Skomentuj :)

Wyraź swoją opinie na temat bloga, czy też rozdziału. Niezależnie od tego, czy będzie to opinia negatywna, czy też pozytywna. Każdy komentarz pozostawiony tutaj, zostawia za sobą ślad będący motywacją do dalszego pisania. Jeżeli posiadasz swój blog, możesz podesłać link do niego wraz z komentarzem. Z chęcią przyjdę z wizytą i pozostawię opinię po sobie.

środa, 24 lutego 2016

ROZDZIAŁ XVII

Moi kochani!

Witajcie! Po ponad tygodniowej przerwie! Odpoczęłam, ale mimo to nadal ciężko mi się pisało. Przyznaję się, że jestem egoistyczna i zamiast spokojnie sobie napisać rozdział, to ja czytałam "Igrzyska Śmierci". Przepraszam! Tak mnie to wciągnęło :( No nic... Zapraszam do czytania, ale ostrzegam, że rozdział moim zdaniem nie jest pogodny. Macie szczęście, że jest nieco krótszy i nie będziecie się długo męczyli. Sama byłam w kiepskim humorze i moje samopoczucie odcisnęło swoje piętno. Komentujcie i wyrażajcie swoje opinie, bo trochę motywacji by mi się przydało. 

Pozdrawiam bardzo serdecznie
Nilkrokusy :D

________

Hermiona Granger i Draco Malfoy, przez cały następny tydzień siali niezgodę, aż do czasu, kiedy mama Hermiony odesłała jej zwiędłą roślinę z powrotem do Hogwartu. Malfoy, który początkowo w ogóle nie interesował się losem kłaposkrzeczki, teraz mieszał Hermionę z błotem za niedopilnowanie i niewypełnienie swoich obowiązków wobec ich pracy domowej. Co prawda zostawił jej wolną rękę, lecz nie miał pojęcia, że Granger okaże się w tej kwestii bez głowy. Wyraził zgodę na bycie jej partnerem tylko ze względu na to, że uważał ją za osobę odpowiedzialną. Niestety, czasu nie dało się cofnąć, a to, że zapewne dostaną trolla wcale go nie napawało dumą. 

W jeden z wielu chłodnych wieczorów, Draco postanowił zejść do salonu, aby odpocząć po wyczerpującym dniu. Świeżo po kąpieli, porwał z dormitorium podręcznik od numerologii i ruszył schodami wgłąb pokoju wspólnego. Zasiadł obok Zabiniego, który grał w karty z Crabbem i Goylem przy stole z ciemnego drewna i rozejrzał się dookoła. Dzisiaj nie działo się nic ciekawego. W czasie, w którym zastanawiał się nad tym, jakby sobie umilić wieczór, na jego kolanach usiadła Lavander. Zaskoczony tym faktem, rozsunął impulsywnie nogi, przez co blondynka wylądowała na dywanie. Zaczerwieniła się i zachichotała. Draco wywrócił oczami i uśmiechnął się żałośnie. 

-Och Draco… - zaśmiała się - z ciebie to taki żartowniś.

-Z niego to taki żartowniś, jak ze mnie głupiec. - Zabini siedzący tyłem do Lavander odwrócił się i spojrzał z rozbawieniem na swojego przyjaciela - Draco często o tobie mówi Lavander. Musi cię bardzo lubić. Co nie, Draco? - Klepnął go tylko w plecy i ponownie odwrócił się w stronę Goyla, który rozjuszony tym, że przed chwilą przegrał dziesięć galeonów, wahał się czy zagrać kolejną rundę. 

-Nie - prychnął Malfoy - jesteś irytująca.

-Ty też jesteś irytujący - powiedziała Hermiona, która pojawiła się przed nim nie wiadomo skąd. 

- A Ty nieodpowiedzialna - powiedział - Blaise, jak tam twoja roślina? - zapytał złośliwie, a Hermiona zrobiła naburmuszoną minę. 

-Malfoy nie wbijaj kija w mrowisko - warknęła - niepotrzebnie ciągniesz ten temat. 

-Mówicie o tych kłaposkrzekach? - wtrąciła Lavander. - Moja i Parvati już dawno uschła - westchnęła. 

-Doprawdy? - zapytał Malfoy z niedowierzaniem. - Czyli nie tylko Granger udało się naknocić w tak prostej pracy domowej - stwierdził i zaczął teatralnie bić brawo obu dziewczynom. 

