Witam!
Bardzo serdecznie wszystkich! Publikuję nowy rozdział, który przyznam, pisało mi się baaardzo ciężko. Być może to z przemęczenia. Ostatnio jestem w bardzo kiepskim humorze, przez co moja wena nie pracuje tak, jak powinna. Mimo to, mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. Czekam na wasze opinie i zapraszam do czytania!
PS. Następny rozdział pojawi się zapewne z opóźnieniem, ponieważ wyjeżdżam poza granice kraju i nie zabieram ze sobą komputera. Być może naskrobię coś w telefonie, ale nic nie jest pewne. Wszystkim tym, którym również zaczynają się teraz ferie, życzę udanego odpoczynku i oczywiście świetnej zabawy. Poza tym jestem w trakcie przygotowywania dla was miniaturki związanej właśnie z feriami, która nie ukrywam odzwierciedla moją tęsknotę za nartami. Ze względu na to, że już któryś rok z rzędu wyjeżdżam w klimaty afrykańskie, bardzo brakuje mi tego sportu. Ale już... dość moich zwierzeń. Jest pierwsza w nocy i jestem strasznie rozgadana. Ale to i w sumie dobrze, bo gdyby nie to, rozdział byłby krótszy. Urozmaiciłam go na sam koniec. STOP. Zapraszam do lektury!
Nilkrokusy :)
_____
W tym samym czasie, Hermiona w ciele Dracona Malfoya, „miło” spędzała czas w jednej z herbaciarni, do której zaciągnęła ją przeurocza koleżanka prawdziwego Malfoya. Pamela była uprzejma, sympatyczna, ładna, ale na pewno nie była inteligentna. Każdy, ktokolwiek żył, doskonale wiedział, że poprzednie wybranki Malfoya nie mogły się z nią równać. Pamela na pewno pierwsza odpadłaby z konkursu na najgłupszą jego miłostkę. Pomijając fakt, że dziewczyna nie potrafiła poprawnie skleić zdania, to tematy do rozmów jakimi dysponowała, były porażające ograniczone. Do tej pory udało im się omówić temat uczuć, wyglądu- w przybliżeniu, wszystkich uczennic Hogwartu, włącznie z nią samą i szereg upokarzających wydarzeń jakie spotkały Astorię Greengrass. Pamela sama w sobie nie była złośliwa, gdyby miała nieco większą… no dobra… potężniejszą ilość szarych komórek, Granger mogłaby ją polubić. W największym jednak stopniu, Hermiona nie mogła znieść faktu, że jej towarzyszka miała na sobie naturalną, futrzaną kamizelkę z lisa. Ślicznego, rudego liska.
No nie! Nie wytrzymam! -Wrzasnęła w myślach.
-Przepraszam, że Ci przerywam. -Powiedziała Hermiona, kiedy Pamela wygłaszała swoje kazanko na temat tego, co powinno się jeść na diecie Dukana. -Dlaczego dopuściłaś do tego, aby zgładzono tego szlachetnego lisa?
-Wiesz, lubię naturalne futro. Moja mama podarowała mi tę kamizelkę na piętnaste urodziny. Mówiła, że wyglądam w niej słodko. -Zachichotała.
-Słodko, powiadasz? Otóż nie! Wyglądasz jak bezduszny barbarzyńca! -Prychnęła pogardliwie.
A więc Draco Malfoy obrońca zwierząt? Mhhmmm…
-Dlaczego? -Pameli najwyraźniej zrobiło się przykro. Draco nigdy nie obkładał ją adoracyjnymi aplauzami, ani niczym podobnym, lecz nigdy jej też nie obrażał.
-Och, nie pomyślałaś, że w jego piersi mogło bić serce kochanka? Zajrzyjmy w nasze serca, czyż nie znajdziemy tam równie gorącego serca lisa? -Westchnęła teatralnie, za co miała ochotę się ugryźć w tyłek. Co ona najlepszego narobiła? Przez nią Draco wyjdzie na totalnego idiotę! Przynajmniej w jego mniemaniu.
-Przesadzasz. To tylko jeden lis. -Machnęła ręką, a jej humor nieco się poprawił. -Może zamówimy jakiegoś drinka? Po tej herbacie z goździkami zrobiło mi się zdecydowanie za gorąco. -Stwierdziła.
-W takim razie może śmiesz zdjąć to futrzy… eee… tak drinka. Drineczka dla tej pani! -Zawołała opamiętana Hermiona. Świeżo upieczony barman, który pracował w herbaciarni, w której o dziwo, również podawali trunki, od razu podskoczył do ich stoliczka i przyjął zamówienie Pameli, która uśmiechała się do niego przymilnie i wybrała jeden z napoi w karcie. „Draco” nie miał pojęcia co począć. Czy zabić ją tu i teraz, czy poczekać, aż wykończy ją „jego” intelekt?
