Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

wtorek, 29 grudnia 2015

ROZDZIAŁ X

Witam! 

Bardzo przepraszam za opóźnienia, ale ostatnio nie miałam za dużo czasu. Rozdział jest krótki, ale mam nadzieję, że następny będzie lepszy. Dziękuję za komentarze pod ostatnimi postami. Zapraszam do dalszego komentowania, co naprawdę bardzo motywuje i czytania oczywiście. 

Nilkrokusy. :)


Wszyscy uczniowie zebrali się kilka godzin później przy wyjściu, gdzie standardowo profesor McGonagall wraz z Filchem, sprawdzali obecność wyczytując nazwiska z bardzo długiego zwoju pergaminu. Dwadzieścia minut później grupka ślizgonów i Potter, znajdowali się w barze Madame Rosmerty. Po zamówieniu pięciu kremowych piw, wszyscy mogli usiąść i w spokoju porozmawiać. 

-Jak tam siostra Draco? -Zaśmiał się Zabini. 

-Ahh, powiem Ci, że fantastycznie. Ojciec pozwolił mi wybrać dla niej imię. -Najwidoczniej temat nowego rodzeństwa już go tak bardzo nie drażnił i mówił o tym tak, jakby rozmawiali właśnie o pogodzie. 

-I jak ją nazwiesz? -Wypaliła Hermiona. Draco spojrzał na nią zdezorientowany. Odnosił wrażenie, że ma mu za złe tą całą szopkę wystawioną przed Astorią.

-Czy ja wiem? -Zrobił zamyśloną minę. -Może Brutus? -Uśmiechnął się w taki sposób jakby był z siebie dumny, że wybrał właśnie to imię.

-Brutus?! -Zdziwiła się szatynka. -Przecież to imię dla chłopca! 

-No i co z tego? -Zapytał lekceważącym tonem, następnie machnął ręką jakby odganiał muchę. 

-Co z tego? Dasz dziewczynce imię dla chłopca?! 

-Tak, a bo co? -Odparł bardzo poważnie.

-Przecież…t-tak nie można! -Mówiła poddenerwowana. 

-A kto mi zakaże? -Podparł podbródek o dłoń i uśmiechnął się uroczo. 

-Jesteś nienormalny. -Prychnęła. 

-Granger, jesteś aż tak głupia? To oczywiste, że nie nazwę siostry Brutus. -Powiedział cicho się śmiejąc. Hermionie zrobiło się głupio. Faktycznie, to było oczywiste. Kto normalny nazywa dziewczynkę takim imieniem?! Ale skąd ona miała wiedzieć, czy Malfoy na pewno ma równo pod sufitem?! -No i co tak na mnie prychasz? 

-Nie prycham. -Powiedziała rumieniąc się. 

-Mam pomysł! Może nazwę ją na Twoją cześć? Tak samo jej nie będę lubił jak Ciebie. 

-To Twoja siostra! -Krzyknęła Hermiona.

-Dobra, może zmieńmy temat? -Zapytał Harry.

-Tak, słyszeliście co u Crabba? Podobno nadal się nie pozbierał. -Powiedziała Pansy, miażdżąc Malfoya spojrzeniem. 

-Tak podobno coś mu się stało z głową i…

-Tak jak i Tobie Granger. -Wtrącił się Malfoy.

-…i musi zostać w skrzydle szpitalnym. -Szatynka zlekceważyła uwagę blondyna i dokończyła.

-Aż tak? Ale to co mu się stało? -Zapytał Zabini cicho chichocząc. 

-Blaise! -Skarciła go Hermiona. -Z nim nie jest dobrze. Podobno od dawna choruje na depresję, a wiecie kto się do tego przyczynił w największym stopniu? -Zapytała unosząc brwi. 

-Oświeć nas. -Powiedział znudzonym tonem blondyn, na dodatek przeciągając sylaby tak, jak to miał w zwyczaju od najmłodszych lat.

-Ty. -Powiedziała i ukuła go palcem w tors. 

-Ja? -Zapytał rozmasowując dłonią miejsce, gdzie Hermiona zostawiła ślad po swoim długim paznokciu. 