Hermiona podparła ręce na biodrach i stanęła centralnie naprzeciw niego, nie bacząc na leżącą pod jej nogami Lavander, która pisnęła z bólu, kiedy Hermiona nadepnęła na jej poskręcane włosy.

-Gdybyś wykazał choć trochę chęci, aby się tą głupią rośliną zająć, nie musielibyśmy się teraz kłócić o to, że obydwoje dostaniemy trolla Malfoy! - krzyknęła. 

Draco spojrzał na jej odkryte łydki, które w świetle lampy wydawały się jeszcze szczuplejsze i jędrniejsze niż przedtem i musiał przyznać, że Granger jest bardzo pociągająca. Przez kilka kolejnych minut, w których czasie Hermiona wymachiwała palcem przed jego oczyma, on zdążył nimi zarejestrować piersi, które podczas jej ruchów lekko podskakiwały. Co prawda wcale nie miała na sobie wyzywającego stroju. Ot! Wcale nie miała, ponieważ jej kremowe spodnie od piżamy do kolan wcale nie były seksowne, ani bluzka, która zakrywała więcej niż powinna, również wcale nie powinna wzbudzać w nikim podniecenia. Jemu jednak się podobały. 

-Tak? Mam racje Malfoy? - zapytała, cała czerwona na twarzy Hermiona, której włosy naelektryzowały się tak, że loki sterczały na wszystkie strony. 

-Tak - wybełkotał ochryple, wpatrując się w nią jak zahipnotyzowany. 

-Co „tak”?! - prychnęła - Teraz powinieneś się ze mną kłócić i… - spojrzała na niego podejrzliwie - …i  na mnie nawrzeszczeć… - mruknęła, dużo ciszej niż zamierzała. 

Malfoy potrząsnął głową i uświadomił sobie, że właśnie rozbierał Hermione Granger wzrokiem.

-Tak! - krzyknął. - Właśnie tak! Jesteś okropna Granger! Zachowałaś się bardzo niegrzecznie - skwitował, mając nadzieję, że wywarł na niej wrażenie groźnego i że wcale nie zauważyła jego zwierzęcego spojrzenia skierowanego na jej piersi, lecz raczej wyszło mu to kiepsko, a Hermiona nie schowała się w najciemniejszy kąt pomieszczenia, tak jak według niego powinna to zrobić, tylko roześmiała się głośno.

-Dlaczego wy się ciągle kłócicie? - zapytała Lavander, podnosząc się z ziemi i otrzepując swoją żółtą bluzeczkę z kurzu.

-Nie kłócimy się ciągle… - mruknęła niepewnie Hermiona. - Czasem mamy te dobre dni. 

-Które dni masz na myśli Hermiono? - zapytał Zabini, ponownie odwracając głowę w ich stronę.

-Właśnie Granger - zaśmiał się Malfoy - jakie to są dni? 

Hermiona zaczerwieniła się znacząco. Co miała im powiedzieć? Że bywały wieczory, w które razem z Malfoy’em siedziała przy kominku i beztrosko rozmawiała na błahe tematy? A co jeżeli on się tego wstydzi? Postanowiła zmienić temat i nie rozmawiać o swoich relacjach z Malfoy’em, które były szybkozmienne. 

-Blaise, zaraz mamy patrol - oznajmiła. - Masz zamiar w końcu się ruszyć, czy będziesz cały wieczór grał w tę żałosną grę? - zapytała lekko poddenerwowana. Kątem oka spojrzała na Malfoya, który z pewnością zauważył jej zażenowanie i szybkość zmiany tematu. 

-Oj Hermiono - zacmokał Zabini z zamyśloną miną - może pójdziesz dzisiaj z Draco? - zapytał. - Dopiero zaczęliśmy partię. 

-Z nim? - Spojrzała na niego zakłopotana. Nagle poczuła ogromne pragnienie wypicia szklanki wody. 

-Och Granger - westchnął Malfoy, lekko poirytowany jej reakcją.

Przecież ostatnimi czasy często rozmawiali, zdarzało się, że nawet się nie kłócąc. Musiał przyznać, że wieczory, podczas których on i Hermiona gawędzili przy kominku z kubkiem herbaty... nawet mu się podobały. 

