Zapraszam na kolejny rozdział mojego opowiadania! W tym rozdziale są walentynki, dlatego postanowiłam... a zresztą, sami przeczytajcie! Dodam, że bardzo przyjemnie mi się pisało ten rozdział. Miłego czytania! Pozostawcie po sobie ślad, bo bardzo, bardzo, bardzo mi na tym zależy.
Ps. Sprawa z chłopcem o imieniu Noah będzie wyjaśniona w kolejnym rozdziale, choć nie wiem, czy jest to aż tak bardzo istotne.
Nilkrokusy :)
_______
-Wiesz o co się martwię? - zapytała Hermiona, kiedy oboje znajdowali się pod drzwiami skrzydła szpitalnego.
-O to, że dostanę przepukliny od noszenia portfela w kieszeni? - zapytał Malfoy.
-Nie! - skarciła go, w dodatku rzucając mu pogardliwe spojrzenie.
-W takim razie nie wiem.
-Co jeśli ktoś zaczarował tego chłopca? - zmartwiła się. - Co miał na celu rzucając w twoją stronę zaklęcia?
-Nie mam pojęcia - wymamrotał szybko Malfoy. - Ja już pójdę, nic tu po mnie - stwierdził i podniósł się z posadzki jednym zwinnym ruchem.
__
Następnego dnia, w czasie przerwy obiadowej, Malfoy z nieco dziwną miną podszedł do miejsca, w którym Hermiona wysłuchiwała podnieconych szeptów Pansy Parkinson, opowiadających o tym, że pogodziła się już z Harrym i zaprosił ją na bal. Aby ukryć swoje znużenie, odwróciła głowę w bok, a tam, tuż obok niej, siedział Malfoy. Nieco podirytowany, nawet zły, zapytał:
-Możemy pogadać? - wymruczał.
-O czym? - zapytała, starając się ignorować jego towarzystwo.
-Po prostu chodź. -Szarpnął ją i oboje, Hermiona z wielkim trudem, wbijając stopy w ziemię, wyszli z sali.
-Mów! - żachnęła się.
-Chodzi mi o to… - zaczął i westchnął głęboko. -Dobra. Nie będę owijał w bawełnę - stwierdził, co przyszło mu z wielkim trudem. - Granger, musisz iść ze mną na bal.
-Muszę? - Spojrzała na niego z niezrozumieniem. - Nic z tego - powiedziała nieco zdenerwowana i odwróciła się na pięcie.
-To twoja wina! - krzyknął oskarżycielskim tonem.
-Moja?! - oburzyła się.
-Tak. Przez ciebie żadna dziewczyna nie chce się ze mną umówić. Myślą, że jestem… - Nie zdołał wydusić z siebie ostatniego słowa.
-Pragnę ci przypomnieć, że to był twój pomysł. Tak na wszelki wypadek, jakbyś zapomniał - mruknęła z lekkim zażenowaniem.
-Ale nie zrobiłem z ciebie idiotki! - przypomniał jej, ale w myśli czuł, że teoretycznie oboje zrobili z siebie pośmiewisko.
-Co z tego? I uwierz mi, że nie dlatego wszystkie odrzucają twoje zaproszenie - prychnęła.
-Tak? To niby z jakiego to powodu?
-Jesteś arogancki - wyjaśniła. - Dobra, koniec tego. Nigdzie z tobą nie idę i dam ci radę: szukaj partnerki twojego pokroju, nie należy mieszać gatunków, wstrętny gadzie - wzdrygnęła się i odeszła.
Malfoy miał ochotę zrobić jej jakąś krzywdę. Uderzyć, zrzucić z klifu, cokolwiek. Już podążał jej śladem, aby spełnić swoje niecne intrygi, ale powstrzymał się w pół drogi. Zamiast tego, odczekał chwilę i wszedł do wielkiej sali, wyszukując wzrokiem jednej z sióstr Greengrass. Oczywiście miał na myśli Astorię, ponieważ starsza- Dafne, od jakiegoś czasu oczekiwała narodzin swojego dziecka i rodzice zabrali ją z powrotem do domu. Ostrożnie zbliżył się do swojej znielubionej koleżanki i kiedy odwróciła się w jego stronę, uśmiechnął się krzywo.
-Pójdziesz ze mną na bal? - spytał.
-Na bal… - mruknęła, po chwili, w której uświadomiła sobie co Draco miał na myśli, wyglądała jakby dosłownie zabrakło jej powietrza. Zaczęła się krztusić i wymachiwać rękoma niczym wiatrak.
