlatna-milosc.blogspot.com
Dziękuję! Do Ciebie na pewno zajrzę! :D
UsuńSuper rozdział �� Czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńwww.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
#Hedwiga
Super rozdział �� Czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńwww.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
#Hedwiga
Dzięki wielkie! :D
UsuńKolejny świetny rozdział :) momentami płakałam ze śmiechu zresztą dobrze wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńżyczę weny na kolejne rozdziały! :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
i zapraszam do mnie na nowości
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Co za zbieg okoliczności, bo właśnie dodałam komentarz do Twojego opowiadania :D Dziękuję bardzo! :)
UsuńMega!Niedawno znalazłam bloga i powiem, że jest to typ tych "dobrych dramione", bo do doskonałości jeszcze kilku rozdziałów brakuje :D Fabuła dosyć oryginalna i W KOŃCU nie jest tak, że i Miona i Draco są prefektami (przynajmniej na razie :P). Pozdrawiam, życzę weny :D Jak najszybciej następny rozdział, oczywiście ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Draco prefektem na pewno nie będzie :)
UsuńPozdrawiam! :)
To jest tak nienormalnie dzikie i normalnie szalone - czyli sprzeczność pozom hard 😂😂😂.
OdpowiedzUsuńGenialne i kropejszyn, ale znalazłam kilka błędów ;).
Po cichutku marzę o prezencie od Ciebie, na moje imieniny :D. 2 luty - spełni się? :)
Akcja z siedzeniem tag bardzo krejzyy xd. Moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach, więc było z czego śmiechać :'D. Czasem cieszę się, że tylko ja mam do niej dostęp, bo mogliby mnie posądzić o niezrównoważoną psychicznie 😂😂.
Jak u Ciebie z feriami? Były, są, będą? :)
Rona nie lubię. A fee!
Coś mi się wydaję, że mamy dużo wspólnego. Czytając odpowiedzi z nominacji do LA, byłam mile zaskoczona naszym podobieństwem ;).
Tom i Draco tag barccc idealni *-*. Ideolo - więcej niż Rafaello (czytaj: 1000 słów) :P.
Poznamy się?
Pozdrawiam! :)
Nieparzysta.
Cieszę się bardzo, że Ci się podoba! :D Błędy... oczywiście, że są, jestem nierozgarnięta, to dlatego. Haha :) Mam zamiar przeczytać całe opowiadanie i poprawić to, co dojrzę. Ja na ferie czekam, dopiero od 15 lutego, ugh.. Jasne, z chęcią, jak się skontaktujemy? Fejs, coś? Tutaj masz mnie -> https://www.facebook.com/herkrokusy :D
UsuńNominowałam Cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-granger-malfoy.blogspot.com/
PS. Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej Twojego bloga. Przyznaję, że jest jednym z moich ulubionych. Postaram na przyszłość się poprawić. ^-^
Dziękuję bardzo za nominację :)
UsuńZajrzałam niedawno na twojego bloga tylko dlatego, że zobaczyłam go na grupie na fb ale strasznie mi się podoba. Z niecierpliwością czekam.Już przez chwilkę myślałam że zgubiłam gdzieś link do niego na laptopie i byłam załamana, ale jednak go znalazłam.Uff jaka ulga. Pisz tak dalej! Śmiałam się w niektórych momentach do łez.Naprawdę ten blog należy do grupy moich ulubionych. :) Pozdrowionka i weny oraz by rozdział był jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :D
UsuńTwój blog jest wspaniały! Gdy przeczytałam pierwszy rozdział tak mnie wciągnęło że przeczytałam wszystko.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć! Rozdział pojawi się najpewniej w piątek :D
Usuńnie mogę się doczekać :D
UsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńJeżeli się wyrobię, to może nawet i dzisiaj :) To znaczy na pewno dzisiaj, ale może być to późny wieczór.
UsuńWierzę, że się wyrobisz, dziecino :DD xdd ^^ :') :P
OdpowiedzUsuńHaha ja również! Piszę... Za godzinkę, może trochę więcej, mam nadzieje, że będzie post :D
UsuńCzekajam Horkrokusie :D :* ^.- (: ^^
UsuńJuż niedługo! Dzisiaj będzie na stooo prooo! :)
UsuńIle rozdziałów będzie miało całe opowiadanie?
OdpowiedzUsuńOpowiadanie podzielę na dwie części. Pierwsza będzie w czasie nauki w Hogwarcie, druga będzie w czasie, kiedy Draco i Hermiona będą dorośli. Myślę, że nie zajmie to więcej niż 30 rozdziałów :)
UsuńI kiedy zacznie się dramione tak pożądnie?
OdpowiedzUsuńOjj... Sądzę, a nawet jestem pewna, że nic szczególnego nie wydarzy się podczas nauki w Hogwarcie :( Mam nieco inny pomysł na to opowiadanie. Nie chcę, aby było one jak większość, dlatego akcja będzie się działa dopiero w przyszłości. Mam nadzieję, że nikogo to nie zniechęci :/ Powiem tylko tyle, że obydwoje będą czuć coś do siebie jeszcze w szkole, może nawet wprowadzę tutaj jakiś wątek miłosny, ale nie jestem pewna. :)
UsuńA to w życiu dorosłym też będzie mieć 30 rozdziałów?
OdpowiedzUsuńJa już się szykowalam że niedługo bedzie wybuch dramione bo już tak się wszystko składało fajnie:)
Niee, całość :D Wiem, wiem :( Ale mnie nagle olśniło. W sumie dobrze, że naszedł mnie inny pomysł, bo inaczej uśmierciłabym na końcu Draco, głupolek ze mnie :D
UsuńO Jezu to faktycznie dobrze że zmienilas koncepcje chyba bym się poplakala i miałabys na sumieniu załamane czytelniczki :D
UsuńTak xdd. Ona by nas miała na sumieniu xdd. Siedziałaby z chusteczkami w ręku i śmiała do łez z nas... naiwnych... nie mogących nic zrobić... :DD. Tak, Autorko? :'D
UsuńHaha, absolutnie nie! Osobiście lubię smutne zakończenia, ale skoro mówicie, że tak byście to przeżyły, to bym specjalnie dla was napisała drugie zakończenie! Czego się nie robi dla czytelników? I miałabym was na sumieniu! :(
UsuńOf kors, że tak. Fjemy przecieź :'D. Nie spałabyś po nocach? :"D :') :P xdd :V.
Usuń