-Przecież to tylko chwila, a widzisz, że jestem trochę zajęty - powiedział Zabini, sam nie wiedząc dlaczego chciałby żeby Hermiona akurat tego wieczoru udała się z Draco na spacer po zamku. - Nie żebym olewał swoje obowiązki - dodał pośpiesznie - ale robimy to od tamtego semestru. Nie mam pojęcia, dlaczego reszta prefektów ma sobie to wszystko w dup… 

-Wyrażaj się! - oburzyła się Hermiona. - Poza tym, wcale nie mają tego w nosie. Po prostu patrolują inną część zamku. Gdyby nie oni, zajmowałoby to kilka godzin. 

-Nie marudź Granger - margnął Malfoy - nudzi mi się, weź mnie ze sobą. 

-Ja mogę iść z Draco! - poinformowała ich Lavander. 

-Nie, nie trzeba… - wymamrotała Hermiona, lekko czerwona na twarzy. - Możesz iść, ale tylko dzisiaj. 

Malfoy uśmiechnął się tylko pod nosem i ruszył do swojego dormitorium, aby przebrać się w szkole szaty. Był ciekawy czy to, na co przystała Granger miało moc prawną. Chociaż, jakby się nad tym zastanowić, on również był prefektem. Co prawda, nie naczelnym, ale w końcu prefektem. Dlaczego on nie patrolował korytarzy? Aaa, no tak. Kazał robić to Crabb’owi za niego. Pędem nałożył na siebie czarną szafę z zieloną naszywką na piersi i ponownie zszedł do pokoju wspólnego, który teraz mieścił w sobie o wiele mniej uczniów, niż wcześniej. Pod kamienną ścianą czekała na niego Hermiona, która wciąż wyglądała na onieśmieloną. 

-Idziemy -burknęła nieprzyjaźnie i wyszła na korytarz. 

Lochy tego dnia były jeszcze chłodniejsze, a poblask pochodni jeszcze bardziej przymglony. Kątem oka spojrzał na Granger, która delikatnie obtulała się ramionami. 

-Zimno dziś, co nie? - zagadnął, aby rozluźnić nieco atmosferę. 

-Tak, zimno - odpowiedziała lekko zdławionym głosem. Z pewnością było to spowodowane temperaturą powietrza. 

Między nimi znowu zapadła cisza. Przemierzali korytarze nie patrząc na siebie, ani nie odzywając się słowem. Malfoy nie był z tego zadowolony. Wyszedł z pokoju wspólnego, aby sobie uatrakcyjnić wieczór, a tymczasem usychał z nudów jeszcze bardziej. 

-Niedługo walentynki - powiedziała Hermiona, której tak naprawdę to stwierdzenie samo wydarło się z gardła - to znaczy, no wiesz mamy ten bal i prefekci mają dużo roboty - mruknęła.

-Bal? Jaki bal? - zapytał. Nie miał pojęcia o żadnym balu. 

-Och, zapomniałam, że ty nie chodzisz na spotkania prefektów - prychnęła.

-Strata czasu - powiedział - Blaise dostarcza mi wszystkie informacje, nie potrzebuję tam chodzić -dodał wojowniczym tonem. 

-Właśnie po to Malfoy. Nie miałeś pojęcia o balu… - powiedziała. 

-I co z tego? - zapytał lekceważącym tonem. 

-To, że nie będziesz miał partnerki jeżeli się nie pośpieszysz. 

-Żartujesz? - zapytał, a w jego głosie można było wyczuć niedowierzanie. -Mogę zaprosić każdą. 

Spojrzała na niego jak na idiotę, ale nic nie powiedziała. 

-A ty z kim idziesz? - zapytał. 

Jego pytanie bardzo ją zaskoczyło. Teoretycznie, nie powinno go to obchodzić i bardzo ją kusiło, aby mu to wytknąć. 

-Ron mnie zaprosił. - Spojrzała na twarz Malfoy’a, której wyraz jak zwykle pozostawał nieodgadniony. Przez moment mogła dostrzec cień rozeźlenia, jednak po chwili on zniknął. Zapewne był spowodowany tym, że Draco po prostu nie znosił Rona i każda wzmianka o jego osobie go denerwowała.

-Z Weasley’em? - zakpił, czego oczywiście się spodziewała.