-Mmm pyszny. -Zachwycała się Pamela. -Dlaczego sobie nie zamówiłeś? Nie lubisz?
-Wolę korniszony. -Odpowiedziała pośpiesznie Hermiona.
Że co woli? Korniszony? O zgrozo…
-Korniszony… A co to są korniszony? -Zapytała.
-To… takie… eeee… -Wymyśl coś, wymyśl! - To taki alkohol, ale inny niż Twój.
-Mhm. -Mruknęła. -Przepraszam! -Zawołała Pamela do kelnera. -Poprosimy jednego korniszona.
-Słucham? -Zapytał zdumiony.
-Nieee… nic! -Wtrąciła Hermiona. -Upiła się troszkę… proszę wybaczyć!
-Ale ja… -Zaczęła Pamela.
-Dziękujemy!
Kelner odszedł, pozostawiając zmieszaną Hermionę sam na sam z żywą głupotą, która aktualnie siedziała przed nią i siorpała swoją gorzałkę z błogim uśmiechem na twarzy.
-Lubię kociaki w płaszczach. -Oświadczyła Pamela, obok której stał wieszak, na którym zahaczony był płaszcz Malfoya.
-Taaak. Nigdy nie wiadomo co ma pod spodem. -Mruknęła, starając się, aby jej głos zabrzmiał ponętnie, choć wcale jej się to nie udało.
-Skończmy rozmawiać o mnie. -Powiedziała ostro Pamela. -Może porozmawiajmy o tobie. Podobam ci się?
-To przecież też tyczy się ciebie. -Prychnęła.
-Wiedziałam! Jesteś gejem Draco! -Wrzasnęła. -Dzisiaj zachowujesz się jak baba. Wolisz facetów prawda?
Jak baba… Powiadasz?
-To oczywiste, że wolę facetów. -Przyznała Hermiona, po chwili uświadamiając sobie, że pytanie było skierowane do Draco, nie do niej.
Pamela zakryła dłonią usta.
-Nie, nie, nie! -Powtarzała Hermiona, kiedy Pamela ściągała swój zielony płaszczyk z wieszaka. -To nie tak jak myślisz!
Jasne, na pewno nie wpadłabyś na coś tak skomplikowanego, upośledzona umysłowo amebo.
-Nie powiem o tym nikomu Draco, ale nie zbliżaj się do mnie, proszę. -Powiedziała Pamela, będąca bliska łez.
-Co ty sugerujesz? Nie jestem żadnym gejem, do kurde, cholery! -Wrzasnęła Hermiona.
Jak Malfoy się o tym dowie…
-Muszę iść. Do zobaczenia. -Pamela rozpłakała się bez reszty i wyszła z zatłoczonej herbaciarni.
„Malfoy” kopnął w wieszak naprzeciwko niego i również wyszedł z tego miejsca.
*
Niecałą godzinę później, Malfoy, odzyskawszy swoje prawdziwe ciało, czekał na Hermionę w pokoju wspólnym. Był bardzo ciekawy, jak zareaguje na wieść, że Higgs stwierdził, iż jej sweter wygląda jak… brązowe coś. Oczywiście resztę faktów i wydarzeń pominie. Był również ciekawy, jak minęło „jego” spotkanie i uroczej Pameli. Miał nadzieję, że Granger nie zrobiła żadnego kataklizmu. Trochę tęsknił też za kształtnymi piersiami dziewczyny… No, może nie całkiem kształtnymi, ale cycki to cycki. Warto było jej pomóc, choćby dlatego, że mógł się gdzie nie gdzie poobmacywać i… zaśmiał się, mając na myśli określenie „pomoc”. Że niby on jej pomógł… litości. W pewnym momencie jego wzrok przykuł głupkowaty uśmiech Hermiony, która właśnie zmierzała w jego stronę.
Podejrzane.
-Cześć Malfoy. -Przywitała się nadzwyczaj miło Hermiona.
-Ooo witaj Granger. -Malfoy uśmiechnął się ironicznie.
Mogłabyś być Higgs, ale cóż, nie jesteś… ups!
-No więc… -Zaczęła. -Jak minęła ci randka? To znaczy, jak minęła ci moja randka? -Zapytała i zajęła miejsce na kanapie obok niego. Nerwowo przy tym ściskając swój szary sweterek.