Malfoy potarł dłońmi twarz. Musiał mocno powstrzymywać się od tego, aby nie wybuchnąć śmiechem. Rozejrzał się w tym czasie po sali. Po chwili poczuł na sobie natarczywe spojrzenie. Chociaż… spojrzenie to za mało powiedziane. Hermiona wręcz przeszywała go na wylot lodowatym wzrokiem. Uśmiechnął się do niej w sposób bezsłownie wyrażający: „coś nie tak?”, w momencie, w którym Astoria obtuliła jego ciało delikatnymi ramionami. Niestety tylko na takie wyglądały. Malfoy mało nie pisnął z bólu, ale mimo tego, że czuł jakby dziewczyna właśnie próbowała wycisnąć z niego wszystkie organy, wciąż uśmiechał się złośliwie w stronę Hermiony. Po chwili mógł w końcu odetchnąć, bo Hermiona opuściła wielką salę, z impetem rzucając sztućcami o talerz. Zachichotał.
Hermiona w drodze do dormitorium spotkała Harry’ego. Nie odezwała się słowem, mijając go nieopodal szkolnej biblioteki. Kiedy Harry nie odpuścił i udał się za nią, nakrzyczała mu prosto w twarz, żeby lepiej odrobił pracę domową na eliksiry. Zaskoczony, odparł, że już to zrobił. Dziewczyna tylko prychnęła i wyminęła gryfona, zawracając i uświadamiając sobie, że do lochów należy iść w przeciwną stronę. Zamykając drzwi do swojego dormitorium, zastanawiała się co ją tak rozzłościło. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że Malfoy zaprosił Astroię na bal. Tę podłą ślizgonkę, której tak bardzo nie znosiła. Ale w końcu o tym myślała, więc raczej mimowolnie dopuściła to do swojej świadomości.
-Jestem taka głupia… - pożaliła się leżącemu na łóżku Krzywołapowi.
Kot pomrukiwał tylko coś niezrozumiałego. Westchnęła i postanowiła do niego dołączyć. Krótka drzemka. Tak, tego właśnie potrzebowała.
_)
Od ostatniej kłótni Hermiony i Draco minęło już sporo czasu. Dziś miał odbyć się walentynkowy bal. Ta perspektywa nie napajała ją zbytnim entuzjazmem. Na bal miała się udać z Ronem. Nie była mu w stanie odmówić, choć chętnie w ogóle nie pojawiłaby się na tym przyjęciu. Według niej walentynki to święto zakochanych, a ona i Ron w żadnym wypadku nimi nie byli. Miała w przygotowaniu purpurową suknię. Była długa, aż po same kostki, lecz mało oryginalna. Zwykła, subtelna i nie wzbudzająca niezwykłych wrażeń. Nie miała zamiaru uchodzić za piękność. Ani trochę. Z niechęcią podniosła się z łóżka i skorzystała z porannej toalety. Potem już nie pozostało jej nic innego, jak zanudzić się na śmierć, podczas tego jakże zapierającego dech w piersiach, popołudnia.
Pansy Parkinson była jedną z organizatorek walentynkowej organizacji. Sama była osobą bardzo uczuciową, dlatego dla niej ten dzień wydawał się być dniem wyjątkowym. Razem z Harry’m po raz kolejny tworzyli szczęśliwą parę. Po wyjaśnieniach Harry’ego bardzo jej ulżyło, a niechęć do Parvati Patil, choć mogło się to wydawać niemożliwe, wzrosła o kilka grubych kresek. Pansy, pomimo swojego dosyć wyzywającego stylu i przepotężnej wyobraźni, postawiła na klasykę. Razem z Dean’em, Nevill’em, Luną Lovegood i garstką innych uczniów przygotowali coś standardowego, ale zarazem pięknego i zapadającego w pamięć. Uwagę zwróciła również na parę, która wydawała jej się nieco wywrotna, ale za to kapitalna. Jednym słowem: idealny duet, bardzo ekscentryczny i kwitnący. No dobrze… to kilka słów. Ale miała pewność, że Hermiony Granger i Dracona Malfoy’a nikt nie byłby w stanie określić zaledwie jednym, ubogim słówkiem.
Hogwart dzisiejszego dnia trząsł się od podekscytowanych rozmów i Hermionie wydawało się, że budynek niemal zaraz runie w gruzach. Była tym nieco podirytowana. Nie. Ona była tym bardzo poirytowana. Na szczęście dzień dobiegał końca. Był wieczór, na korytarzach nie było żywej duszy. Żywej, nie, ale za to duchów tam nie brakowało. Nawet one interesowały się taką okolicznością. Nie dało się nie zauważyć, że od czasów czwartej klasy, w Hogwarcie nie zorganizowano podobnej oficjałki. Hermiona nie mogła znieść już rozwodów Pansy, na temat udekorowanej sali. Twierdziła, że nawet jej, się ona spodoba. Ba! Że stylizacja złapie Hermionę za serce. Udała, że bardzo ją to zaintrygowało, ale w rzeczywistości raczej wątpiła, aby przesłodkie różyczki i serca podbiły jej własne. Hermionie dopiero o godzinie szóstej wieczorem udało się spławić przyjaciółkę, przypomniawszy, że za dwie godziny cała uroczystość się rozpocznie, Pansy wypruła z pokoju Hermiony jak dziki pershing. Hermionie okropnie się nudziło. Umalowała już swoje oczy i przeciągnęła usta błyszczykiem. Chociaż, nie sądziła, że można tak delikatne umalowanie nazwać makijażem, była z niego dumna. Wyglądała inaczej niż na co dzień, aczkolwiek raczej przeciętny człowiek musiałby z lupą wyszukiwać się tutaj jakichkolwiek kosmetyków. Westchnęła, rozczesując swoje niesforne loki, które miała zamiar spiąć w niesforny koczek z tyłu, a kilka kosmyków z przodu, wypuścić wolno. W pół przygotowana usiadła na łóżku i rozpoczęła lekturę, niestety jej dobry nastrój minął szybciej, niż się tego spodziewała. Półtorej godziny później, musiała już założyć sukienkę i ledwo dając sobie radę, doczłapać pod kamienną ścianę, gdzie miał czekać na nią Ron. Ach… zupełnie zapomniała o Ronie!