-Tak, idę z Ronem - powiedziała dobitnie - i to nie jest twoja sprawa - dodała, kładąc nacisk na słowo „twoja”.

-Oczywiście, że nie. Nawet mnie to nie obchodzi - prychnął. 

-To dlaczego o to zapytałeś? - Hermiona uniosła brwi do góry. 

-Chciałem wiedzieć, komu mam składać kondolencje, ale skoro to tylko Weasley, to raczej powinienem złożyć je zarówno tobie, jak i jemu. 

-Oczywiście… - mruknęła. 

Podczas całej wyprawy nie byli zbytnio rozmowni. W zasadzie nic nie mówili. Ignorowali swoje towarzystwo. Raz, tylko raz zdarzyło się Malfoy’owi parsknąć śmiechem, ponieważ Hermiona przypadkiem potknęła się o wystający kafelek z klepiska. Widoczne było między nimi napięcie, spowodowane awanturami o względy ich roślinki. Hermionie było głupio. Pierwszy raz w życiu udało jej się wykazać aż taką bezmyślnością i brakiem roztropności. Po tym jak przewędrowali każdy korytarz, Hermiona przystanęła i zwróciła się do Malfoy’a: 

-Idę na wieżę astronomiczną, tam też mam patrol - oznajmiła. - Nie musisz iść. 

Malfoy nic nie odpowiedział. Bez słowa ruszył w kierunku najwyższej wieży w Hogwarcie. Hermione bardzo to zaniepokoiło. Malfoy nigdy nie wykazywał się zbytnim entuzjazmem, jeśli chodziło o pomoc komukolwiek. Niby nie było to żadne dobrodziejstwo, ale jednak jej towarzyszył, przez co czuła się bezpieczniej. Chociaż… Co jeśli miał zamiar wypchnąć ją przez barierkę? Chyba jednak nie. Zostałby za to ukarany. Kiedy już wdrapali się na szczyt wieży, Hermiona rozejrzała się w poszukiwaniu intruzów. Nikogo poza nimi nie było. Już miała ruszyć ku schodom, ale zatrzymała się widząc Malfoya obierającego się o barierkę i spoglądającego na błonia. W płuca głęboko wciągał świeże, rześkie powietrze, a ona nie wiedziała czy ma mu oznajmić, że wychodzi, czy może przycupnąć obok niego, żeby razem mogli podziwiać hogwarckie błonia. Wybrała drugą opcje i bezszelestnie podeszła do miejsca, w którym stał. Nie odzywał się. Jakby w ogóle jej nie zauważył. Po chwili jednak odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się w dziwny sposób. 

-Jak sądzisz Pamela zgodzi się iść ze mną na bal? - zażartował, a Hermiona się zaśmiała. 

-Nie narzekaj - powiedziała. -Terence po ostatnich eliksirach nie śmie spojrzeć mi w oczy. 

-Dziwnie by było, gdyby śmiał - prychnął. - Żaden chłopak jeszcze nigdy mnie tak nie obraził podczas pierwszej randki - zaśmiał się. 

-Wolę nie słyszeć tego, że jesteś gejem Malfoy - powiedziała zniesmaczona. 

-Uwierz mi, ja też nie - oznajmił, unosząc brwi do góry i robiąc przerażoną minę. 

Hermiona spojrzała na niego i uśmiechnęła się, przez co niepotrzebnie zebrała w swoich oczach te migoczące iskierki, które tak bardzo go irytowały. Nienawidził tego sposobu jakim na niego patrzyła. Wyglądało to tak, jakby się lubili. Jakby byli przyjaciółmi. A przecież nie są. Tylko… co denerwowało go bardziej, lub naprawdę? Fakt, że nimi nie są? Czy może fakt, że czasem zachowują jakby było odwrotnie? 

-Powinniśmy już iść - mruknęła Hermiona i nagle iskierki w jej błyskach zgasły. 

Pogubił się. Bez nich wyglądała tak poważnie i tak szorstko. Według niego właśnie taka była- bez poczucia humoru, dąsalska, nieprzyjemna, a wolał, kiedy wydawała mu się bardziej wyrozumiała, zabawna i właściwie to wolał, kiedy była Granger, jakiej świat nie widział. A bywała taka. Podczas ich wieczorów przy kominku. 

-Granger spójrz! - krzyknął, wskazując palcem na odległą panoramę. 