-Było całkiem przyjemnie. -Odparł, a widząc uśmiech Hermiony szybko sprostował. -Oprócz momentu, w którym Higgs nieświadomie stwierdził, że twój sweter wygląda jak stolec. -Uśmiechnął się uroczo i czerpiąc niezwykłą satysfakcje z jej smutnego wzroku, postanowił udać, że mu przykro. -Doprawdy nie rozumiem jak można być takim palantem. Chociaż nie. Ten sweter to faktyczne gniot. Dodatkowo kiczowaty i niegustowny. No i jego kolor przypomina muł. Taki wodno-błotny… -Tłumaczył Malfoy z zamyśloną miną.
Mimo tego, że Hermiona miała piramidalne poczucie winy, w tym momencie skrucha jakby dostała nóg i poszła na spacer. Była wściekła. Jak on śmiał obrażać ją i jej sweter! No dobra, może tylko sweter, ale co to miało do rzeczy? Był okrutny i niewychowany. Jej zdaniem kardigan był bardzo ładny… no może nie do końca. Zacisnęła zęby, usta w wąską linię i starała się policzyć w myślach do dziesięciu.
-Czyli? -Zapytała po chwili milczenia.
-Czyli gówno. Zerwałem z nim. -Powiedział, a te słowa z jego ust wydały się bardzo niestosowne. W końcu on nie był tym kimś, za kogo uważała go Pamela. -A tobie jak minęła randka z Pamelą? -Zapytał kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-Jakby ci to… eee… jest koszmarna. Autentycznie! Roztrajkotana, pusta idiotka. Niezniszczalna, dużo razy dawałam jej do świadomości, że jej nie chcesz, a ona nic. Można by było wepchnąć ją do wulkanu, a wiesz co ona by zrobiła? -Nie czekając na odzew rozbawionego Malfoya odpowiedziała sobie na pytanie. -Przyniosłaby ci pamiątki. Co za kwoka… -Mruknęła już nieco ciszej.
-Przepraszam bardzo Granger, ale kto powiedział, że ja jej nie chcę!? -Oburzył się Malfoy.
-Eee… -Zmieszała się Hermiona. -Daj spokój, to kretynka. -Mruknęła.
-I jak zakończyła się randka? -Zapytał o nietypowo spokojnym tonem.
-Całkiem miło… Ale chyba uważa, że jesteś homoseksualny… -Powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszał. Mogła to ukryć, to oczywiste. Problem w tym, że ona nie potrafiła kłamać. Nie potrafiła i nie lubiła.
Malfoy milczał. Jego wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony, tylko zmarszczka na czole mogła świadczyć o tym, że nad czymś się zastanawia. Chociaż… prędzej szłoby się domyśleć co knuje pomarszczona, wysuszona śliwka, niż to, o czym myśli teraz Malfoy.
-I co? Nie rusza Cię to? -Zapytała z nadzieją w głosie.
-Rusza! Tylko trzymam Cię w niepewności. -Powiedział. -Muszę teraz znaleźć sobie dziewczynę, aby nikt nie pomyślał, że to prawda… -Mruknął.
-Eee, ale Malfoy, ona przyrzekła, że nic nie powie. -Powiedziała z wahaniem Hermiona.
-Ach tak jasne… A słonie latają Granger. -Prychnął. -Doprawdy, gdyby naiwność umiała latać, wznosiłabyś się nad niebiosy.
Hermiona gniewnie zmrużyła oczy i już miała wyskoczyć z jakąś potępiającą uwagą, w której przypomniałaby Malfoyowi jakim jest dupkiem i niewychowanym palantem, lecz blondyn ją uprzedził.
-Tak jest! Granger, będziesz moją dziewczyną! -Krzyknął.
-Kpisz sobie! Nigdy w życiu! -Odpowiedziała równie głośno.
-Racja. -Westchnął. -No dobra, w takim razie ufam twojej naiwności.
-Nie jesteś na mnie zły? -Zapytała zdumiona, a zarazem szczęśliwa.
-Co? Oczywiście, że jestem zły.
-To dlaczego po tobie tego nie widać?
-Bo mam inny powód do radości… -Mruknął tajemniczo. Mianowicie- cieszył się, że Granger jest skończona u Higgsa i nie ma zamiaru go poćwiartować.
Ochhh naiwna Grangerówna, naiwna.
*
-Malfoy! Wiedziałam, że Cię tutaj znajdę! -Krzyknęła Hermiona wchodząc do biblioteki. Pani Pince spojrzała na nią spode łba, ale się nie odezwała.
-Malfoy! Wiedziałam, że Cię tutaj znajdę! -Krzyknęła Hermiona wchodząc do biblioteki. Pani Pince spojrzała na nią spode łba, ale się nie odezwała.
-Granger, ciszej, ja tu się próbuję uczyć. -Warknął Malfoy. -Czego chcesz?
-Właśnie rozmawiałam z pewną osobą i zapytała czy jestem alkoholiczką. -Powiedziała, zaciskając usta w wąską linię.