-Nie, Snape, baranie! -Wrzasnęła. 

-Granger, przykro mi z powodu Twojego chłopaka, naprawdę, ale zrobiłem to nieświadomie. 

-Mój chłopak? -Zapytała zgrzytając zębami. -O popatrz Malfoy, tam jest Twoja dziewczyna! -Krzyknęła patrząc na drzwi, przez które właśnie weszła Astoria. 

-Ohh nie! -Jęknął. 

-Draco! Draco! -Wołała Astoria.

-No i czego jeszcze tu szukasz? -Warknął. 

-Ciebie! Już Cię nie lubię! -Powiedziała zakładając ręce i robiąc minę wielce obrażonej. 

-To świetna wiadomość. A teraz wynoś się stąd! -Wrzasnął, a wszyscy znajdujący się przy stoliku otworzyli buzie ze zdziwienia. Co prawda Malfoy kilka razy dał się ponieść emocjom w ich towarzystwie, ale rzadko to robił.

-Nie. -Powiedziała złośliwie. -Powiedz mi co Ty widzisz w tej szlamie! 

-Wszystko widzę, wszystko, a teraz wynocha! -Blondyn wstał i pchnął dziewczynę w stronę drzwi. 

-Jak śmiesz! -Krzyknęła. 

-W takim razie ja wyjdę. -Obejrzał się po swoich towarzyszach. -I tak miałem jeszcze sprawę do załatwienia. -Dodał. -Do zobaczenia. 

-My też się będziemy zbierać prawda? -Zwróciła się Pansy do Hermiony.

-Aa… Tak będziemy. -Hermiona nałożyła na głowę czapkę i w pośpiechu zarzuciła na ramiona płaszcz, po minucie znajdowały się tuż przed barem. -Ale po mamy wychodzić? -Zapytała nieco zdezorientowana. 

-No jak to po co! Hermiono! Niedługo święta, kiedy miałaś zamiar kupić prezenty? 

-Racja! Tylko, że ja nie wiem co kupić Tobie no i Blaisowi. -Powiedziała zawstydzona. 

-Nie przejmuj się! Wybierzemy sobie coś nawzajem. Co ty na to? -Zaproponowała z entuzjazmem. 

-Dobry pomysł. -Przyznała. -To gdzie udamy się najpierw? 

-Proponuję ten sklep. -Powiedziała wskazując palcem na jeden z budynków i ruszyła ciągnąc za sobą Hermionę. 

Po półgodzinnym poszukiwaniu prezentów dla Blaisa oraz samych siebie, odnalazły to czego szukały. Były bardzo zadowolone z zakupów, których dokonały. Następnym odwiedzonym przez nie sklepem była księgarnia Esy i Floresy, gdzie Hermiona kupiła dla swoich rodziców książki, które uwielbiali od niej dostawać, a Pansy kupiła Malfoyowi poradnik dobrych manier, co według nich było idealnym prezentem. 

-Masz już dość? -Zapytała Pansy, kiedy opuściły księgarnie. 

-Nie, coś Ty! Muszę znaleźć jeszcze coś dla Harrego! 

-To dobrze, bo ja też muszę mu kupić krawat. -Powiedziała. -Chodźmy do sklepu odzieżowego. 

-W porząd… Ej czy to nie Malfoy? -Zapytała Hermiona wskazując głową na sklep Scrivenshafta.

-Tak, wydaje mi się, że to on. Nie ważne, pośpieszmy się! -Pansy pociągnęła szatynkę za rękę i po kilku minutach znajdowały się już w sklepie z odzieżą. 

-Dzień dobry, szukam krawatu dla mojego chłopaka. -Zwróciła się Pansy do sprzedawczyni. 