Hermiona natychmiast wychyliła się przez barierkę, mając nadzieję, że w końcu jej patrol się opłacił i będzie mogła kogoś ukarać. Niestety nadzieja była złudna, ponieważ w miejscu, na które wskazywał Malfoy, nic nie było. 

-Malfoy co ty… - Zaskoczona, nie dokończyła, ponieważ nagle poczuła dłonie na swoich biodrach, a co gorsza, po chwili zaczęła wznosić się do góry. - Przestań! Na dół! Postaw mnie na ziemi! - krzyczała.

Wściekle chwyciła się barierki i ścisnęła powieki. Poczuła jak dreszcze przeszywają jej ciało. Nie miała lęku wysokości, ale fakt, że Malfoy dzierżył sobie jej ciało, a ona nic nie mogła z tym zrobić, sprawiał, że wpadła w furiacką panikę. Poczuła jak Malfoy wypuścił strumień gorącego powietrza na jej kark. Wzdrygnęła się. Nie było to przyjemne uczucie. Ze zdenerwowania zrobiło jej się bardzo gorąco. Czuła się jak obiad, usiłujący czmychnąć z mikrofalówki. Jej twarz pokrył ceglasty rumieniec. Nie wiedziała, czy z zażenowania, czy może właśnie z tego nagłego skwarnego powietrza, które oplotło jej ciało. Kiedy zimny wiatr zaczął muskać twarz szatynki, było jej lepiej. Mimo to, nadal była przerażona. 

-Cała dygoczesz - zaśmiał się Malfoy. - Przecież nie wyrzucę cię przez okno Granger - zirytował się. 

Hermiona się trochę rozluźniła, słysząc słowa Malfoy’a, które wypowiadał bardzo beztrosko. Nadal jednak czuła, że nie ufa mu w pełni. Oczywiście nie miała do tego podstaw. Nie przypominała sobie sytuacji, w której Malfoy pokazał, że jest godzien jakiegokolwiek zaufania. Trzymał ją w swoich ramionach już kilka chwil i nic się nie działo. Czyżby…? 

-Spójrz tam. - Wskazał palcem na chatkę Hagrida. 

Hermiona poczuła ucisk w żołądku. Wyrzuty sumienia. Tak, to musiało być sumienie. Nie odwiedziła go od początku roku szkolnego. Bardzo lubiła popołudniowe schadzki u gajowego. Ciekawe czy Harry i Ron o nim pamiętali? W przeciwnym razie na pewno się na nich nadąsał. Tak samo jak zrobił to w klasie szóstej. Tyle, że wtedy były inne okoliczności… Teraz, po prostu o nim zapomniała. 

-Widzisz? - zapytał. 

Spojrzała na rozległe pastwiska, gdzie Hagrid pasał swoje kozy. Musiał je zacząć hodować w tym roku. Wcześniej ich nie było. W dodatku, zdziwiła się, że nie są to żadne niebezpieczne stworzenia, jakie w zwyczaju miał posiadać Hagrid. Uśmiechnęła się na ich widok. Sama nie wiedziała dlaczego. Po co Malfoy pokazuje jej kozy?

-Taaak, te kozy to pełen odlot - zauważa Hermiona, na co Draco ściąga brwi. 

-Nie kozy - zaśmiał się. - Chodzi mi o jezioro.  

Rzeczywiście. Jezioro wyglądało pięknie tej nocy.  Zamarznięta tafla była tak ciemna, że aż trudno było oddzielić od niej niebo. Pełny księżyc odbijał się w lodzie, sprawiając, że woda odgrywała teraz rolę lustra. Nie miała pojęcia, że Malfoy’owi może podobać się taki widok. 

Draco delikatnie otarł kciukiem biodro Hermiony, przez co wzdrygnęła się i zarumieniła. Myślała, że zrobił to nieumyślnie, przypadkiem. Tak naprawdę, nie mógł się po prostu powstrzymać. Była taka krucha, taka drobna i na pewno bardzo czuła na dotyk. Próbował panować nad sobą, ale nic z tego. Nie mógł starać się zaciskać nosa, aby nie poczuć jej zapachu. Waniliowy. Tak. Z delikatną nutą piżma. Odwrócił głowę i puścił jej ciało. Trzymała się na barierce. Po chwili odwróciła się w jego stronę. Dosięgała ledwo jego klatki piersiowej. Wciąż była zarumieniona, ale pogodna. 