-A jesteś?
-Nie, oczywiście, że nie. -Warknęła wściekła. -Nie tykam czegoś takiego jak alkohol. Dobrze o tym wszyscy wiedzą.
-No więc, w czym problem? -Zapytał znudzony.
-Co miałam temu komuś odpowiedzieć?!
-Że nie jesteś alkoholiczką. To chyba proste i logiczne, Granger.
-Ach tak, w istocie to proste jak budowa cepa, ale nie, Malfoy, to nie jest proste! -Ledwo powstrzymywała się od wykrzyczenia mu tego w twarz.
-Powiesz mi co masz na myśli?
-Ludzie twierdzą, że w Hogsmade wyjęłam butelkę spirytusu, a co gorsza, że ją wypiłam za jednym zamachem!
-Bzduura. Ludzie to potrafią wszystko przekręcić. -Zaśmiał się Malfoy, ale gdy tylko zrozumiał sposób, w jaki Hermiona na niego patrzy, zerwał się z siedzenia jak oparzony i tyle po nim było.
*
Około tydzień po tym, ślizgoni wraz z gryfonami, mieli lekcję eliksirów. Snape dobierał uczniów w pary i mimo licznych protestów, zestawił uczniów tak, aby było im jak najtrudniej pracować. Na nieszczęście Draco, nie trafił do zespołu z Hermioną. Został bowiem przydzielony do kogoś dużo bardziej irytującego. Mianowicie- Terence'go Higgs'a. W czasie kiedy Draco wrzucał po kolei pijawki do ich wspólnego kociołka, Higgs „przypadkowo” szturchnął go łokciem, w efekcie czego pijawka wyślizgnęła mu się z dłoni i przyczepiła do nosa. Cała klasa ryknęła śmiechem, a Snape, zdawało się, że w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Wciąż notował coś w swoim obrzydliwym notatniku, pokrytym obślizgłymi łuskami. Malfoy sięgnął ręką czarną dręczycielkę i warknął coś bliżej nieokreślonego w stronę dawnego szukającego ślizgonów.
-Nie zbliżaj się do Hermiony, Malfoy! -Ostrzegł go Higgs.
-Och, a więc o to Ci chodzi. -Zaśmiał się blondyn. -Zastraszasz mnie? -Zapytał z udawaną w głosie rozpaczą i strachem.
-Niech no ja tylko z nią porozmawiam! Wszystkiego się dowie, obślizgły krętaczu!
-Dowie się czego? -Zadrwił. -Mam jakieś tajemnice? No proszę, proszę... Jakie?
-Nie wiem, wymyślę coś. -Odpowiedział, spoglądając na dziewczynę, która właśnie wrzucała poćwiartowaną wątrobę nietoperza do kociołka.
Malfoy prychnął pogardliwie. Sprawiało mu to ogromną satysfakcję.
-Przestań uśmiechać się w ten sposób, Malfoy! -Warknął
-Jak sposób masz na myśli? -Prowokował go blondyn. -Ten? -Uśmiechnął się figlarnie.
-Nieee, nie ten. -Mruknął zamyślony chłopak
-A ten? -Tym razem jego uśmiech był tajemniczy.
-Nie. To nie to.
-No to może ten? -Pruderyjny uśmiech na twarzy Malfoya wyglądał bardzo fikuśnie i nieswojo. Blondyn widząc zadumanego, dawnego ślizgona uśmiechnął się drwiąco.
-O! Właśnie w ten sposób!
-A podoba ci się ten uśmiech? -Zapytał Malfoy, wyszczerzając zęby najmocniej jak potrafił.
Hermiona spojrzała na dwójkę chłopaków i zaśmiała się cicho. Malfoy wyglądał bardzo zabawnie.
-Sam tego chciałeś! -Krzyknął Higgs i wyjął różdżkę. Wymierzył nią prosto w krtań Malfoya, który wciąż uśmiechał się komicznie.
Hermiona spojrzała na rozwścieczonego Higgsa i niemal jak za naciśnięciem guzika ruszyła w ich stronę. Stanęła między nimi i starała się odepchnąć chłopaka tak, aby był jak najdalej od rozbawionego blondyna. Ten jednak warknął tylko, aby się odsunęła, bo inaczej również oberwie. Wtedy do akcji wkroczył Snape.
-Higgs! Natychmiast odłóż tę różdżkę. -Spokojny głos profesora, jeszcze bardziej pobudził Terence’go i kiedy głowił się na tym, jaką klątwą ugodzić Malfoya, Snape już wyjmował swój magiczny patyk i prostym zaklęciem rozbroił niezdarnego ucznia.
-Należało mu się! -Krzyknął.