-Jezusku… - mruknęła do siebie i wciągnęła głęboko powietrze w płuca.
Po chwili ni stąd, ni zowąd zjawił się jej partner. Rude włosy miał zaczesane do tyłu, przez co wyglądał komicznie, ale Hermiona nie miała humoru nawet na kpiny z Rona. Zresztą… od kilku dni nie potrafiła się skupić i była rozdrażniona. Powód pozostawał nieznany.
-Pięknie wyglądasz - powiedział niepewnie Ron. Wyglądało na to, że Hermiona dzisiejszego wieczoru w ogóle nie podobała. Pewnie przyzwyczaił się do piękności pokroju Dafne…
-Dziękuję - odszepnęła Hermiona.
Po chwili poczuła uścisk Rona i podążając za jego dłonią dołączyli do uczniów, którzy już od kilku chwil znajdowali się w wielkiej sali, która… która była… piękna. Musiała przyznać, że bardzo jej się spodobała. Stoły rzecz jasna zniknęły. Był tylko jeden, na którym znajdował się bufet. Stały tam ogromne torty, pokryte czarnym lukrem, przyozdobione cukrowymi dekoracjami. Dużych i przestronnych okien, w ogóle nie było widać zza grubych, czerwonych kotar. Sklepienie wypełniało dwa razy mniej świec, niż miało to miejsce wcześniej. Kamienne klepisko wydawało się lśnić. Samo powietrze zdawało się być wypełnione delikatnymi kryształkami, co dawało nieziemski efekt. Hermionie zabrakło powietrza. Spojrzała na podest, gdzie zazwyczaj, a raczej częściej niż zazwyczaj, znajdował się stół dla profesorów. Stała tam ogromna rzeźba. Niezwykła. Przedstawiająca dwa… koty. Nie miała wątpliwości, że lodowa figura przestawia jej Krzywołapa i Lucrettie. Nie chcąc wyglądać jak Astoria, potrząsnęła głową. A co do Astorii… Hermiona właśnie ją dostrzegła. Razem z Malfoy’em. Szła dumnie, rozkosznie uśmiechając się do wszystkich. Hermiona nigdy nie twierdziła, że Astoria to brzydka dziewczyna. Ot, uważała ją za bardzo urodziwą. Ale tym razem… Wyglądała oszałamiająco. Chyba nawet dostrzegł to Malfoy, ponieważ patrzył na swoją towarzyszkę, co nie uszło nikomu w tej sali, nie z niechęcią, ale może i nawet z pożądaniem. Ubrana w długą czarną suknię z wyciętym dekoltem na plecach i przodem udekorowanym błyszczącymi orchideami. Jej włosy były rozpuszczone, wystylizowane na piękne, grube loki opadające na ramiona. Wyglądała pięknie. Musiała oderwać wzrok, ponieważ była pewna, że Astoria z pewnością wyśmiałaby ją, widząc jak gapi się na jej osobę z rozdziawioną buzią i oczami wyglądającymi teraz jak dwa galeony, a raczej jak dwie płyty winylowe. Niestety nie musiała nawet spoglądać w jej stronę. Astoria i Draco dołączywszy do Zabiniego, którego partnerką była ciemnoskóra, jak dobrze pamiętała Hermiona, Bella. Również wyglądała jak milion galeonów. W porównaniu z nimi, Hermiona poczuła się strasznie tanio i nieatrakcyjnie. Zapewne widać było to po jej minie, bo Zabini przyglądał jej się z troską. Wreszcie dołączyli do nich również Pansy, w pięknej, granatowej sukni i Harry, prezentujący się przy Malfoy’u dość… marnie. „Czy ja właśnie o tym pomyślałam?” Jęknęła Hermiona w myślach. Tak. Draco Malfoy wraz ze swoją partnerką wyglądali oszałamiająco. Co gorsza, on to wiedział i nie dał po sobie tego nie poznać, kiedy wraz z piątką swoich towarzyszy przytelepał się do Rona i Hermiony.
-Hermiono, wyglądasz cudownie - rzuciła kąśliwie Astoria.