-Malfoy? - zaczęła, wpatrując się w jego plecy. 

-Hmm? - rzucił przez ramie, nie odwracając się i udając, że przygląda się wnętrzu wieży. 

-Dlaczego gdy jesteśmy sami to potrafimy się dogadać, a jeżeli z kimś to nagle stajesz się taki opryskliwy? - zapytała, niemal z zarzutem. 

Momentalnie zesztywniał. „Po co ona zadaje takie głupie pytania?” - pomyślał. 

-A dlaczego ty, stajesz się nadęta i bufońska? - odpowiedział, pytaniem na ty pytanie. 

-Że niby ja nadęta? - zapytała z niedowierzaniem. - To ty jesteś pyszałkowaty i pełen buty! - krzyknęła oburzona. 

-Tak, jesteś nadęta! - odkrzyknął. - Nawet nie wiesz jak potrafisz rozdrażnić człowieka tymi swoimi przechwałkami. - Wywrócił oczami. - Wiesz wszystko, oprócz tego, że wszyscy cię nie znoszą. 

-Nie jesteś wszyscy, Malfoy - wycedziła. 

-Jasne, że nie - powiedział i opuścił wieżę.

Hermiona spuściła ręce wzdłuż tułowia. Następnie potarła dłońmi twarz. „Znowu się z nim pokłóciłam”. Pobiegła za nim. Z nieznanego powodu nie chciała wracać samotnie. 

-Malfoy! - krzyknęła Hermiona.

Malfoy odwrócił się i zwinął usta w dzióbek. To na pewno miało znaczyć „Och, stęskniłaś się?”. Nie pomyliła się.

-Och, stęskniłaś się? - wystękał.

-Nie! - krzyknęła, przygotowana na jego pytanie. - Jesteś taki przewidywalny. To się robi żałosne Malfoy - prychnęła pogardliwie. 

-Tak? Żałosne? - zakpił. - To po co za mną przylazłaś? - zapytał. 

-Muszę ci coś powiedzieć - przyznała. - Nie życzę sobie, aby twoje mięsiste łapska mnie obmacywały- krzyknęła. - Rozumiesz? - Machnęła pięścią w powietrzu. - Nie mają prawa dotykać moich włosów, moich własnych dłoni, szyi ani bioder! Niczego! 

-Wybacz, droga seksbombo, ale mówisz mi to bo? - zapytał lekceważąco, w dodatku teatralnie udając, że ziewa. 

-Bo mi się to nie podoba! - krzyknęła oburzona.

-I dlatego jesteś taka… zła? - zapytał niewinnym głosem. 

Hermiona już otwierała usta, aby potwierdzić jego przypuszczenia, ale Malfoy okazał się szybszy, dodając:

-Nie, oczywiście, że nie - stwierdził pogodnie. - Ty jesteś zła, bo ci się to aż za bardzo podobało. Mam rację?

-Och jasne! I co jeszcze? W czasie tego, jak wisiałam uwieszona jedynie na twoich obleśnych grabiach i mało co nie wypadłam z wieży astronomicznej, tylko czarowałam się o naszej wspólnej przyszłości - ironizowała - o naszych wspólnych, małych pociechach o imieniu Bob, Robbie i Dick, za którymi biegałabym i wycierała po kolei zadki. Nie mów, że ty też o tym nie myślałeś? Naumyślnie dmuchając mi swoimi żałosnymi westchnieniami w szyję, albo drapiąc i smyrając mnie paluchem po biodrze? - pohukiwała. 

-Granger, nie chce ci nic mówić, ale imię Dick jest słabe… - przyznał z kwaśną miną. - Kojarzy mi się z fujarą.

Hermiona nic nie odpowiedziała. Zdecydowanie zbyt wzburzona, aby cokolwiek powiedzieć.

-Ale marzysz o tym co? - ciągnął Malfoy, w momencie kiedy dotarli do zimnych lochów. 

-Mylisz się - zasyczała. 

-Nie, ty się mylisz. 

-Nie, bo ty - warknęła.

-Ty. W nieskończoność - powiedział poważnie. -Ale nie przejmuj się. Wskakuj na mą miotłę miłości i zróbmy to o czym boisz się mówić - zaproponował, a Hermiona musiała stłumić śmiech. 