-Oczywiście. A tobie należy się porządne żgnięcie batem, w ten pusty, barani łeb. -Uśmiechnął się jadowicie. -Odejmuję czterdzieści punktów Gryffindorowi. -Snape spojrzał jeszcze na Harrego, który podświadomie jęknął w duchu. -Slytherinowi zaś przyznaję dwadzieścia. -Powiedział i odwrócił się w stronę swojego biurka.
-Dwadzieścia? Niby za co ta zakuta pała dostała dwadzieścia punktów!? -Higgs był doszczętnie zirytowany i zgorszony.
-Za piękny uśmiech. Pan Malfoy ma anielsko białe zęby. -Snape uśmiechnął się szyderczo po raz kolejny i usiadł na swoim miejscu. -A ty masz szlaban, za niekulturalne odzywki.
*
Następną lekcję na jaką udali się ślizgoni, było wróżbiarstwo. Mimo tego, że Hermiona bardzo nie lubiła tego przedmiotu, postanowiła się na niego zapisać tylko i wyłącznie ze względu na Malfoya, który również w nawiązaniu z szatynką przyłączył się do tej skromnej grupy uczniów. Biorąc pod uwagę fakt, że Hermiona nie uczestniczyła w tych zajęciach, mógł być od niej lepszy. Jakie było jego zdziwienie, kiedy dziewczyna tym razem zjawiła się na wróżbiarstwie.
-Witam moi drodzy. -Przywitała się Sybilla Trelawney. Jej dłonie, pokryte bransoletami zaszeleściły nieprzyjemnie, a głos sprawił, że uczniowie wzdrygnęli się dziko. -Na dzisiejszej lekcji poznacie technikę wróżenia z kart. -Powiedziała tajemniczym głosem.
-Przepraszam! -Hermiona chrząknęła znacząco, a Sybilla spojrzała na nią wilkiem. -Tę technikę poznaliśmy już przeszło dwa lata temu.
-Moja droga, to znowu ty. -Westchnęła, a Malfoy siedzący obok Zabiniego, zaśmiał się złośliwie. -Oczywiście, że poznaliśmy już dawno tę technikę, ale sądzę, że powinniśmy ją powtórzyć. Przykładowo ty, nie potrafiłaś nic przepowiedzieć. Myślę, że tobie to się na pewno przyda. -Stwierdziła.
Oburzona Hermiona prychnęła tylko pod nosem, ale była zbyt zawstydzona, żeby cokolwiek powiedzieć.
-Widzisz, Granger… -Malfoy, który siedział niedaleko niej, nachylił się bliżej i z zamiarem wyśmiania Hermiony, zaczął szeptać jej do ucha. -Nie wszystko da się wykuć jak pacierza.
-Zamknij się. -Syknęła jadowicie i powróciła do czytania podręcznika.
-Proszę, abyście wybrali z talii kartę, a następnie zadajcie w myślach nurtujące was pytanie. -Spokojny głos profesorki rozległ się po zadymionej sali, której zapach wprawiał w stan otępienia. -Macie? Genialnie.
Malfoy sięgnął po króla karo, który jego zdaniem idealnie go odzwierciedlał.
-Świetnie chłopcze, bardzo dobry wybór. -Pochwaliła go kobieta. -Teraz proszę dobierz kolejne pięć kart. -Powiedziała, a Malfoy tasując swoją talię, wyciągnął z niej kolejno: dwójkę kier, piętkę karo, trójkę trefl, dziewiątkę kier i czwórkę karo. -Och, gratulację. -Ryknęła Sybilla. Powiedz mi chłopcze, co o tym sądzisz. Powiedz, co to zwiastuję.
-Z podręcznika oznacza, że będę szczęśliwy, spełnię swoje życzenia, znajdę nowych przyjaciół, którzy pomogą pokonać moje słabości i zażegnam spory i kłótnie, które do tej pory uniemożliwiały mi brnąć w przyszłość. -Mruczał Malfoy, uważnie spoglądając w książkę.
-Świetnie, naprawdę świetnie. -Zacmokała nauczycielka. -A ty mój drogi, powiedz, co cię czeka. -Zwróciła się do Blaisa, który wraz z Hermioną wyśmiewał przepowiednię Malfoya.
-Czeka mnie sukces, uznanie wśród ludzi, ale mogę też zasmakować rozczarowania i doczekać się intrygi nieżyczliwej wobec mnie osoby. -Powiedział z powagą w głosie.
-Tak, cudownie. Bardzo dobrze nam idzie… -Mruknęła tajemniczo i przeszła przez klasę powolnym krokiem, którym po dość długim czasie dotarła do znudzonej Hermiony. -A teraz ty, moja droga. Wykaż się, przekonaj nas, że myliłam się co do twojej zgubnej intuicji.