Draco, ku zdziwieniu Hermiony wywrócił oczami. Nie była pewna dlaczego. Czy uznał sarkastyczny komplement Astorii za szczere pochlebstwo? Raczej nie… Tego nie dało się nie wyczuć. Była pewna, że Astoria właśnie porównywała w myślach jej sukienkę do worka wykonanego z hamaka.
-Nie chciałam się stroić. Chciałam by było mi wygodnie - odpowiedziała w obronie Hermiona.
Astoria zaśmiała się chłodno. Uśmiechała się przy tym tak okropnie!
-Wybacz, ale za słowem „wygoda”, kryje się zestaw złożony z ogrodniczek i butów ortopedycznych - odparła.
-Dość - mruknął Malfoy.
-Wyglądasz bardzo dziewczęco - pocieszyła ją Pansy.
Harry i Zabini przyznali jej rację skinieniem głowy.
-To prawda - dodał Ron.
-Dziękuję - odpowiedziała cicho i z nieprzekonaniem Hermiona.
-Ron, może zdejmiesz Hermionie palto? - zapytała Astoria niewinnym głosem. - Zdaje się, że zaczyna się pocić pod wąsikiem.
Malfoy zachichotał. Zresztą nie tylko on. Wydawało się, że cała grupka ma ochotę wybuchnąć śmiechem. Hermiona czuła, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Jedynie Ron stał niewzruszony. Wydawało się, że wcale nie rozbawiło go to stwierdzenie, w szczególności, że Hermiona nie miała żadnego wąsika. Ron najwyraźniej nie przepadał za młodszą siostrą swojej byłej dziewczyny.
-Astorio, całe życie olewałem twoje dobre rady, ale tym razem przejdę samego siebie i udam, że w ogóle tego nie zasugerowałaś - syknął Ron.
Hermiona spojrzała na niego z wdzięcznością.
-Crabb! - zawołała Pansy, a wszyscy spojrzeli w stronę bufetu, gdzie grubas wpychał sobie coś do ust. - Nie jedz tej róży. Jest z plastiku!
Malfoy wybuchnął śmiechem, Astoria sztywno się zaśmiała, a Zabini… Zabini niemal tarzał się ze śmiechu po podłodze. Partnerka Malfoy’a w momencie zamieszania spojrzała z nienawiścią, a zarazem wyższością na Hermionę. Doskonale wiedziała, że Draco wygląda jak ciastko z kremem, a partner Hermiony jak… suchar. Mimo to, Hermiona cieszyła się, że Ron jest z nią i ją obronił, nie dał upokorzyć na tyle, aby spłonęła żywcem z zażenowania.
-Draco, zatańczymy? - spytała po chwili milczenia Astoria.
Malfoy odwrócił wzrok od Nott’a, który usiłował pomóc Crabb’owi wydostać różę z jego przełyku i spojrzał pierw na Hermione, potem dopiero zaś na Astorię.
-Jasne - rzekł sucho.
Jego głos, był dzisiaj taki męski. Nie był to ten, którym szorował uszy Hermiony na co dzień. Westchnęła w duchu. Sama nie wiedziała dlaczego Malfoy wydaje się jej dzisiaj taki nieosiągalny. Niemal jak z bajki. Teraz poczuła ukłucie w sercu. Wiedziała czym zagwarantowała sobie taki zły nastrój na najbliższych kilka dni. Odmówiła mu… Sama kazała umówić się z kimś jego lotów. Teraz zrozumiała jak Astoria pasuje i świetnie prezentuje się ku jego boku.
-Myślałam, że to panowie proszą panie do tańca - mruknęła mimowolnie Hermiona. Poczuła się jak kretynka. Jej cień, nie pozostawał ani cienia wątpliwości, że jest po prostu żałosna.
Astoria prychnęła i poprowadzona przez Malfoy’a na parkiet, zaczęła wirować niczym zawodowa tancerka. Pansy widząc zbolałą minę Hermiony, pociągnęła ją za łokieć i razem podeszły do bufetu, aby nalać sobie trochę ponczu.
-Daj spokój. Wyglądasz świetnie, gdybyś spędziła przed lustrem tyle co ona…
-Ja nie… - przerwała jej Hermiona.
-… wyglądałabyś o wiele lepiej - dokończyła Pansy.
-Wcale nie uważam żeby była lepsza ode mnie. Jest głupia - powiedziała Hermiona.
-Jeszcze nigdy nie widziałam, żebyś tak rozdziawiła buzię. Nawet nie miałaś nic do jedzenia w ustach!
-To nie dlatego…
-Ach tak? To na widok Malfoy’a? - zdziwiła się Pansy, ale chyba taką reakcję miała zamiar zobaczyć. - Nie martw się. Malfoy wygląda fantastycznie, nawet Harry to przyznał! - zaśmiała się. - Tylko nie mów mu, że to potwierdzam! - dodała pośpiesznie, upijając łyk napoju.
Hermiona się zmieszała.
-Daj mi dojść do słowa - mruknęła podirytowana. - Zobaczyłam po prostu Lunę… - wyjaśniła.