-Dzień dobry kochane, proszę za mną. -Młoda kobieta o dużym biuście i długimi czarnymi włosami do pasa, zaprowadziła je do półek, gdzie piętrzyły się eleganckie pudełka z krawatami. Kiedy panna Parkinson wybierała idealny prezent dla Harrego, Hermiona podeszła do półki, na której leżały spinki do krawatów, zapakowane w podobne, gustowne opakowania. Spojrzała na jedną z nich. Była srebrna, prosta, niby zwykła, ale przyciągała swą uwagę. Pomyślała o Malfoyu, któremu zepsuła bardzo podobną, była okazja aby mu ją odkupić, były święta. Co z tego, że od niego prezentu nawet nie powinna się spodziewać. Kupi mu ją. Wzięła do ręki aksamitne, czarne pudełko i ruszyła w stronę półki z koszulami. Harremu wybrała zwykłą, niebieską, ale szykowną koszulę. Wybrałaby czarną, czyli taką jaką najbardziej się jej podobała, jednakże ten kolor zbyt jej się kojarzył z Draco, którego garderoba składała się z samych czarnych odcieni. 

-Kupujesz Harremu aż dwa prezenty? -Zapytała ją Pansy. 

-N-nie… -Odpowiedziała niepewnie. -To dla kogoś innego. 

-Dla kogo? -Czarnowłosa sugestywnie puknęła Hermionę w ramię i uśmiechnęła się zadziornie. 

-Przestań! -Zaburczała. -To dla Malfoya. -Powiedziała i podała jej w rękę pudełko.

-Jest… bardzo ładna. -Stwierdziła Pansy. -Ale dlaczego kupujesz prezent Malfoyowi? -Zapytała nieco zdumiona. 

-Nie kupuję, tylko odkupuję. -Westchnęła. -Popsułam mu podobną niedawno. 

-Jasne. -Prychnęła. -Gdybyś nie chciała, to byś mu tego nie kupowała. Kto jak kto, ale Malfoy ma taką kieszeń, że jeżeli ta jego spinka kosztowała kupę szmalu, to nawet się nią nie przejmuje. 

-Zdaję sobie z tego sprawę, ale mimo to, chcę mu ją odkupić. -Powiedziała. -Sama wiesz, mógłby mi to potem wypominać, jest w tym dobry. -Dodała szybko. 

-No dobra, nie ważne. -Sapnęła i ruszyła w stronę kasy. 

Obie zapłaciły i wyszły ze sklepu. W trakcie drogi ktoś wpadł na Hermionę, ktoś kto bardzo się śpieszył. Był to Malfoy.

-Uważaj jak łazisz gburze!- Warknęła zbierając się z ziemi i otrzepując ze śniegu. -Malfoy?! 

-Mnie nazywasz gburem? Coś Ty taka kąśliwa? -Zapytał uśmiechając się złośliwie. 

-Czub. -Mruknęła. -Co tam masz? -Zapytała widząc, że chłopak coś niefachowo chowa za plecami. 

-A-aa Ty co masz tam? -Odpowiedział pytaniem na pytanie nieco zmieszany. 

-Prezenty. -Powiedziała neutralnym tonem. 

-To fajnie. Ja już pójdę. Pa! -Pomachał im wesoło na odchodne i ruszył w stronę zamku. 

Pansy spojrzała na Hermionę. 

-Dziwak. -Stwierdziła.

Obie udały się do ciepłego zamku, następnie do przytulnego dormitorium panny Granger. Zostawiły prezenty w szafie szatynki i ruszyły na kolację do wielkiej sali. Usiadły w stałym miejscu, a po chwili dołączyli do nich Malfoy i Zabini. 

-Co Ty Malfoy taki burakowy? -Zapytała cicho się śmiejąc Hermiona.

-Po prostu mi zimno! -Odszczeknął gniewnie. 

-Chyba jesteś chory. -Stwierdziła. Malfoy cały się trząsł, a jego policzki były zaróżowiałe. 

-Sama jesteś chora Granger, na głowę. -Zaterkotał. 

Szatynka nic mu nie odpowiedziała. Zabrała się za jedzenie swojej kolacji wsłuchując się w dyskusję Goyla i Seamusa, którzy rozmawiali o feriach bożonarodzeniowych. 

-Gdzie się wybieracie na święta? -Zagadnął ich Blaise. 

-No do domu, a gdzie mamy się wybierać? -Zaburczał Malfoy, który najwidoczniej był w kiepskim humorze.

-Tak pytam, bo mama wysłała mi sowę i pytała czy nie chcę kogoś do siebie zabrać. -Wzruszył ramionami. 