Hermiona z dumą uniosła głowę i wyrecytowała nauczycielce to, co znalazła w podręczniku.
-Moje karty przepowiadają, że w tym roku spełnię swoje marzenia. Oznaczają też szczęśliwy związek, koniec trudności i odejście od rutyny. Wróżą odmianę losu i dobrą zabawę. -Powiedziała, spoglądając na zahipnotyzowaną nauczycielkę.
Sybilla niemal parsknęła śmiechem.
-Ależ moja droga. -Zakpiła. -Jak widzimy, moi kochani, moje wewnętrzne oko wcale się nie myliło. Jesteś beznadziejna w tym co tutaj robimy. -Młody chłopcze, proszę powiedz, co karty panny Granger świadczą o jej przyszłości. -Zwróciła się do Malfoya, podając mu karty Hermiony.
Malfoy znacząco odchrząknął, a zewnętrzne oko Hermiony, posłało mu nienawistne spojrzenie.
-Karty panny Granger mówią… -Położył szczególny nacisk na ostatnie słowo. -…że nie doczeka się ona małżeństwa, będąc bardzo niespokojną i zahukaną osobą. -Uśmiechnął się cierpko do Hermiony i kontynuował. -Dwójka trefl przestrzega przed zbytnim poleganiem na innych, ponieważ naiwne osoby mogą być zagrożone nierealnymi oczekiwaniami. Czwórka karo oznacza koniec romansu i zapowiada bałagan i zamieszanie. -Powiedział, a nauczycielka uśmiechnęła się ciepło do niego.
-Zgadza się. Świetnie chłopcze. Moja droga, jak widzisz, twoja niekompetencja kłuje w oczy. -Profesorka zignorowała oburzone sapnięcie Hermiony i kontynuowała prowadzenie lekcji, w której nie raz udało jej się uszczypliwie obrazić młodą czarownicę.
*
Po zakończonych zajęciach, uczniowie udali się do Wielkiej Sali na obiad, gdzie przy stole Slytherinu, pewna, rozeźlona ślizgonka agresywnie wbijała nóż w swojego steka. Ot, Hermiona Granger, upokorzona, zła i zirytowana, wciąż nie mogła przywrócić swoim emocjom ładu.
Po zakończonych zajęciach, uczniowie udali się do Wielkiej Sali na obiad, gdzie przy stole Slytherinu, pewna, rozeźlona ślizgonka agresywnie wbijała nóż w swojego steka. Ot, Hermiona Granger, upokorzona, zła i zirytowana, wciąż nie mogła przywrócić swoim emocjom ładu.
-Granger, jestem ci dozgonnie wdzięczny, za tę asekurację na eliksirach. -Na przeciwko Hermiony, ubranej w paskudny humor, usiadł Malfoy. Dziewczyna po jego słowach oblała się gorącym rumieńcem, ale stwierdziła, że nie da się dzisiejszego dnia ani więcej razu upokorzyć.
-Przykro mi Malfoy, że wyglądasz jakby mógł cię załatwić pierwszy lepszy urok. -Odgryzła się szatynka, ale najwidoczniej nie doceniła możliwości Dracona Malfoya.
-A mi bardzo przykro Granger, że masz wadę wewnętrznego wzroku. -Zarechotał. -Ale w maksymalny stan czarnej melancholii, wprawia mnie fakt, że nigdy w życiu nie znajdziesz sobie małżonka. -Malfoy otarł teatralnie kącik oka i zaczął nakładać sobie sałatkę na talerz.
-Trelawney to stara oszustka, wszyscy o tym dobrze wiedzą. -Burknęła.
-Jasne, tak samo jak wszyscy wiemy, że masz nałóg pijaństwa. -Zaśmiał się wrednie.
-Nie, to jest tak samo jasne, jak to, że Draco Malfoy cierpi na inwersję seksualną. -Uśmiechnęła się do niego przewrotnie i pomachała Pansy, która właśnie zmierzała w ich stronę. Minę miała ponurą, niczym chmura gradowa.
-Och, witamy Parkinson! Najpiękniejszą niewiastę w Hogwarcie! -Ryknął Malfoy. Na stronie z Goylem mruknął coś jeszcze o tym, że jej urodę można porównać z łopatą do odśnieżania śniegu, ale na szczęście strapiona dziewczyna tego nie usłyszała.
-Pansy? Co ci jest? -Zapytała Hermiona, będąca szczerze zaniepokojona postawą przyjaciółki.
-Nie tutaj Hermiono… -Mruknęła cicho, na co Hermiona przytaknęła.