-Och, nie umiesz kłamać - przyznała Pansy z uśmiechem, a Hermiona musiała potwierdzić jej słowa lekkim skinieniem głowy. - Nie wiem co mu odwaliło, to znaczy wiedziałam, że jest szurnięty, ale żeby zapraszać tego gada na bal? - podsumowała ich rozmowę szeptem.
Hermiona wzruszyła ramionami. Poczuła nagły przypływ energii, postanowiła się dobrze bawić, nie przejmować się Astorią i Malfoy’em. Dziarskim krokiem przemierzała salę, aby odnaleźć Rona i z nim zatańczyć, ale Ron… Ron już tańczył z Parvati.
„Poczekam” - pomyślała.
Kątem oka dojrzała Ginny. Rude włosy splotła w delikatny warkocz, sukienkę miała krótką. Chyba jako jedyna w tej sali. Pomyłka… Luna. Tak, Luna miała na sobie sukienkę do kolan, która była cała w piórach, a do tego miała szal. Właściwie nie do końca szal, ponieważ była to raczej szyja gęsi, z głowami po obu końcach. Wypchanych oczywiście. Pomyślała, że może z nią porozmawia. Nie miała innego zajęcia, ponieważ jej przyjaciele wirowali na parkiecie. Już zmierzała w jej stronę, kiedy Neville pojawił się w zasięgu wzroku Luny, a ona natychmiast rzuciła mu się w ramiona i zaczęli tańczyć. Hermiona musiała oddalić się na kilkanaście dobrych metrów, aby nie słyszeć gęgów, jakie wydawała z siebie blondynka. Kiedy usiadła na kanapie, obitej czarną tapicerką, pojawił się przed nią Dean Thomas.
-Witaj Hermiono - przywitał się. - Zatańczymy? - zapytał z ogromnym uśmiechem od ucha do ucha.
Hermiona również się uśmiechnęła.
-Jasne - odpowiedziała z entuzjazmem i podała rękę Dean’owi.
Kiedy już znaleźli się na parkiecie, usłyszeli dźwięki rozgrywającej się wolnej melodii. Hermiona nieco się zmieszała. Nie wiedziała, czy Dean ma chęć tańczyć z nią podczas grania właśnie takiej muzyki. On jednak wydawał się nie zwrócić uwagi na utwór. Objął w pasie szatynkę, za to ona położyła swoje dłonie na jego barkach.
-Z kim przyszłaś? - zapytał swobodnym tonem.
-Z Ronem - wymamrotała.
-Z kim? Z Ronem? - Dean pochylił się nad nią, aby lepiej ją usłyszeć, a wtedy Hermiona poczuła na sobie natarczywe spojrzenie Malfoy’a.
-Tak - odpowiedziała szybko i głośno. - A ty z kim?
-Przyszedłem z Lavender - odpowiedział z niesmakiem. - Ale widzisz, ona poluje na Malfoy’a.
Hermiona się zaśmiała.
-Taak, wiem o tym.
-Nie mam szczęścia - mruknął zasmucony.
-Szczęścia? Dlaczego? - zdziwiła się Hermiona.
-Widzisz, już druga dziewczyna woli jego ode mnie - mruknął.
-Too… - zaczęła z zakłopotaniem - miałeś kogoś poza Ginny? Nie wiedziałam…
-Mowa tutaj o Ginny - odpowiedział zrezygnowany.
Hermione zamurowało. Ginny i Malfoy? Na samą myśl o tej dwójce poczuła niesmak. Po jej ciele przeszły ciarki.
-Zimno ci? - zapytał zatroskanym tonem Dean.
-Nie… ale… - zaczęła zamyślona - Ginny naprawdę podobał się Malfoy?
Dean spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Nie wiedziałaś? I nie, nie podobał - wywrócił oczami - nadal jej się podoba.
-Przykro mi - powiedziała strapiona.
-Nic nie szkodzi - odpowiedział z uśmiechem.
Hermiona przetańczyła z Dean’em kilka kawałków i musiała przyznać, że jego towarzystwo bardzo umiliło jej wieczór. Kiedy odwróciła się, aby porozmawiać z Pansy, która obecnie siedziała na kanapie razem z Harry’m i popijała napój, spotkała na swojej drodze Terence’go Higgs’a. Wyminęła go czym prędzej i usiadła obok swojej przyjaciółki. Niestety nie zasiedziała się tam zbyt długo, ponieważ po chwili do tańca zaprosił ją Blaise, z którym chętnie zatańczyła. Blaise chyba od dzieciństwa trenował taniec, ponieważ poruszał się niczym zawodowiec. Nie dało się nie uśmiechnąć, widząc jak Zabini porusza się na parkiecie. Hermiona, nieco zgrzana po ostrym szaleństwie z przyjacielem, postanowiła się czegoś napić. Czym prędzej udała się do bufetu, ale niestety spotkała na swojej drodze Malfoy’a. Wmawiała sobie, że wcale go tam nie ma, dokładniej, ponieważ było to niemożliwe, przynajmniej udawała, że jeżeli chodzi o nią, to go tam wcale nie ma.