-Fascynujące. -Rzekł z udawanym zachwytem Malfoy. 

-Przyda mu się ta książka. -Szepnęła Hermiona w ucho Pansy, która się zaśmiała.

-Co tak chichoczecie? -Zapytał Zabini, nieurażony uwagami blondyna. 

-Nic. Ja już pójdę. -Powiedziała szatynka i podniosła się z ławki, następnie opuściła wielką salę i podreptała do swojego dormitorium, gdzie wzięła odprężającą kąpiel i z książką w dłoniach usnęła w wielkim łóżku.

Dwa tygodnie później Hermiona wraz z Pansy, Blaisem, Malfoyem, Harrym i Goylem siedzieli w przedziale pociągu Hogwart Express. Crabb ze względu na swój stan zdrowotny został odesłany do domu kilka dni wcześniej. Jej przyjaciółka wtulała się w śpiącego Pottera, a widok ten był bardzo uroczy. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. 

-Ależ to mdlące. -Prychnął Malfoy. 

Szatynka spojrzała na niego spode łba.

-Nie znasz się. 

-Nie znam? -Zapytał unosząc brwi. 

-Nie. -Powiedziała nie odrywając wzroku od śpiącej pary na przeciwko nich, a nawet dwóch, bo po chwili Blaise wraz z Goylem pogrążeni w głębokim śnie oparli głowy na swoich ramionach.
Blondyn kręcił się na swoim siedzeniu, następnie beztrosko opadł na kolanach Hermiony uśmiechając się wrednie. 

-Znam się na tym, widzisz? 

Hermiona spojrzała na intruza ze złością.

-Złaź! -Warknęła i zrzuciła mu głowę z kolan, przez co wylądował na twardej posadzce. 

-Ała! -Fuknął pod nosem podnosząc się z ziemi i rozmasowując stłuczony tyłek. 

-Przykro mi Malfoy, ale wysiadamy. -Oznajmiła go i najdelikatniej jak potrafiła próbowała obudzić śpiących przyjaciół.

-Nie pieść się tak. -Nadepnął mocno stopę Goyla, który ryknął na cały pociąg z bólu, przy czym obudził pozostałych. 

Piętnaście minut później wszyscy stali na dworcu żegnając się. Cała czwórka, uściskała Hermionę na co Malfoy patrzył z politowaniem, tupiąc nogą o ziemię.

-Mam nadzieję, że wpadniesz do nas? -Zapytał ją Zabini, do którego na święta wybierała się Pansy i jej chłopak Harry. 

-Ohh. -Westchnęła szatynka. -Wpadnę. -Oznajmiła uśmiechając się i jeszcze raz objęła wysokiego przyjaciela. 

-W takim razie do zobaczenia.

-Do zobaczenia Hermiono! -Pansy odwróciła się jeszcze i po raz kolejny uściskała mocno Hermionę. 

-Skończyliście już? -Spytał znudzony Malfoy. 

-Draco! Niech no Cię uściskam! -Zabini pokrzepił ramionami swojego kumpla, a ten odwzajemnił przyjacielski uścisk. 

-Nie musisz pytać. Przyjadę. -Oznajmił go blondyn.

-To dobrze, widzimy się za dwa dni! 

Pansy podeszła do Draco i poklepała go po ramieniu. 

-Wesołych świąt Draco. 

-Nawzajem. -Powiedział i potargał jej włosy. 

-Przestań! -Zaśmiała się. -Do zobaczenia. -Powiedziała na odchodne i ruszyła za Blaisem i Harrym, który pożegnał się z blondynem przyjaznym uściskiem dłoni. 

-No, no Granger. -Zacmokał Malfoy. -Do zobaczenia. -Powiedział i posłał jej całusa. Następnie odwrócił się i ruszył w stronę machającego wesoło w jego stronę Lucujsza. 

Zaraz po tym ktoś zakrył Hermionie oczy. 

-Tato! -Krzyknęła radośnie i objęła swoich rodziców.

Pół godziny później znajdowali się już w rodzinnym domku państwa Granger. Był to nieduży, żółty dom z pięknym ogrodem. Wnętrze było urządzone bardzo gustownie i miało w sobie magnetyzm, który przyciągał do siebie. 