*
Chwilę po zakończeniu kolacji, Hermiona i Pansy udały się na błonia, aby porozmawiać w spokoju, bez ciekawskich spojrzeń dookoła.
-Więc o co chodzi, Pansy? -Zapytała Hermiona, kiedy obie usiadły nad brzegiem jeziora.
-Zerwałam z Harrym. -Rzuciła prosto z mostu czarnowłosa.
Hermiona wytrzeszczyła oczy.
-A-ale… dlaczego?
-To przez te Patilki. Parvati się do niego kleiła. Widziałam jak wieszała mu się na szyi. -Pansy, nie tyle co była przygnębiona, w jej oczach i tonie można było dostrzec nieopisaną złość.
-Zdradził cię? -Hermiona była zdumiona. To było do Harrego bardzo niepodobne. Wydawało jej się, że Pansy i Harry naprawdę się kochają. Nigdy się nie kłócili, byli dla siebie wyrozumiali i sobie przede wszystkim ufali sobie nawzajem.
-Nie jestem pewna. To był impuls… Hermiono… nie wiem co robić. -Westchnęła.
-Ale jak to wyglądało? Co robił Harry z Parvati.
Wspomnienie Pansy.
-Harry! Co ty robisz! -Wrzasnęła rozzłoszczona Pansy, w momencie kiedy Parvati usiłowała złożyć soczystego całusa na ustach Harrego.
-P-pansy… To nie tak! Widzisz przecież, że…
-Między nami jest magia! -Wtrąciła Parvati, tuląc się do ramienia Harrego, który próbował zrzucić jej ręce, lecz z marnym skutkiem.
-Pokazać ci magię?! Proszę bardzo! -Pansy palcem pomachała przed twarzą Harrego. -Puff! Jesteś singlem Potter! -Powiedziała dobitnie, odwróciła się na pięcie i odeszła, po drodze zatykając uszy, aby przypadkiem nie usłyszeć bełkotu Harrego, który był bliski łez.
Koniec wspomnienia Pansy.
-Pansy… Wiem, że to nie odpowiednia chwila, ale to zerwanie było całkiem zabawne. -Zachichotała Hermiona.
Pansy potarła dłońmi twarz i uśmiechnęła się.
-Myślisz, że jestem okrutna? -Zapytała.
-Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać. -Doradziła jej Hermiona. -To musiało być nieporozumienie.
-Och… -Westchnęła. -Mam nadzieję. Dziękuję. -Pansy przytuliła Hermione, którą rozbawił sposób zerwania czarnowłosej. Co oczywiście nie znaczyło, że Harrego nie było jej żal. O ile to faktycznie było głupie nieporozumienie… Co prawda, Harry nigdy nie przepadał za Parvati. Od czasów balu w czwartej klasie, urwał, a raczej to ona urwała z Harrym wszelkie kontakty, ponieważ uważała, że jest palantem. Gryfonowi nie podobało się zachowanie koleżanki, dlatego od tego czasu ich relacje pozostawały chłodne.
*
Obie wróciły do dormitorium, gdzie ślizgoni po wyczerpującym dniu odpoczywali na skórzanych sofach. Niektórzy grali w karty, głownie w pokera na galeony, niektórzy czytali książki, a niektórzy zdrowo popijali swoje ulubione trunki. Szczególnie, a może i jedynie, chłopcy z siódmego roku. Hermiona nie mogła zaprzeczyć, że charaktery ślizgonów były… bardzo specyficzne. W ciągu kilku miesięcy zdołała poznać znaczącą część domowników. Mogła o nich powiedzieć tylko jedno zdanie, a na myśl brnął jej cytat z "Trzej Muszkieterów"- „Jeden za wszystkich- wszyscy za jednego”. Nie dało się ukryć, że byli oni złośliwi, dumni i zadufani w sobie. Przynajmniej większy procent tutejszych uczniów. Mieli oni jednak też swoje zalety, którymi zdecydowanie był spryt, ambicja i co ją bardzo zaskoczyło i wciąż nie mogła tego pojąć -oddanie i przede wszystkim zgranie. Ślizgoni naprawdę potraktowali słowa McGonagall w pierwszej klasie na poważnie. Slytherin był jedną, wielką rodziną. Odłamkami jej byli naprawdę nieliczni. Osoby typu Astoria Greengrass, które nie widziały nic poza czubkiem własnego nosa. W czasie jednego semestru, zdążyła się tu zaklimatyzować, a nawet i przywyknąć do zachowań, niekiedy skandalicznych, ślizgonów. Jednym z przypadków, których wciąż nie mogła zrozumieć i odkryć, był Draco Malfoy, który posiadał tak ekscentryczny charakter, że nie sposób było ustosunkować się z jego dziwnym, niekiedy dzikim sposobem bycia. Sposób, aby do niego trafić był następujący- po nitce, do kłębka. Bardzo długiej nitce, którą co jakiś czas ktoś podcinał.