-Jak się bawisz? - zapytał.
Była zła, że ten głos budzi w niej takie emocje. Była wściekła, a zarazem szczęśliwa, że w końcu się do niej odezwał. Odwróciła się powoli, dosyć niechętnie.
-Jest w porządku - odpowiedziała i odwróciła się na pięcie, aby ruszyć do kącika, w którym siedzieli jej przyjaciele. W pewnym sensie ich przyjaciele, ale Malfoy postanowił, że dla dobra innych, usiądzie z Astorią przy innym stoliczku.
-Czekaj - powiedział ochrypłym głosem.
-Hmm? - mruknęła, udając, że wcale nie jest obrażona. Spojrzała na niego bardzo niewinnie.
-O co ci chodzi? - zapytał kręcąc głową w niezrozumieniu.
Hermiona zmarszczyła brwi.
-Mi? - zapytała, a Malfoy skinął głową. - O nic. O co miałby mi chodzić? - zapytała z lekkim oszołomieniem.
-Nie spojrzałaś na mnie przez cały wieczór - oświadczył, a w jego głosie można było wyczuć nutkę irytacji.
-Wiesz, miałam inne obiekty do… - urwała, zastanawiając się co mogłaby wymyślić, aby go przekonać - … do patrzenia.
Malfoy wyglądał na zdezorientowanego.
-W porządku - mruknął podejrzliwe. - Zatańczysz?
Hermonie wykwitły na twarzy cudowne rumieńce. Czuła się żałośnie.
-Jesteś bardzo dowcipny - prychnęła.
-Słucham?
-Myślisz, że mnie to bawi? W porządku! - zawołała. - Mam okropną fryzurę i sukienkę. Nie umiem tańczyć i wyglądam najgorzej na całej sali… - W tym momencie popatrzyła kątem oka na Lunę, ale od razu powróciła do swojego monologu: - Prawie najgorzej - poprawiła się.
-Nie prawda… - zaczął lekko upokorzony.
-Rozumiem, świetny żart, ale ci się nie udał… - zaśmiała się sztucznie. - Mówisz serio?! - Spoważniała, widząc zdezorientowaną minę Malfoy’a.
Nic nie odpowiedział, chwycił ją za dłoń i poprowadził na parkiet. Przez chwilę się wahała, po chwili jednak dała się ponieść rytmie wolnej melodii. Starała się utrzymać dystans, ale Malfoy nie chciał dać za wygraną. Pachniał nie jak Ron, nie jak Harry, nie jak Terence, nie jak Dean. Pachniał jak Malfoy, a musiała z bólem sobie przyznać, że zapach ten był powalający na kolana. W zasadzie nie dosłownie, bo nadal stała na nogach. Chociaż… gdyby nie ramiona oplatające jej talię zapewne leżałaby teraz jak kłoda.
-Dlaczego ze mną tańczysz? - szepnęła.
Poczuła jak mięśnie Malfoy’a zastygają w bezruchu, po chwili jednak odzyskał zdolność poruszania kończynami i odparł żartobliwym tonem:
-Chciałem ci sprawić przyjemność - odszepnął.
Że co? Tańczył z nią dla litości? Zrobiło jej się przykro. Po kolejnym obrocie zaserwowanym przez blondyna, uświadomiła sobie, że wcale nie jest smutna, tylko zła. Czym prędzej wyszarpała się z jego objęć, ale niestety chłodna dłoń na ramieniu zapobiegła jej ucieczce.
-To sobie chciałem sprawić przyjemność… Wybacz - zamruczał.
Hermionie zrobiło się znacznie cieplej na sercu. Nie potrafiła opanować swoich emocji. Nie potrafiła być obojętna na jego słowa i gesty. Przecież to był Malfoy! Jej były, największy wróg! To ten sam chłopak, który na co dzień denerwował ją niemiłosiernie, irytował, zmuszał do smutku… rozbawiał. Tak w tej chwili mogła obarczyć go jedną dobrą cechą. Był zabawny. Mimowolnie wtuliła się w jego tors i tak obydwoje kołysali się do końca piosenki. Malfoy’a zaskoczył ten gest, ale wcale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Lubił jej waniliowy zapach, a to, że być może on pozostanie na jego koszuli tym bardziej go nie krępowało.
Cicha muzyka ucichła, co oznaczało, że ich czas dobiegł końca. Nieco zmieszana Hermiona, oderwała się od niego i została poprowadzona w stronę stoliczka, gdzie teraz siedział tam tylko Harry i Ron.
-Oddaję ci partnerkę - oznajmił Malfoy z wyższością.
-Dzięki - mruknął Ron.
Hermiona była zbulwersowana. Ron był z całą pewnością pijany. Miał maślane oczy i z niechęcią stwierdziła, że czuje lekki odór alkoholu. Zmrużyła oczy i spojrzała na Harry’ego, który był jak najbardziej trzeźwy, pomimo, że w ręku trzymał kieliszek z czerwonym płynem.