Po chwili swój wzrok przeniósł na koniec korytarza, gdzie ewidentnie zauważył cień. Hermiona również to zauważyła. 

-Ktoś tam jest! - krzyknęła. - Wychodzi z gabinetu Snape’a!

-Skoro wychodzi z gabinetu Snape’a, to musi to być Snape. - Wywrócił oczami i spojrzał na nią z dezaprobatą.
-Nie, Snape wyjechał dziś z profesor McGonagall - oznajmiła zaniepokojonym głosem. - Malfoy, zostań tu i miej oczy szeroko otwarte - powiedziała i pobiegła w stronę gabinetu. 

-Jasne, przy tobie Granger to zbrodnia zamknąć oczy - zaśmiał się sam do siebie, patrząc na oddalającą się sylwetkę Hermiony.

Biegła wzdłuż korytarza, minęła gabinet profesora Snape’a, ale nikogo nie zauważyła. Słyszała tylko dźwięk własnych kroków odbijających się echem od ścian, zmieszanych z szelestami rozszalałego wiatru. Po chwili Hermiona gwałtownie się odwróciła i przystanęła w miejscu. Zza jednej ze zbroi wyłoniła się postać. Musiał to być pierwszoklasista, ponieważ był tak mały, że dosięgał Malfoy’owi niemal tylko do połowy ud. Tak przynajmniej zakładała Hermiona. Nie miała pojęcia, po co kazała mu tam zostać. Żałowała tego. Po tej niezrównoważonej myśli, Malfoy jak na komendę pojawił się tuż obok niej. Spojrzał na Hermione z rozbawieniem. Już wiedział, że zaraz przedstawi chłopcu wykład, na temat tego, że nie można włóczyć się po zamku o tak późnej porze. Nawet trochę zaczął współczuć temu maluchowi. Ku ich ogólnemu zdziwieniu, młody puchon (na to wskazywała naszywka umieszczona na prawej piersi) wyciągnął różdżkę i zwrócił ją w stronę Malfoy’a. Hermiona również wyciągnęła swój magiczny patyk. 

-Ej! - krzyknął Malfoy i rozłożył ręce w obie strony. - Posłuchaj mnie koleś uważnie, bo nie będę się powtarzał: sio!

-Przestań, bo będę zmuszona cię rozbroić - powiedziała stanowczo Hermiona, ale w jej oczach dało się dostrzec niepokój. 

Malfoy spoglądał to na Hermionę, to na chłopca, mierzącego w niego różdżką, którą trzymał w chwiejącej się ręce. 

-Zasłużył! - krzyknął chłopiec, zapłakanym głosem, bardzo podobnym do tego, jaki posiadał młodszy Neville. 

Malfoy parsknął cicho śmiechem, zaś Hermiona nie wiedziała co zrobić. Wiedziała tylko, że zagrożenie jest nikłe. Przecież ten chłopiec znał jedynie podstawowe zaklęcia, nie mógł zrobić Malfoy’owi krzywdy. Martwiła ją jedynie agresja, z jaką obchodził się chłopiec. 

-Proszę cię, Noah odłóż różdżkę - powiedziała Hermiona, która najwyraźniej znała tego chłopca.

Niestety Noah nie posłuchał, rzucił nieumiejętne zaklęcie, którego błędnie wypowiedział formułkę i odleciał z impetem kilkanaście metrów dalej. Hermiona natychmiast ruszyła ku chłopcu. Malfoy stał jak słup soli i nie wiedział co zrobić, nie wiedział o co tu chodzi i nie miał pojęcia co o tym myśleć. W końcu również podbiegł do miejsca, gdzie Hermiona klęczała nad chłopcem, z którego głowy strumykiem płynęła krew. Noah uderzył się głową o ścianę i najwyraźniej uszkodził sobie czaszkę. Draco przyglądał się temu, jak Hermiona szepcze coś pod nosem i macha różdżką jak opętana nad ciałem chłopca. 

-Granger! Opanuj się! - krzyknął. - To dziecko kona, a ty go walisz różdżką po głowie! 

Hermiona skończyła szeptać formułki i z głowy Noah’a nie sączyła się już krew, lecz był nadal nieprzytomny. Spojrzała z niezrozumieniem na Malfoy’a i ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. Podniosła się z klęczek i zrównała ramionami ze swoim towarzyszem. 