Hermiona usiadła na swoim rutynowym miejscu, czyli na czarnym, aksamitnym i mięciutkim fotelu, który wydawał się być jedynym wygodnym miejscem w chłodnych, nieprzyjemnych lochach. Na wprost, stał kominek, wykonany z ciemnego marmuru. Usadowiła się w swoimi siedzisku, w ręku ściskając powieść Oscara Wilde’a pod tytułem „Portret Doriana Graya”, lecz nie zdążyła chociażby przeczytać pierwszej strony, ponieważ jej czarnoskóry przyjaciel Zabini, przysiadł tuż obok niej, a w ręku trzymał doniczkę, z ogromnym kwiatem, z którego łodygi wyłaniała się wielka głowa. Hermiona spojrzała na Zabiniego, który beztrosko zaczął opowiadać jej zapewne ciekawą historię, z przerażeniem w oczach, które mało co nie wyszły jej poza orbity. Zdusiła w sobie krzyk, albo raczej nie zdusiła, ponieważ po chwili z jej gardła wydarł się dziki wrzask.
-MALFOY! -Granger właśnie uświadomiła sobie, że ona i jej partner, swoją roślinkę dosłownie gdzieś „posiali”.
Zaklepuje miejsce!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny! Uśmiałam się przy opisie randki Malfoya z tą Pamelą. Draco niby homo? Tego jeszcze nie było :D
UsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńPozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCóż mimo iż nie jestem pierwsza i bardzo z tego powodu rozpaczam, no ale cóż lepiej późno niż wcale!
OdpowiedzUsuńWięc rozdział jest bardzoo fajny!
Roślinka Hermiony i Draco, co oni z nią zrobili?
Nie była ona przypadkiem w dormitorium Granger?
Pansy i Potter, ten powód rozstania, taki błahy, chociaż Parkinson zerwała śmiesznie? Tak śmiesznie.
Draco jest ciołem przez to jak potraktował Higgsa i przyczynił się do powstania plotki o tym, że Hermiona jest alkoholiczką!
Chociaż to, że Malfoy jest gejem, też jest niezłe *mój chory umysł ajm sori*
Ogółem mam jeszcze WIELE pytań, ale nie chce mi się ich wszystkich pisać *tak wiem sory za mojego wielkiego lenia*
Teraz zostawiam ten nudny komentarz, życzę weny i czekam na nexta!
Pozdrawiam
~Juna
Dziękuję bardzo za długi komentarz! Miło mi, że się podoba! Odpowiedzi na pytania poznasz w kolejnych rozdziałach!
UsuńPozdrawiam serdecznie,
Nilkrokusy :))
Rozdział jak zawsze bardzo śmieszny :D Randka "Draco" i Pameli genialna szczególnie korniszon xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam naszą parkę momentami są tak komiczni, że aż słodcy ;) Pansy i to jej zerwanie z Potterem tzw. mistrzostwo :D
Ciekawe gdzie Draco i Hermiona posiali swoją roślinkę (jakkolwiek to zabrzmiało)
Pozdrawiam i życzę udanego odpoczynku :)
Arcanum Felis
Dziekuję bardzo, odpoczywam :)
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie! :*
Rozdział świetny jak zawsze ;)Już nie mg się go doczekać. Mam ferie i chciałabym sb je umilić jeszcze jednym rozdziałem twojego Dramione. Na początku byłam trochę uprzedzona co do twojego opowiadania, ale już po pierwszym rozdziale się się zakochałam *-* Można wiedzieć kiedy bd next? Dusiłam się wręcz ze śmiechu momentami. I ciekawe co z tąich roślinką przecież była w pokoju Miony .? Pansy gdy zrywała z Harry'm.... To musiało wyglądać bosko. Nasz Draco Gejem?? Nie wierzę, nie chcę wierzyć i nigdy w to nie uwierzę xd Świetne pomysły i oby tak dalej.Weny czy czegoś tam i POWODZENIA :3
OdpowiedzUsuńP.S
Pozdrowionka :DDDD
Bardzo mi miło! :) Rozdział pojawi się za około 2-3 dni. Mam nadzieję! Oprócz tego, przygotowuję miniaturkę. :) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! :D
UsuńNo i gdzie ten rozdział -.-
UsuńJeżeli ten rozdział był ostatnim jaki przeczytałaś, to masz do nadrobienia jeszcze kilka kolejnych. Jeśli jednak przeczytałaś ostatni - dziewiętnasty, to musisz jeszcze poczekać... Przepraszam.
UsuńPozdrawiam!