-Chodź Draco - zawołał Harry. - Napijesz się wina?
Malfoy zrobił kwaśną minę. Nie lubił trunków. Napitki te nazywał mózgotrzepami. Pamiętał sytuację, w której się znalazł około rok temu. W dworze jego rodziców urządzili przyjęcie na cześć Narcyzy, która osiągnęła wiek czterdziestu jeden lat. Razem z dziećmi przybyłych arystokratów się upił - niestety - do nieprzytomności. Nie wspominał tego dobrze i postanowił nigdy nie powtarzać swoich błędów. Jednak widząc w dłoni Harry’ego jedynie kieliszek wina, ostatecznie się zgodził. Usiadł na miejscu obok niego. Hermiona, nadal wściekła, usiadła obok śmierdzącego Rona.
-Portugalskie - czknął Ron.
Malfoy uśmiechnął się drwiąco.
-Ooo tak… - westchnął - wy Weasley’e się znacie na starych winach. Zapewne pijecie tylko te przeterminowane.
Hermiona zgromiła go wzrokiem. Harry’ego też. Harry, ku zdziwieniu Malfoy’a się uśmiechnął. Ron poczuł się lekko upokorzony, ale ze względu na swój stan, postanowił się nie wykłócać. Szczególnie, że tuż obok niego siedziała Hermiona.
-Gdzie twoja partnerka? - zapytał Harry.
-Astoria? - zdumiał się Malfoy.
Harry skinął głową.
-Tam stoi - Kiwnął głową. - Chyba nie chcesz, żebym ją tu przyprowadził?
Wszyscy spojrzeli na Astorię. Warczała coś w stronę Nott’a, który stanowił dzisiaj obiekt oparcia dla wszystkich ślizgonów.
-Nie! - powiedziała stanowczo Hermiona.
Malfoy się uśmiechnął. Po chwili podbiegła do nich roztańczona Pansy.
-Chodź Harry, jest super! - wydyszała i pociągnęła go za krawat.
W ten oto sposób zostali tylko Malfoy, Ron i Hermiona. Milczeli.
-Chyba zabiorę Rona i odprowadzę go do wieży - mruknęła po chwili Hermiona.
-Tak, przydałoby się - odpowiedział Malfoy, spoglądając na drzemiącego Weasley’a - Ja też muszę zająć się Astorią… Wygląda jak bóbr ze wścieklizną - zaśmiał się i wstał. - Podziękujesz w moim imieniu Potter’owi za wino? - poprosił i nie czekając na odpowiedź, odszedł.
Hermiona westchnęła. Obudziła Rona i z trudem zaprowadziła do wieży Gryffindoru. Na szczęście nikt nie śmiał zmienić hasła. Rozejrzała się po pokoju wspólnym, przywołując do siebie wspomnienia.
„Moje życie się zmieniło” - pomyślała.
Nie wiedziała tylko, czy na lepsze, czy może na gorsze. Obraca się w zupełnie innym towarzystwie. Nigdy nie spodziewała się, że znajdzie w Hogwarcie najlepszą przyjaciółkę, tym bardziej, że będzie nią Pansy Parkinson. Nie przyjmowała do wiadomości, że ferie świąteczne spędzi w domu Blaise’a Zabini’ego, a na balu walentynkowym będzie tańczyła z Draco Malfoy’em. Potrzebowała świeżego powietrza. Postanowiła wyjść na błonia. Usiadła na wielkim kamieniu, który leżał nieopodal jeziora. Zaczęła nucić piosenkę, która bardzo wpadła jej w ucho. Była to ta, przy której tańczyła z Malfoy’em. Zamknęła oczy, przypomniawszy sobie tamten moment, aż poczuła jego zapach. Zaraz…
-Co ty tu robisz? - zdziwiła się. - Śledzisz mnie!
-Raczej ty mnie, zważając na to, że byłem tu pierwszy - powiedział rozbawionym tonem.
-Pierwszy? - Zmrużyła oczy.
-Zakładam, że jesteś niezbyt czujna.
-Ty przy mnie niczego nie zakładaj Malfoy - westchnęła. Po chwili mocno się zaczerwieniła.
-Racja. To zaniża przyrost naturalny. - Wstał z miejsca, w którym siedział i przysiadł się do niej.
Zadrżała.
-Nie chciałaś iść na ten bal, prawda? - zapytał.
-Wolałabym gryźć ziemię… - burknęła.
-Miałaś wybór… - stwierdził, choć nie potrafił sobie wyobrazić Granger z uśmiechem, opychającej się ziemią.
-Daruj sobie - zaśmiała się. - Ale powiedz mi prawdę, dobrze?
-Dobrze - odparł, ale nie był w pełni przekonany, czy odpowie szczerze.