-Kochanie, a cóż to za młodzieniec posyłał Ci pocałunki? Masz chłopaka? -Zapytał pan Granger mając na myśli Draco Malfoya, który perfidnie się naśmiewał wtedy z Hermiony, a nie posyłał jej czułe buziaki.

-N-niee… -Hermiona poczerwieniała niczym różyczka. -To jest tylko… 

-Tylko? -Ciągnął pan Granger. 

-Tato przestań! To tylko znajomy, którego nawet nie lubię.

-To nie znaczy, że on nie lubi Ciebie. Za moich czasów to właśnie tak się podrywało kobietki. Dokuczało się, dogryzało, no wiesz o co mi chodzi. -Opowiadał.

-Tato proszę Cię skończ! -Zirytowała się szatynka. Że niby ją Malfoy lubił? Żarty żartami, ale chyba ojciec przecenia jej poczucie humoru. -Pójdę już się położyć. Jestem zmęczona. -Ucałowała rodziców i pomknęła prosto do łóżka. 


Dwa dni później obudziła się w poranek bożego narodzenia, a raczej obudził ją Krzywołap, który mruczał jej nad uchem. Niedługo po tym zastukała w okno duża, czarna sowa, której nigdy nie widziała na oczy. Zaskoczona podeszła do miejsca gdzie siedziała, a w dziobie trzymała niedużą paczkę. Odwinęła czarny papier w srebrne choinki i ujrzała podłużne pudełko, w którym znajdowało się również czarne pióro. Miało bardzo elegancki desing. Srebrna rączka, na której wygrawerowane były słowa: „Ja to wszystko wiem”. Zaśmiała się, ponieważ doskonale wiedziała kto jej to przysłał. Sięgnęła po list, który był doczepiony do pudełka. 

Nieznośna Granger!

Mam nadzieję, że spodobał Ci się prezent. Zresztą nie obchodzi mnie to. Ma Ci się podobać i już. Pofatygowałem się, aby Ci go kupić, więc to doceń. Wybrałem Twój ulubiony kolor, no dobra. Mój ulubiony kolor, ale przyznaj, że jest całkiem niebanalne. Kupiłem Ci nowe, ponieważ Twoje zatrzymałem dla siebie. Przywiązałem się do niego, sama rozumiesz. Nie będę się rozpisywać, bo nie mam na to czasu, muszę jeszcze wybrać strój na wigilię z moją kochaną rodzinką. Życzę Ci równie stukniętych świąt co moje.  

Twój ukochany
                                                                                             Draco Malfoy. 


Ps. Rodzice zgodzili się na nazwanie córki Twoim imieniem. Wspaniale nie? 


-Jesteś niemożliwy. -Zaśmiała się do siebie, niczego nieświadoma, że Draco powiedział dokładnie to samo, czytając list doczepiony do pudełka z prezentem od niej. 

9 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :) taki lekki i świąteczny. Dialogi między Draco i Hermioną momentami bardzo śmieszne ;) Końcówka najbardziej mi się podobała, a szczególnie list Draco do Hermiony
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    i zapraszam do mnie na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Wpadnę jak będzie chwilka czasu! :)

      Usuń
  2. Rozdział bardzo ciekawy :) Szkoda tylko, że taki krótki :/ Najbardziej podoba mi się list ♡
    No cóż, życzę dużo weny i czasu żeby następny rozdział był dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!! Ja również mam nadzieję, że będzie dłuższy :)

      Usuń
  3. Czekam aż w końcu Draco i Hermiona zaczną coś do siebie czuć. Chcę już nowy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Weny weny weny bo ja oczekuję następnego rozdziału ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam zaległości! Muszę przyznać, że jestem ciekawa jak sprawy potoczą się w domu u Zabiniego. Coś czuję, że nasza para zyska tam chwilę czasu dla siebie, a ich relację nieco się ocieplą - w końcu magia świąt, prawda? :) Życzę weny!

    http://dark-side-of-life-hermiona-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i tak, słuszna uwaga! Magia świąt działa cuda :D

      Usuń