-Niech nie odwala nam tu kity! - przeraził się Malfoy, przekonany, że chłopiec jest w bardzo poważnym stanie zdrowotnym. - Spadam stąd, jakby co będę w Walii. 

-Stój! Weźmiesz go i zaniesiesz do pani Pomfrey. - oznajmiła. - Ja nie mam tyle siły. 

Malfoy uśmiechnął się czcigodnie. "Ty nie masz tyle siły co ja" . Co prawda nie miał on przesadnie umięśnionej sylwetki, był raczej chudy, lecz jak wiadomo każdy mężczyzna ma więcej siły. Zwłaszcza, że Hermiona była bardzo drobna. 

-Ten człowiek właśnie chciał mnie zabić, a ty każesz mi go zanosić do szpitala? Kpisz sobie? - zapytał poważnie, ale Hermiona wiedziała, że tylko ją drażni. -No dobra - powiedział po chwili wymownego milczenia - wiem, że nie chciał mnie zabić, nie dałby mi rady - zaśmiał się i podniósł nieprzytomnego, kierując swoje kroki w stronę skrzydła szpitalnego.





8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze ekstra :)
    Hermiona nie popisała się z tą roślinką, no ale Draco nie musiał tak jej tego wypominać. Fajnie, że poszedł z nią na patrol. Już myślałam, że ją pocałuje, ale znając życie to jeszcze się nie wydarzy :) Noah bohater narodowy leżący pod ścianą miazga :D
    Oczywiście czekam na kolejne rozdziały
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Miałam wprowadzić jakąś akcje, jakiś pocałunek, ale trzymam się swojego planu :D

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Nic dodać, nic ująć. Długo czekałam na ten rozdział i gdy zobaczylam, że już jest to nie posiadalam się ze szczęścia.
    No nie popisali się z tą roslinka.
    Po co Miona zadala to pytanie na wieży już było tak pięknie. No nic działasz według swojego planu. A co do tego chłopczyka... biedny nie mógłby nic zrobić Draco, jest za mlody.
    Uśmiałam sie gdy Smok powiedział: Niech nie odwala nam tu kity. Spadam stąd, jakby co bede w Walii. Ten jak coś powie...
    Dlaczego Herm idzie z tym Rudym Łasiecem... mogła by iść z Draco, no ale cóż ;3
    Pozdrowionka i weny by rozdzialy byly jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Bardzo się cieszę, że Ci się podoba <3

      Pozdrawiam
      Nilkrokusy :)

      Usuń
  3. Hę, rozdział oczywiście jest fajny :3
    Zastanawiam się o co chodziło temu chłopcu?
    EH.. Ta romantyczna scena w Wieży Astronomicznej :)
    Hermiona, jak to Hermiona, nie przyzna się, iż jej się podobało to, jak Draco wziął ją na ręce
    A Draco, nie przyzna się, iż zaczyna interesować się, naszą kujoneczką ;)
    Jedno zasadnicze pytanie, dlaczego Miona idzie z Łasicem, na ten głupi bal? ;-;
    Dlaczego Smok nie pocałował Granger?
    No nie powiem, zwalili sprawę z roślinką, no ale cóż, raz się żyje, czyż nie?
    -Niech nie odwala nam tu kity! Spadam stąd, jakby co będę w Walii.
    Najlepszy tekst Draco forever! :D
    Dobra, więc teraz chyba nic dodać, nic ująć, długo czekałam na ten rozdział i wreszcie się doczekałam.
    Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak oczywiście życzyć weny, oraz czekać na nexta!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Ale zapewniam, że postaram się, aby następny był lepszy, bo z tego nie jestem zadowolona. Mam nadzieję, że będzie więcej humoru :D Bal nie będzie typowym balem. Przynajmniej dla Hermiony i Draco :)

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Świetna książka! Czy jest możliwość, aby autorka udostępniała też to na wattpadzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej bardzo dziękuję! :)
      Wattpad... hmm, da się zrobić! Pomyślę nad tym :D
      Jeżeli tak się stanie, to na pewno poinformuje tutaj na blogu i grupie na fb (DRAMIONE PL)

      Pozdrawiam :*
      Nilkrokusy

      Usuń