-Dlaczego ze mną zatańczyłeś. I tak, interesuje mnie to, ponieważ dobrze wiem co o mnie myślisz. Nawet teraz - oznajmiła. - Wiem, uważasz, że wyglądam jak czołg przebrany za motyla. Zgadza się, wyglądam koszmarnie - użalała się, mamrocząc szaleńczo. - A teraz, jak widzisz, oszczędziłam ci zbędnych pytań, więc proszę odpowiedz to co myślisz na prawdę.
-Bo… pewnie uznasz mnie teraz za najbardziej porąbanego psychola na świecie, ale… cię lubię… - westchnął. - Tak, to jest prawda Granger. Lubię cię, choć nie ukrywam, że irytujesz mnie najbardziej na świecie, a twoja otoczka zarozumialca nieco mnie kiedyś odpychała, ale teraz uważam, że przy dłuższym spędzeniu z tobą czasu okazujesz się… w porządku - wyjaśnił. - Z resztą mówiłem ci to już - dodał.
-Czyli jesteśmy przyjaciółmi? - zapytała ostrożnie.
-Przyjaciółmi - Pochylił się i pocałował ją prosto w usta.
Były takie delikatne...
Były takie delikatne...
Po chwili spojrzała niego z przerażeniem.
-Może lepiej… - Wyjął z kieszeni marynarki swoją różdżkę.
-Co ty robisz?! - oburzyła się. Nie miała zamiaru żyć bez świadomości, że całowała się z Malfoy’em.
-Usuwam ci pamięć. Możemy zrobić to lepiej - uśmiechnął się szelmowsko.
-Niee, było dobrze! - zaprotestowała szybko.
-Dobrze? - zdziwił się.
-Dynamicznie - odpowiedziała.
-Ty też jesteś jak petarda.
______
Rozdział swietny.Długo na niego czekałam. Przerwalas w najlepszym momencie! No udusze Cię! Miona nie wystrojona? To nowa odmiana, bo we wszystkich blogach na balach tego typu to Herm wygląda zjawiskowo, a u Ciebie jak brzydkie kaczątko. Szczerze nie spodziewałam sie po Draconie takich słów, a szczególnie tego że powie jej, że ja lubi lub pocaluje. Czekam na kontynuacje :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :* Tak, to prawda, Hermiona zazwyczaj wygląda pięknie, nawet w wersji Rowling. Tyle, że chciałam być nieco oryginalniejsza, że tak powiem haha :) Kontynuacja pojawi się zapewne za tydzień :D
UsuńPozdrawiam!
Aaa exstra rozdział!! Ale taki zwykły pocałunek?... Nic nie sugeruje ale .. Działaj coś mocnego w przyszłym rozdział 😍
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Moim zdaniem to było mocne! W ogóle nie zamierzałam spoufalić Hermiony i Draco w pierwszej części mojego opowiadania, ale jakoś tak wyszło :D Zapewniam, że druga część będzie zdecydowanie bardziej romantyczna :)
UsuńPozdrawiam! :*
Wreszcie mam czas skomentować wczoraj miałam urwanie głowy :/ Rozdział bardzo fajny, zresztą jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńHermiona pewnie dziwnie się czuła na tym balu no ale fajnie, że zatańczyła z Draco ;) Ten pocałunek ma w sobie jakiś urok, chociaż po blondasie spodziewałam się większego zaangażowania (jakkolwiek to brzmi)
Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Dziękuję! :) Blondas czuł się na pewno wspaniale! Tylko nie chce nam tego powiedzieć :D
UsuńPozdrawiam! ;)
Witaj! Serdecznie zapraszamy Cię do zgłoszenia swojego bloga do Stowarzyszenia Dramione (;
UsuńDopiero zaczynamy, więc na stowarzyszeniu jeszcze nic się nie dzieje.
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://stowarzyszeniedramione.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za zaproszenie! :D Oczywiście dołączę z miłą chęcią!
UsuńPozdrawiam!
ejejeje ten rozdział jest zajebiaszczy!
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona i ten pocałunek?! Aww *-*
Ronald jako upity eee brak mi epitetów, ale cóż Ronald jako upity Ron *..*
Ogółem bal był spoczi! :D
Harry i Pansy najlepszy paring z Potterem ;)
Ale Granger która się nie wystroiła? To jest ciekawa odmiana, ponieważ nie ukrywajmy, na większości blogów, robią z niej sexbombę, oraz tradycyjny tekst "zaokrągliła się tu i ówdzie po wakacjach"
Chociaż sama go mam :)
Fak zaczynam rozwody o moim blogu *siedź cicho* xd
Dobra, więc Astoria jako wściekły bóbr z pianą w ustach, też ciekawe :P
Dobra, nie wiem co jeszcze napisać, no dobra może wiem, lecz mi się nie chce, ajm sori ;c
Więc teraz życzę weny oraz czekam na nexta
~Pozdrawiam
Dziękuję bardzo serdecznie! :D Masz bloga? Podeślij mi :)
Usuńhttp://coichlaczy.blogspot.com
UsuńProszę, ale od razu uprzedzam, iż jest to mój pierwszy blog, dlatego jest złuy :c
~Juna